~Pragnienie~ [20]

93 10 21
                                    

Szkolny dziedziniec, który jeszcze kilka tygodni temu tętnił życiem, obecnie stał pusty i osamotniony. Mimo iż kalendarz wskazywał Maj, pogoda postanowiła pokazać swój kaprys i zatrzymać się w późnej jesieni. Z początku nie przeszkadzało mi to, ponieważ całe dnie leżałam w łóżku, zastanawiając się co słychać u Gilberta. Wszystko zmieniło się, gdy musiałam ponownie wrócić do szkoły, a zamiast letniej odmiany szkolnego mundurku byłam zmuszona ubrać płaszcz i ciepły szal. Czując mocniejszy powiew wiatru zadrżałam, wtulając się w gruby, czarny szalik. Wiedząc, że przedłużanie wejścia do szkoły, nie da mi nic innego oprócz choroby, w końcu zebrałam się w sobie i wolnym krokiem weszłam do budynku. Na moje szczęście szatnia była już praktycznie pusta ze względu na późną godzinę, dlatego szybko zmieniłam obuwie, żegnając się z przyjemnym i ciepłym okryciem. Lekko spięta, weszłam na drugie piętro w celu jak najszybszym znalezieniu się w klasie. Bardzo dobrze zdając sobie sprawę z plotek, które krążyły po szkole, nie miałam ochoty pokazywać się większej publice osób, niż byłoby to potrzebne. Oczywiście nazywałam się, [T.i], więc niemożliwym byłoby, gdyby wszystko poszło po mojej myśli. Dlatego właśnie wkraczając na pierwsze piętro dostałam mocnego sierpowego na dzień dobry.

-A kogo my tu mamy?-westchnęłam, zdając sobie sprawę z tego, co mnie czeka.

-Czego chcesz Giana*?-zapytałam, zirytowana.

Blondynka była typem osoby, której wręcz nienawidziłam. Zawsze patrzyła na innych z góry, nie dostrzegając swoich wad. Uważała się za ideała, który ma prawo znęcać się nad innymi. Mówiąc szczerze wiele razy widziałam, jak pastwi się nad Bogu ducha winnymi osobami, mimo to nigdy nie stanęłam w ich obronie. Nie lubię konfliktów, a robienie sobie problemów u kogoś takiego zawsze kończy się źle. Jednak, co te osoby mogły wtedy czuć? Wstyd, upokorzenie..A może nawet strach? Dlaczego nikt im nie pomógł, choć każdy widział ich bezgłośne wołanie o pomoc? Naprawdę brzydzę się ludźmi.. A jeszcze bardziej sobą, ponieważ zawsze odwracałam wzrok, nie chcąc wyjść z bezpiecznej strefy komfortu. Jedna karma bywa okrutna i teraz przyszła po mnie...A najlepsze jest to, że tylko i wyłącznie z mojej głupoty i szczeniackiej zabawy w "miłość".

-Słyszałam, że przespałaś się z Ivanem-dziewczyna uśmiechnęła się arogancko.

Przyjaciółki, które zawsze jej towarzyszyły, zachichotały chcąc przypodobać się niebieskookiej.

-Co cię to obchodzi?-udawałam silną, mimo iż w środku rozrywał mnie ból spowodowanym wspomnieniem Rosjanina.

-Chyba pomyliłaś budynki-urwała-Burdel jest kilka ulic dalej-zaśmiała się, a w jej oczach dostrzegłam jedynie zepsucie.

-Daruj sobie-obrzuciłam ją spojrzeniem spod byka, udając się na wyższe piętro.

Słysząc głośne śmiechy za swoimi plecami, zacisnęłam powieki próbując się nie rozpłakać.

Nie płacz, nie płacz, nie płacz.

Mimo głośnego krzyku w mojej głowie czułam, że jestem na skraju wytrzymania. Na szczęście, gdy tylko znalazłam się na drugim piętrze śmiechy ucichły, a ja w końcu mogłam rozluźnić zaciśniętą dłoń. Kierując się w stronę klasy dostrzegłam Elę, która spędzała przerwę z Roderichem. Dziewczyna była całkowicie pochłonięta słuchaniem szatyna, a spojrzenie jakim go przy tym obdarzała było przepełnione miłością i troską. Czy ja również tak patrzyłam na Ivana? Czy on kiedykolwiek tak patrzył na mnie?...Czy jeszcze kiedykolwiek będę w stanie tak na niego spojrzeć? Zdając sobie sprawę z tego, że od jakiś kilku minut stoję i intensywnie wpatruję się w parę, potrząsnęłam głowa ponownie ruszając przed siebie.

-[T.i]!-zatrzymałam się, słysząc krzyk Węgierki.

-Tak?-odwróciłam się w jej stronę.

Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna stała już przede mną, z lekko roztrzepanymi włosami przez krótki, a zarazem intensywny  bieg.

~Jesteś tylko moja,да?~ [IvanxReader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz