~Niezapowiedziany telefon~[13]

112 15 33
                                    


~Pov.Reader~

Spojrzałam na dno pustego kubka, zastanawiając się co powinnam zrobić. Właśnie mijała trzecia godzina od czasu, gdy przyszłam do Alfreda. Czułam się beznadziejnie. Naprawdę nie chciałam zrzucać na niego całego ciężaru moich problemów. Po prostu chciałam spędzić  z nim trochę czasu żeby się odciąć od wszystkiego. Zamiast tego wciągnęłam go w całe to bagno, narażając na Ivana.

-Nie myśl tyle-nagły głos chłopaka, wybił mnie z moich przemyśleń.

-Och, tak. Przepraszam-uśmiechnęłam się blado.

-Wiem, że nie jest to pytanie na miejscu, ale co planujesz dalej zrobić?-zapytał, opadając na oparcie kanapy.

-Nie mam pojęcia-przyznałam szczerze-Chciałabym móc cofnąć się w czasie-wypaliłam po chwili.

Alfred jednoznacznie podniósł brwi, przekazując mi bym kontynuowała.

-Wiem, że zabrzmi to paskudnie z mojej strony, ale chyba lepiej byłoby, gdybym nigdy nie poznała Ivana-wyznałam, spuszczając wzrok.

Na moje słowa, chłopak rozszerzył oczy. Mogę przysiąść, że jego twarz przez chwilę wyrażała ulgę..a może tylko mi się to zdawało?

-Jestem z ciebie dumny-oświadczył, siadając prosto.

-Słucham?-zapytałam zdziwiona.

-To co słyszałaś my dear-spojrzał wprost w moje oczy-Ciesze się, że do tego doszłaś-uśmiechnął się.

-Alfred..-zaczęłam-Dziękuję.

Chwilowe zdezorientowanie chłopaka, zmusiło mnie do głębszego wyjaśnienia moich słów.

-Za to, że jesteś-przeniosłam wzrok na jasnowłosego-Już nic więcej mi nie potrzeba-uśmiechnęłam się.

W oczach chłopaka przemknęło kilka iskierek. Po chwili na jego ustach również pojawił się uśmiech.

~Pov.Ludwig~

Czując coraz mocniejsze pieczenie w obrębie lewego oka, wygiąłem twarz w grymas.

-Nie ruszaj się-głos Gilberta nie poprawił sytuacji.

To, co między nami zaszło zmieni wszystko. Wiedziałem, że kiedyś nadejdzie ta chwila, jednak nigdy nie sądziłem, że tak szybko. Chciałem jedynie ochronić go od brudów tego świata i przytłaczającej rzeczywistości, a zamiast tego rzuciłem go na pożarcie lwa. Dodatkowo sprawa, z [T.i] nie zdawała się na jakiekolwiek rozwiązanie.

-Przechyl głowę w bok-niechętnie wykonałem polecenie albinosa. Czując ponownie nasilające się pieczenie, spowodowane nadmiarem wody utlenionej, cicho przeklnąłem.

-Przepraszam-burknął pod nosem.

-Ja też-westchnąłem.

Na moje słowa, Gilbert przez chwilę przestał przykładać wacik do mojej skroni, jednak po chwili się otrząsnął, wracając do wcześniejszej czynności.

-Wtedy w szpitalu-zacząłem-To nie tak, że [T.I] przestała do ciebie przychodzić-syknąłem przez mocniejszy ruch jasnowłosego-To ja kazałem jej się do ciebie nie zbliżać-przyznałem.

Między nami ponownie zapanowała chwila ciszy. Nie chciałem kolejnej kłótni, a bójki szczególnie, jednak czułem, że nie będzie lepszego momentu na wyrzucenie z siebie wszystkiego niż ten.

-Dlaczego to zrobiłeś?-zapytał marszcząc brwi-Przecież wiesz ile dla mnie znaczyła-dopowiedział cicho.

-Nie miałem innego wyboru-westchnąłem.

~Jesteś tylko moja,да?~ [IvanxReader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz