#Dreak didn't close the door..

353 33 1
                                    

Chociaż minął już tydzień od całego zajścia Tina nadal się do mnie nie odzywała. Wyszła do pracy kiedy jeszcze spałam i zamknęła drzwi wejściowe na klucz, od zewnątrz, żebym nie wyszła... Zajebiście, zostałam uwięziona we własnym domu...

Po drzemce na sofie zeszłam do kuchni coś zjeść. (Tak jedzenie to sens życia)

Wkurzona poszłam do salonu pooglądać telewizję... a raczej SPRÓBOWAĆ pooglądać telewizję, bo nie było nic ciekawego. Zirytowana wyłączyłam cholerne czarne pudło i wydarłam się z nudy. Przeturlałam się na dywan i zaczęłam sobie śpiewać „Video -Asele". To chyba jedyny polski zespół, który lubiłam.

Gdy nagle usłyszałam czyjś głos.

- Co ty robisz, do cholery?

Dreak.

Ok. Gdyby nie to, że uspokoiłam swoje zmysły śpiewając Video zadźgałabym go nożem z kuchni, kurwa.

- Leżę, oślepłeś? - warknęłam, nie dając po sobie znać, jak bardzo mnie przestraszył.

- Całe szczęście wszystko widzę. Perfectly.

A mnie olśniło, że leżę w samym tiszercie.

- A napatrz się na moje nieogolone nogi i rozstępy pod tyłkiem! - warknęłam zbyt leniwa, by "zażenowana biec się ubrać".

- E, widziałem gorsze - usiadł po turecku przede mną.

Zmarszczyłam nos, rozważając, czy obraził mnie swoim stwierdzeniem, czy nie. Ale nagle mój nos coś wyczuł.

- Masz jedzenie? - spytałam z taką desperacją, że parsknął śmiechem.

- Może.. - przybliżył się do mnie i przejechał po mnie zbyt- nawet jak dla mnie- palącym wzrokiem. Kurwa. Laski nie widział?

Ale to wystarczyło bym poczuła się niekomfortowo w jego towarzystwie.

- Idę się ubrać - oznajmiłam nie mało zirytowana faktem, że muszę się podnieść.

- Hej, zaczekaj. Mnie to nie przeszkadza! - zawołał za mną i -po raz kolejny z mojego powodu -roześmiał się.

Po jakimś czasie wróciłam oburzona.

- Po chuj, wpieprzasz do mojego domu? - założyłam sobie ramiona na piersiach i naburmuszyłam się niczym sześciolatka, której starszy brat zepsuł lalkę.

- Oj, nie mów, że cię to nie kręci - mruknął sarkazmem i podszedł do mnie.

- A gdyby kręciło przyniósł byś śrubokręt? - rzuciłam kiepskim tekstem, a chłopak spojrzał na mnie zdegustowany.

- Zignoruj, tego nie było - mruknęłam.

- Ookay... em, przyniosłem obiad od Tiny.

CZYLI DOBRZE WYCZUŁAM.

Już chciałam się rzucić w jego stronę, ALE...

Tina wysyła swojego szefa po obiad dla swojej młodszej siostry? - do głowy przyszły mi dwie opcje: a) Tinę zdrowo pojebało, b) ten tu przede mną to tak naprawdę jakaś szczególnie obłąkana istota.

- Tak właściwie już nie.

- Co nie? - zmarszczyłam brwi.

- Już nie jestem jej szefem... w ogóle tam nie pracuję.

aha..

Może powinnam, coś powiedzieć..

- Ej, słuchaj, bo to wtedy w klubie... ja... nie chciałam narazić ani ciebie, ani Tiny... w ogóle...ugh - nie miałam pojęcia, jak ująć to w słowa. Bo nie widziałam w tym mojego błędu, do cholery!

Po raz kolejny się roześmiał.

Znalazła się jebana chichotka.

- Sam odszedłem.

- Bo? - spojrzałam mu w twarz. Trochę zgubiłam się w jego ciemnych tęczówkach.

- Bo przestał mnie kręcić ten interes - wzruszył ramionami. - A co do tego w klubie...

- Zapomnij - spuściłam wzrok wkurzona, że sama zaczęłam ten temat.

- I mean..

- Po prostu zapomnij- warknęłam wkurzona, że chciał to ciągnąć.

Widziałam, że powstrzymywał się przed palnięciem czegoś głupiego, ale w końcu z tego zrezygnował.

- Jak wolisz.

Poczułam jak burczy mi w brzuchu.

- Mogę w końcu coś zjeść? - jęknęłam.

Wyszczerzył się.

- Jasne - i podał mi tekturowe pudełko, w którym - jak się później okazało - była chińszczyzna, czyli najlepsza rzecz na świecie (zaraz po pizzy peperonii z podwójnym serem, oczywiście).

Pisnęłam, gdy otworzyłam pudełko, a on pokręcił głową z uśmiechem.

- Dobra, ja lecę! - usłyszałam jak wychodził.

- Nie. To jest: czekaj! - przypomniało mi się coś.

- Hym? - wrócił się.

- Czemu wysłała akurat ciebie? - zmarszczyłam brwi.

No właśnie...

- Bo nikogo innego nie znasz, a była pewna, że jak puści do ciebie kogoś nieznajomego skopiesz go za włamanie - powiedział to jak coś normalnego.

Niby w moim przypadku to jest normalne...

- Ciebie też bym chętnie skopała... chociaż nie chciałabym zepsuć tego krzywego już arcydzieła - mruknęłam sarkazmem mając na myśli jego twarz.

Podszedł do mnie, tak blisko, że dzieło nas jakieś 5 centymetrów.

- Bez obaw. Jestem pewien, że nie celowałabyś w twarz, tylko kusiłoby cię inne miejsce - wychrypiał.

- Czyżby? - odparłam, gdy w końcu odzyskałam głos, jak i zdrowe myśli, a moje oczy z jego przygryzionych warg znów wróciły z opcji „serduszek" na opcję „zabić tego szczyla". - Bo teraz mam wielką ochotę zdzielić cię w twarz.

Kącik jego ust drgnął.

- Nie radziłbym - w jego oczach pojawił się dziwny cień... huhu ciemna strona mocy, czy jak?

Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale już go nie było.

Okay, to było nadzwyczaj dziwne

**

W końcu z pełnym żołądkiem opadłam na kanapę. A po półgodzinie bezczynnego leżenia zdałam sobie z czegoś sprawę.

Drake nie zamknął drzwi.

Tum tum turuuuuuum.

Sick Little GamesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz