~Kłamstwo ma krótkie nogi~ [9]

214 20 19
                                    

Przekąski-są, napoje-są, alkohol-brak. -Hej, Alfred brakuje nam tylko...Och, gdzie on się znowu podział!?-westchnęłam, opierając się, o poręcz wózka

Postanowiłam nie stracić czasu, na zbędne poszukiwania Amerykanina, ruszając w stronę działu z alkoholem. Nie będę owijała w bawełnę. Wszyscy już prawie jesteśmy pełnoletni, dlatego mały drink nie zrobi z nas kryminalistów..taką przynajmniej mam nadzieję!

-Hej, gdzie uciekłaś?-ręka chłopaka zawisła na moim barku.

-To ja się powinnam spytać, gdzie się podziałeś-odparłam, ściągając z siebie rękę blondyna.

-Wybacz, Artur postanowił zadzwonić i sprawdzić czy kupiliśmy, to co trzeba-westchnął-Ale, nie martw się! Sytuacja została opanowana dzięki twojemu hero!-dumnie wypiął pierś.

-Jesteś niemożliwy-zaśmiałam się, spoglądając na chłopaka-Masz dowód?-zapytałam.

-No jasne!-odparł niemal natychmiast-Za kogo ty mnie masz?-naburmuszył się.

-Za nieodpowiedzialnego osiemnastolatka?-próbowałam ukryć swoje rozbawienie.

-Przesadziłaś!-uniósł głos, zaczynając się do mnie niebezpiecznie zbliżać.

Ja, jako odpowiedzialna licealistka, zaczęłam uciekać, głośno się przy tym śmiejąc. Naprawdę, nie potrafię zrozumieć swojego zachowania. Za każdym razem, gdy znajduje się w pobliżu, Alfreda moja dziecinna strona zaczyna grać pierwsze skrzypce. Stety lub nie, nic nie mogę poradzić na to, że Amerykanin wpływa na mnie w ten sposób. Zawsze przy nim czuje się, jak dziecko, które znajduje się w środku dobrej zabawy. Kontynuując naszą szczeniacką zabawę, biegałam pomiędzy różnymi alejkami, próbując omijać ludzi i ich wózki. Przy ostatniej prostej, niespodziewanie z zakrętu wyłoniła się drobna sylwetka. Wiedząc, że nie zdążę wyhamować, mocno zacisnęłam powieki, czekając na najgorsze. Mocne uderzenie i kontakt z zimną podłogą, zmusił mnie do wyciągnięcia konsekwencji, z mojego nieodpowiedzialnego zachowania. Powoli otworzyłam oczy, patrząc na osobę, którą tak urządziłam. Delikatne i łagodne rysy twarzy wskazywały na kobietę, jednak mocno wyraźne jabłko Adama niemal natychmiast obaliło moją teorię.

-Toris!-rozbawiony głos, Alfreda wskazywał na jego luźne podejście do sytuacji.

Nie wiele myśląc wstałam, otrzepując zgniecione ubranie. Zażenowana, podałam dłoń chłopakowi, który dalej znajdował się na podłodze.

-Przepraszam!-powiedziałam, łapiąc kontakt wzrokowy z szatynem.

-W porządku-uśmiechnął się nieśmiało, przyjmując moją pomoc.

-Co tu robisz!?-Amerykanin zawisnął na drobnym chłopaku, o mało go przy tym nie łamiąc.

-P-przyszedłem na zakupy-pisnął, próbując utrzymać się na nogach.

-A, no tak-wyższy się wyszczerzył-Jest z tobą, Feliks?-zapytał po chwili.

-Tak, za pewnie baraszkuje przy słodyczach-zaśmiał się krótko.

-Znasz Feliksa!?-niemal natychmiast włączyłam się do rozmowy.

Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany, jednak po chwili twierdząco pokiwał głową. Między nami zapanowała chwila ciszy. Powoli zaczynało robić się niezręcznie, dlatego jasnowłosy przejął inicjatywę.

-Miło było, ale się skończyło-zaczął -Musimy znaleźć nasz wózek i dokończyć zakupy-wziął mnie pod rękę, zaczynając się wycofywać.

-A, właśnie!-nagle się zatrzymałam-W tą sobotę robimy ognisko-zwróciłam się do Litwina-Miło byłoby, gdybyś przyszedł wraz z  Feliksem-posłałam mu uśmiech.

~Jesteś tylko moja,да?~ [IvanxReader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz