To był ten moment.
Adrien czekał na tą chwilę od prawie 4 lat.
Po jego "ślubie" z Kagami jego ojciec uciekł razem z wszystkimi swoimi sprzymierzeńcami i zaszył się w jakiejś norze.
Minęło sporo czasu a on nawet nie raczył skontaktować się z własnym synem.
Lecz teraz nie miał już drogi ucieczki.
Granatowowłosa stała razem z chłopakiem przed małą drewnianą chatką w lesie w oczekiwaniu na ruch blondyna.
- Musisz zapukać. - wyszeptała mu czule do ucha łapiąc go za rękę.
- Wiem..., ale mówiłaś, że boli cię brzuch. Może to nie jest dobry moment na odwiedziny. - wymigiwał się Adrien.
- Jakby co masz pierścień. - powiedziała podekscytowana.
No i co mi po nim? - pomyślał zrezygnowanie.
Co prawda Marinette zachowywała się dość dziwnie, ale to nie było teraz ważne. Agreste uznał to za przedporodowe dziwactwa jak na przykład jedzenie ogórków z nutellą które zdarzają się dosyć często w takim okresie.
- Marinette! - krzyknął nagle.
- Tak?
- A co jak on coś ci zrobi? Wiesz... Tobie i dziecku. Nie wybaczyłbym sobie, a jemu to już na pewno.
- Adrien! Weź się w garść i zapukaj w końcu do tych drzwi -
Nagle usłyszeli trzask.
Drzwi otworzyły się same z siebie a niebo pociemniało.
Tak jakby zbliżała się jakaś ulewa.
- Zapraszamy. - usłyszeli kobiecy głos z głębi chaty.
Adrien intuicyjnie przyciągnął do siebie Marinette i podszedł kilka kroków naprzód.
- Stań za mną. - wyszeptał władczo.
Trzymając się za ręce wkroczyli do tego dziwnego miejsca.
Na wejściu stała jakaś nieznana im dotychczas kobieta.
Była dość wysoka i szczupła. Miała intensywnie niebieskie oczy, na których widniał jasnofioletowy cień. Posiadała ona krótkie włosy w kolorze czarnym, które upięła z tyłu w kok, a grzywkę zaczesała do tyłu. Jedno z pasemek grzywki, było koloru intensywnej czerwieni. Na nosie miała również okulary z czarno-czerwoną oprawką.
Miała na sobie elegancki czerwony golf, który był częściowo zakryty przez czarną marynarkę i spodnie pod kolor. Kątem oka Marinette zauważyła jej ciemne pantofle na lekkim obcasie i małą broszkę w kształcie pawiego pióropusza. U dołu biżuterii znajdował się kolisty kamień w niebieskim kolorze, którego otaczały elementy w kształcie dziewięciu pawich piór w odcieniu morskiej zieleni.
Granatowowłosa była pewna, że skądś zna tą błyskotkę, ale przez nieuzasadniony ból nie była wstanie się skupić.
- Zapraszam. - powiedziała dostojnie.
W środku było dosyć ciepło i przytulnie.
Podłoga wykonana była z drewna orzechowego a ściany pokryte były kamieniami.
Im głębiej wchodzili tym więcej byli wstanie zobaczyć.
Mnóstwo dywanów z różnych zwierząt, rogi jeleni i dosyć dużo hortensji aż w końcu... jadalnia.
Przy długim drewnianym stole siedziało dokładnie dziewięć osób.
Gabriel,
Felix,
Kagami,
Lila,
Nathaniel,
Juleka,
Kim,
Amelie
oraz...
Tikki.
Gdy Marinette ujrzała czerwonowłosą przyjaciółkę dosłownie zamarła.
- Tikki! Co ty... Amelie? Wypuścili cię z... - wtedy przekierowała wzrok na Kagami a wszystkie wspomnienia wróciły do niej jak bumerang. - Wy... wy wszyscy tu jesteście! KROPKUJ! - krzyknęła niespodziewanie.
- Nie ma kropkowania. Nie sądziłam, że po jednym strzale aż tyle sobie przypomnisz, ale najwidoczniej teraz już za późno. - odpowiedziała Tikki.
- Czy ktoś mi wytłumaczy co się dzieje? - zapytał zdezorientowany Adrien.
- Wszyscy cicho! - wrzasnął nagle Gabriel. - Jeszcze chwila i cały plan pójdzie na darmo. Adrienie Marinette usiądźcie proszę. Za niedługo podane będą przystawki a my nareszcie porozmawiamy. - odrzekł sztucznie.
Para zaczęła się wycofywać, lecz natrafili na przeszkodę jaką był Goryl.
Facet zawarczał groźnie i popchnął ich delikatnie w stronę "rodziny".
- Naprawdę nie radzę. Chyba chcesz urodzić to dziecko, prawda? - wyrwała się niespodziewanie Kagami.
- Tylko spróbuj. - odwrócił się blondyn.
- Adrien. - zaczęła Marinette. - Usiądźmy. Muszę wiedzieć co tu jest grane, rozumiesz?
- T-tak... ja też. - odparł chłopak.
- Nathalie! Odsuń proszę krzesła naszym gościom. - zawołał gospodarz.
- Już sir. - wyszeptała asystentka.
Kobieta odsunęła dwa krzesła znajdujące się niedaleko siebie i poczekała aż małżeństwo usiądzie.
Granatowowłosa siedziała obok Kima i Nathaniela a Adrien pomiędzy Kagami i Amelie.
- Ciociu. - powiedział cicho blondyn.
- Kuzynie! Ze mną nawet się nie przywitałeś. - krzyknął Felix przerywając ciszę.
- No już! Cisza. Czas żebyśmy wyjaśnili o co chodzi, zgodzicie się moi drodzy? - zapytał Gabriel.
Wszyscy kiwnęli głowami i usadowili się wygodniej na krzesłach.
- Podano do stołu. - usłyszeli nagle z ust asystentki, która zaczęła roznosić jakieś małe talerze z jedzeniem.
- Więc Gabrielu... zacznij proszę. - powiedziała Amelie.
- Oj jeszcze chwila. Najpierw spróbujmy posiłku. Trudno będzie im to znieść na pusty żołądek. - uśmiechnął się infernalnie.
- Święta racja wujku. - odezwał się Felix odkrawając kawałek jakiegoś mięsa.
Nie jedz tego... nie jedz tego! - krzyczał w myślach blondyn.
Niestety poczuł jakby zabrakło mu języka w buzi.
Marinette również odkroiła kawałek soczystej przystawki i włożyła go do ust.
No to koniec...
_____________________
Hej tu Autorka!
Wybaczcie, że taki krótki serio chciałam żeby był dłuższy ale jakoś mi się popierdoliło i nie ma XD
Przysięgam, że następny będzie dłuższy i lepszy!
Na razie mam nadzieję, że wam się podoba i zostawicie gwiazdkę <3
Do następnego 💔
CZYTASZ
Go cure yourself [Miraculum]
FanfictionSequel książki ,,Take me there..." Po wielu kłotnich, problemach, rozstaniach i bólu zakochani odnajdują wspólną drogę. Ślub Adriena i Marinette zostaje brutalnie przerwany postrzałem. Nie wiadomo kto i gdzie, wiadomo jedynie w kogo... ⚠️w książce m...