Leżałam w wygodnym łóżku, próbując zasnąć. Księżyc, który dawał o sobie znać, świecił niemiłosiernie jasno. Mimo niesprzyjających warunków moje powieki zaczęły powoli robić się ociężałe. Po całym tygodniu ciężkiej nauki powinnam być wykończona, jednak myśl, o jutrzejszym ognisku rozbudzała mnie na nowo. Jęknęłam przeciągle, chowając głowę w poduszkę. Nagły dzwonek telefonu, zwrócił moją uwagę. Ospale, sięgnęłam po urządzenie, chcąc dowiedzieć się, kto postanowił się odezwać, o tak późnej godzinie. Widok nieznanego numeru, spowodował u mnie szybsze bicie serce. Mimo początkowej niechęci, zdecydowałam się odebrać.
-Tak, słucham?-zaczęłam.
-Dobrze cię znów usłyszeć-słysząc dobrze znajomy głos, poczułam niezwykłe ukłucie w sercu.
-Gilbert..-wyszeptałam.
-Dlaczego się, nie odzywałaś?-wypalił.
-To nie jest sprawa, do rozmowy przez telefon-westchnęłam-Porozmawiajmy o tym po ognisku, dobrze?-zapytałam
-Niech ci będzie-stwierdził niechętnie-Może być rano?-dopytał.
-Jasne, to gdzie i o której?-dopytałam.
-Wpadnij do mnie o dziesiątej. Ludwig jedzie na poranny trening, dlatego będziemy mieli spokój.
-W porządku-zawahałam się-A jak się już czujesz?-dodałam po chwili.
-Miałaś wystarczająco dużo czasu, żeby o to zapytać-odparł.
-Gil..-nie zdążyłam dokończyć, ponieważ chłopak się rozłączył.
Westchnęłam, opadając na łóżko-Naprawdę, nie miałam innego wyboru-wyszeptałam, chowając twarz w dłoniach.
~~~
Uśmiechnęłam się zwycięsko, spoglądając na równo ułożony rząd kolorowych kubeczków. Jest idealnie-pomyślałam.
-Dziękuję, że postanowiłaś przyjść z pomocą-podskoczyłam, słysząc nagły głos.
-Alfred, litości!-oburzyłam się.
-Hej, hej!-zaśmiał się, podnosząc obie dłonie do góry-Nie wiedziałem, że aż tak odpłynęłaś.
-Ostatnio dużo się dzieje-westchnęłam.
-Ale, to chyba dobrze, nie?-Amerykanin szturchnął mnie łokciem.
-Tak, tak-skłamałam.
Chłopak zmarszczył brwi, jednak po chwili uśmiechnął się szeroko, pociągając mnie za nadgarstek.
-Gdzie mnie ciągniesz?-zapytałam rozbawiona.
-Na dwór-powiedział-Trzeba dokończyć sprzątanie altanki-wyjaśnił po chwili.
Niemal natychmiast wyrwałam się, stając w miejscu. Alfred spojrzał na mnie z widocznym zdziwieniem, przez co zrobiło mi się głupio. Nie mogłam mu przecież powiedzieć o Ivanie, który może być gdzieś w pobliżu. Wychodzenie na dwór z chłopakiem wiązało się ze zbyt dużym ryzykiem.
-Wybacz, ale muszę już uciekać-podrapałam się po karku.
Amerykanin lekko rozchylił usta, jednak po chwili zamknął je z powrotem-W porządku-odpowiedział po chwili.
-Wybacz, ale mama nie daje mi ostatnio żyć-zaśmiałam się czując kilka, wędrujących kropel potu-Spotkamy się za kilka godzin, cześć!-rzuciłam, kierując się w stronę wyjścia.
CZYTASZ
~Jesteś tylko moja,да?~ [IvanxReader]
أدب الهواة-Jesteś wyjątkowo małym i uroczym słonecznikiem-rzekł, patrząc na zachodzące już słońce. Nie rozumiejąc, co chłopak chce mi przekazać, spojrzałam na niego wyczekująco. -Mimo swojej urody jesteś głupia i pusta-podniósł na mnie wzrok przepełniony poga...