-Ciotka Amelie? - zapytał z niedowierzaniem
-Owszem. Ubiega się o spotkanie i nalega aby odbyło się ono jeszcze dzisiaj.
-Ale ja - zaczął niepewnie.
-Proszę się dobrze namyśleć. Zaczyna się zachowywać coraz normalniej, i kto wie, może takie spotkanie z rodziną po wielu latach dobrze jej zrobi. - tłumaczyła spokojnie recepcjonistka.
-Dobrze... przyjadę. Tylko proszę dać mi chwilę.
-Naturalnie. - odparła entuzjastycznie.
Połączenie zostało zakończone, a Adrien oparł głowę o zimną szybę.
Marinette...
Po krótkim odsapnięciu włączył ponownie silnik i udał się w stronę szpitala psychiatrycznego.
Kiedy dotarł na miejsce od razu dobił go wygląd budynku. Ciemne, ponure miejsce bez klamek. Wyglądało jak zakład karny. W końcu przemógł się i wyszedł z auta trzaskając drzwiami.
Dasz radę Agreste! Twoja ciotka wytrzymała tu ponad 5 lat, wejdziesz tam...
Bił się z myślami na temat jaki Amelie poruszy na spotkaniu. Zamierzała mu wybaczyć? Czy może wyrzucić stare niesnaski.
Jego głowa była przepełniona pytaniami na które odpowiedzi znała jedynie zielonooka blondynka w kaftanie bezpieczeństwa.
Musiał ją zobaczyć, ale zawsze kiedy wyobrażał sobie to spotkanie nie czuł, że będzie się aż tak stresował.
Zaczął stawiać ciężkie kroki w stronę gmachu, a jego puls coraz bardziej przyspieszał.
To twoja ciotka, wszystko będzie... dobrze.
W końcu stanął przed wysokim wejściem do budynku.
Z zimnym potem położył dłoń na klamce i delikatnie pociągnął.
Już na wejściu przywitał go nieprzyjemny zapach.
-Adrien Agreste. - powiedział podchodząc do sekretarki.
-O cudownie. Dobrze, że Pan tak szybko dotarł. - dodała krótko i wyciągnęła jakieś papiery. - Proszę podpisać tu... tu i tu. - mówiąc to wskazywała poszczególne miejsca na kartce które Adrien od razu naznaczył krótkim grawerunkiem.
-To mam tu poczekać czy... - zaczął niepewnie.
-Zaraz przyjdą po Pana strażnicy i zaprowadzą do pomieszczenia w którym będzie czekała Amelie Agreste, znaczy Pana ciocia.
-Co z nią? - zapytał odwlekając.
-Sama Panu opowie. Nie mówiła o jakichś miraculach odkąd wysłała paczkę kilka dni temu. - powiedziała z uśmiechem.
-Jaką-
-Możemy iść Panie Agreste. - odezwał się strażnik przy wejściu.
-Dobrze... - powiedział niepewnie blondyn i udał się w stronę obskurnego pomieszczenia.
Po wejściu na jeden z korytarzy zauważył, że wszędzie jest strasznie biało.
-To tutaj. - wskazał drzwi przed chłopakiem, a on poczuł jakby w gardle stanęła mu wielka gula.
-Dziękuje. - tym akcentem znalazł się w jednym pokoju z ochroniarzem i ciocią która wyglądała jak wrak człowieka.
Miała bladą skórę, lekko posiwiałe włosy i kościste dłonie.
CZYTASZ
Go cure yourself [Miraculum]
FanfictionSequel książki ,,Take me there..." Po wielu kłotnich, problemach, rozstaniach i bólu zakochani odnajdują wspólną drogę. Ślub Adriena i Marinette zostaje brutalnie przerwany postrzałem. Nie wiadomo kto i gdzie, wiadomo jedynie w kogo... ⚠️w książce m...