Rozdział 6

344 30 0
                                    


Kiedy drzwi się za mną zatrzasnęły, odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam, że dziś nie będę już zmuszona do rozmowy z tym mężczyzną, co dawało mi dużą dawkę komfortu psychicznego. Mając świadomość, że mogę się już odprężyć, przekręciłam klucz w zamku i zrzuciłam z siebie ubrania, by po chwili znaleźć się w łazience. Liczyłam, że ciepła kąpiel ukoi moje zszargane nerwy i pozwoli mi zasnąć. Zawsze mi to pomagało, więc i tym razem, leżąc zanurzona w ciepłej wodzie, poczułam senność. Nie chciałam, by to uczucie mnie opuściło, więc wyszłam z wanny, otulając się dużym ręcznikiem, a po chwili miałam już na sobie piżamę. Kiedy zgasiłam światło i wyszłam z łazienki, pokój pogrążony był w mroku. Znałam już jednak jego rozkład, więc dotarcie do łóżka, nie było dla mnie problemem. Problemem było to, że w pewnej chwili poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Serce od razu zaczęło bić w mojej piersi jak szalone, pompując moją krew w każdy napięty mięsień pod moją skórą. Czym prędzej rzuciłam się w kierunku włącznika światła i dopiero gdy to się zaświeciło, odwróciłam się, by obrzucić pokój spojrzeniem. Byłam sama, choć mogłabym przysiąc, że przed sekundą, ktoś tu ze mną był. Ukryłam twarz w dłonie i uspokoiłam oddech i dopiero wówczas, zgasiłam światło i wślizgnęłam się do łóżka.

Sen odszedł w niepamięć, więc chwyciłam swój telefon i spojrzałam na ekran. Miałam kilka wiadomości od Ashley, więc odpisałam na nie, a potem zanurzyłam się w ciepłą pościel i zamknęłam oczy. Nawet nie wiedziałam, kiedy udało mi się zasnąć, ale gdy się przebudziłam, na dworze nadal było ciemno. Chcąc znaleźć wygodną pozycję, przekręciłam się na drugi bok i dostrzegłam, że w nogach łóżka ktoś stoi. Sądząc po sylwetce, musiał to być Olivier Fiend. Stał tam, niczym posąg, nie wydając z siebie żadnego dźwięku, ani też nie poruszając się. Widziałam go tak wyraźnie, jak wtedy gdy zobaczyłam jego postać na balkonie w czasie ulewy. Z przerażeniem poderwałam się do pozycji siedzącej i sięgnęłam do włącznika lampki, strącając przy okazji swój telefon, który z hukiem wylądował na podłodze. Kiedy nikłe światło zalało sypialnię, odwróciłam się w kierunku, w którym dostrzegłam intruza i znów nikogo tam nie zastałam. Te halucynacje zaczynały mnie przerażać i bałam się, że jeśli to dalej będzie trwać, postradam zmysły.

Kiedy mój szybki oddech wrócił do normy, sięgnęłam po leżący na podłodze telefon i obejrzałam wyświetlacz. Na szczęście, nic się nie stało i urządzenie dalej działało. Ja jednak, nie byłam już w tak dobrej formie, jak mój telefon.

Rozbudzona i zdenerwowana, odrzuciłam nakrycie i wstałam z łóżka, podchodząc do drzwi. Klucz był na sowim miejscu, a po naciśnięciu klamki, nic się nie stało, zatem po raz kolejny miałam przywidzenie. Bo jak inaczej miałam to wytłumaczyć, skoro drzwi nadal były zamknięte. Nie było możliwości, by mężczyzna dostał się tutaj, a potem zdążył wyjść w tak szybkim czasie, że nie zdążyłabym tego zauważyć. Poza tym, nie miałby możliwości do tego, by umieścić klucz na swoim miejscu i na dodatek zamknąć pokój od wewnątrz. To wszystko było tak irracjonalne, że wyśmiałam pod nosem samą siebie, po czym wyszłam z sypialni, zmierzając w kierunku kuchni.

Dom skąpany był w mroku, a nie chcąc robić hałasu i budzić wszystkich świeceniem lamp, zeszłam na dół po ciemku, przemieszczając się na palcach. W ciemnościach, wszystko wydawało się podejrzane. Począwszy od rzeźb, które gęsto zdobiły każdy fragment posiadłości, a kończywszy na meblach, które w niczym nie przypominały ludzkich sylwetek. Jednak wyobraźnia robiła swoje i nie pomagały przy tym dziwne przywidzenia i strach, jaki odczuwałam.

Kiedy dotarłam do kuchni, nie bawiłam się już w szukanie wszystkiego po omacku, tylko zaświeciłam światło i wtedy wrzasnęłam. Przy blacie, siedział Olivier Fiend. On widać, lubił siedzieć w mroku, przez co przeraził mnie do żywego.

Piekielne zlecenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz