To miał być najszczęśliwszy dzień ich życia.
Jeszcze chwilę temu w tle słychać było klaskanie gości i szepty dotyczące młodej pary, a teraz? Nikt nie wiedział co się dzieje. Padały pytania na które nikt nie znał odpowiedzi. Aż w końcu, usłyszano pierwszy płacz...
Metaliczny dźwięk obrączki wywołał u Adriena zaćmienie. Nic nie słyszał, widział wszystko jak przez mgłę, a kiedy jego spojrzenie zatrzymało się na białej sukni w której była teraz dziura i krwista plama zorientował się, że Marinette leżała na ziemi.
-MARINETTE!- krzyknął rozpaczliwie i padł na kolana łapiąc granatowowłosą w talii.
Położył sobie jej głowę na kolanach i złożył delikatny pocałunek w kąciku jej ust.
-Nie zostawiaj mnie! Księżniczko...Niech ktoś zadzwoni na pogotowie, szybko! - krzyczał blondyn. Nagle z tłumu wyłoniła się Alya która wybiegła z kościoła z telefonem.
Ksiądz podbiegł do tabernakulum i wyciągnął z niego jakiś mały ręcznik. Natychmiast dali go Marinette i przycisnęli do rany.
Adrienowi niemiłosiernie trzęsły się ręce i nie wiedział co zrobić żeby ukochana poczuła ukojenie.
Zamknął na chwilę oczy i nawet nie zauważył kiedy po policzku spłynęła mu pierwsza łza. Następne płynęły wolno i sprawiały, że Adrien ponownie czuł pustkę.
-Jeśli cię stracę... - jąkał coś przez płacz.
-Nie stracisz - złapała go za rękę i przysunęła do swojego policzka.- Pamiętasz co ci obiecałam?
-Razem aż nas śmierć nie rozłączy...-
Popatrzyli sobie głęboko w oczy, i przez chwilę Adrienowi wydawało się że przy rogówce dziewczyny ujrzał ciemną postać ze sztyletem przy pasie i jakimś cieniem zamiast twarzy. Ujrzał śmierć... czuł jak jej dłoń robi się coraz bardziej chłodna, a skóra zaczynała blednąć.
-Wytrzymaj jeszcze trochę...- błagał ją, a jego oczy były już całe czerwone i spuchnięte.
-JUŻ SĄ!- usłyszeli nagle głos Toma.
-Proszę się odsunąć! Gdzie jest poszkodowana?!... Chłopaki bierzemy ją- 4 ratowników wzięło dziewczynę do ambulansu i podłączyło do miliona różnych maszyn.
Blondyn widział jak ją zabierają, jego nieprzytomną już drugą połówkę, bratnią duszę. Jego serce pękało na milion kawałków i czuł jakby stracił część siebie.
-Jedź za nimi- krzyknął do niego Plag kiedy zauważył jak przyjaciel bezradnie klęczy nad zakrwawionym ręcznikiem.
Posłuchał rady i już kilka minut później był w drodze do szpitala.
Czuł się tak samo jak tego wieczoru kiedy zostawił ją na łóżku operacyjnym. Bez słowa wyjaśnień, i ze złamanym sercem.
Ich historia była długa i pełna nieszczęść, a mimo to w powietrzu wciąż widniało pytanie: "Co jeszcze przygotowało dla nich życie?"
Pogoda była paskudna a korki ciągnęły się nieubłaganie przez co zamiast 10 minut jechał tam 20.
Po dotarciu na miejsce czuł metaliczny zapach krwi i przerażenie pracowników. Łatwo zaobserwował że mimo spóźnienia jest straszny ruch przez Marinette a lekarze zbierają się do jednej sali.
Od razu poszedł w tym samym kierunku co wszyscy i tak naprawdę było to szczęście w nieszczęściu. Z jednej strony było to miejsce w którym leżała granatowowłosa, ale z drugiej... jej widok przyprawiał go o bezsilność.
CZYTASZ
Go cure yourself [Miraculum]
ספרות חובביםSequel książki ,,Take me there..." Po wielu kłotnich, problemach, rozstaniach i bólu zakochani odnajdują wspólną drogę. Ślub Adriena i Marinette zostaje brutalnie przerwany postrzałem. Nie wiadomo kto i gdzie, wiadomo jedynie w kogo... ⚠️w książce m...