Po wyjściu siostry stanęłam w przejściu do mojego pokoju. Z westchnieniem weszłam głębiej. Włożyłam pierwszą lepszą płytę do radia i po chwili przygryzłam wargę słysząc seksowny głos Adama Lamberta. Poprawił mi humor, który dotychczas był na niskim poziomie przez niewyspanie. Ze względu na słoneczny poranek zdecydowałam się na krótkie podarte czarne spodenki i szarą bluzkę na ramiączka. Nie miałam ochoty na pełen makijaż dlatego doczepiłam sobie tylko sztuczne rzęsy wystawiając wszystkie moje syfy na twarzy na światło dzienne. Cóż, to chyba się nazywa akceptacja siebie.
Bardzo chciałam wykorzystać dzisiejszy dzień trochę produktywniej niż wczorajszy dlatego też sporządziłam listę rzeczy, które trzeba kupić do domu. Szarą farbę do mojego pokoju, może jakiś kwiatek w doniczce. Zerknęłam do lodówki. Przydałyby się też zakupy żywnościowe. To dlatego Tina wypiła tylko kawę. Lodówka była pusta! Wyciągnęłam portfel z plecaka z podróży i wsadziłam go sobie do tylnej kieszeni spodenek. Dopiłam wczorajszą puszkę sprite’a i założyłam wysokie czarne conwersy. Zupełnie ignorując prośbę Tiny wyszłam z mieszkania. Nie zamykając drzwi, bo nie miałam kluczy.
Włożyłam sobie słuchawki do uszu i puściłam The 1975 – The Sound. Zjechałam przeraźliwie małą windą na parter i wyszłam na świeże powietrze. Dobrze było odetchnąć pełną piersią. Okazało się, że pod naszym mieszkaniem była piekarnia. Przez szklane drzwi do krainy ciast dostrzegłam jakiegoś zielonowłosego kolesia. Uniosłam brwi i nie mogąc się powstrzymać weszłam do środka.- Hey – posłałam słaby uśmiech sprzedawcy i oparłam się o jasny blat.
- Hey, co dla ciebie? – uśmiechnął się chłopięco. Srebrny kolczyk w jego brwi błysnął, gdy zwrócił się do mnie.
Zastanowiłam się.- Co polecasz? – przymrużyłam oczy wyglądając na pułki za nim. Dostrzegłam kilka babeczek i ciast, którymi chyba nikt by nie pogardził.
-Hm – mruknął prostując się. Przed oczami mignęła mi plakietka z jego imieniem. Mike.
- Jeśli masz ochotę to dopiero co nam przywieźli rogale z białym makiem. Jeszcze ciepłe – wskazał na koszyk na podłodze za nim.
- Ekstra. Make it double, please –biały mak to jak kawałek nieba.
Uznałam, że jednego dam Tinie.
-Jesteś stąd? - zaciekawił się
- Wczoraj się przeprowadziłyśmy – wyjaśniłam biorąc od niego rogale. – Ja i moja siostra – sprostowałam. - Mieszkamy dokładnie w tym bloku.
- Hm, nice.
Kiwnęłam mu głową na pożegnanie i wyszłam na, już o tej godzinie, palące słońce.
Wpisałam sobie do głowy, by częściej odwiedzać tą piekarnię.
Nie znałam tutejszej okolicy, a Tina zabrała nasze Audi do pracy dlatego skazana byłam iść przed siebie. Whatever, nabiję sobie kroki na Samsung health. Z tego co widziałam wczoraj z balkonu: niedaleko przede mną powinna być stacja benzynowa, a więc droga i przystanki autobusowe. Najwyższy czas zorientować się, czy w Colorado sprawdzają pasażerom bilety oraz ile kosztuje kara za jego brak!
Nawet nie zerkałam na rozkłady jazdy, bo i tak nic bym z nich nie zrozumiała, dlatego wsiadłam do pierwszego lepszego autobusu modląc się o dojechanie do jakiegoś miejskiego marketu. Chwilę później z pomazanych markerami okien busa patrzylam już na park, który widziałam wczoraj z Tiną z góry, jakiś maleńki sklepik przydrożny, w którym z całą pewnością był alkohol i chyba tylko on oraz mały klub, a może kawiarnię, nie byłam do końca pewna co to było, bo za szybko to minęliśmy. Zjadłam jednego rogala starając się ignorować zdziwione spojrzenia innych pasażerów. Na szybie była naklejka z przekreślonym hamburgerem i lodami, więc w czym problem jak jadłam rogala?
Na reszcie moim oczom ukazało się coś co wyglądało jak tutejszy Leroy Merlin, a obok Auchan. Pośpiesznie wysiadłam z autobusu i ruszyłam przez pasy w stronę budynków.
CZYTASZ
Sick Little Games
Fiksi Penggemar"We're all part od the same Sick Little Games And I need to get away, get away I'm wasting my days, I throw them away Losing it all on these Sick Little Games." To tylko namiastka anarchii w świecie Effy Queent.