– Nic nie powiesz? – usłyszałam nadal wpatrzona, w teraz już uśmiechniętą twarz mężczyzny.
– Nie wiem, co mam odpowiedzieć – przyznałam, ale po krótkim zastanowieniu, znów się odezwałam. – Bardzo bym chciała, by to co mówisz, okazało się prawdą, ale nadal nie wiem, czy mogę ci ufać. Jesteś zawsze taki tajemniczy. Tak mało o tobie wiem, a ty poniekąd, prosisz mnie, bym ci zaufała. Powiedz mi, mogę to zrobić? Mogę ci zaufać i być pewna, że mnie nie skrzywdzisz?
Mężczyzna spoważniał, by po chwili pochylić się i musnąć moje wargi delikatnym pocałunkiem.
– Nie skrzywdzę cię, Marie – wyszeptał tuż przy moich ustach.
Kiedy wróciliśmy do stolika, Paimon Fiend nie spuszczał z nas spojrzenia, jednak teraz jego wzrok nie był ironiczny, a bardziej zaciekawiony. Tuż obok niego siedział wuj Oliviera, który zatopiony był w rozmowie z Kaimem i Abalimem, czyli mężczyzną z którym zatańczyłam pierwszy taniec na przyjęciu. Wirika kręciła się wśród tańczących par, co rusz wypijając kolejne kieliszki szampana, aż w końcu ulotniła się z sali i zniknęła w głębi ogromnej posiadłości. Nastał też moment, gdy Olivier zostawił mnie samą, by móc w spokoju załatwić swoje sprawy z obecnymi tu gośćmi. Był zawsze w zasięgu mojego wzroku, od czasu do czasu zerkając na mnie, by upewnić się, że wciąż siedzę na swoim miejscu. Obserwowałam zebrany tłum i to z kim rozmawia mój towarzysz. Widziałam go w otoczeniu polityków, aktorów i piosenkarzy, którzy wydawali się przy nim malutcy i zagubieni i nie byłam w stanie pojąć, jakim cudem, taki mężczyzna, dostrzegł mnie kilka lat temu w niewielkim budyneczku, by potem ściągnąć mnie do siebie tylko po to, by mnie poznać. Nigdy wcześniej, nikt się tak o mnie nie starał, przez co bardziej kusiło mnie, by jednak skorzystać z tej okazji i zbliżyć się do Oliviera.
Po godzinie czekania na mężczyznę, nadal tkwiłam znudzona przy stoliku i rozglądając się dookoła dostrzegłam, że towarzysząca Kaimowi blondynka, od dłuższej chwili mi się przypatruje. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, kobieta uśmiechnęła się do mnie ciepło, a po chwilowym wahaniu, uniosła się ze swojego miejsca i z kieliszkiem wina w ręku, zbliżyła się do mnie.
– Mogę usiąść? – zapytała.
Jej głos był melodyjny, a twarz przyjazna, co było raczej wyjątkiem wśród obecnych tu ludzi. Zachęcona jej postawą, poprawiłam się na krześle i odwzajemniłam uśmiech.
– Pewnie. Proszę usiąść – dodałam nieco oficjalnie, bo nie wiedziałam z kim właściwie rozmawiam.
Dziewczyna wyglądała bardzo młodo, miała piękne blond włosy, a jej makijaż i sukienka, były niezwykle delikatne.
– Jestem Elena, ale wszyscy mówią do mnie Lena – rzuciła, wyciągając dłoń w moim kierunku.
Jej angielski był sztywny, a akcent twardy i dobrze słyszalny, więc zaciekawiona od razu zaczęłam rozmowę.
– Jestem Marie – odpowiedziałam, ściskając jej rękę. – Skąd pochodzisz? Twój akcent...
Dziewczyna się roześmiała, ale był to śmiech szczery i przyjazny.
– Pochodzę z Rosji. Uczę się angielskiego od kilku lat i na stałe mieszkam w Anglii, ale nie mogę wyzbyć się tej intonacji, która od razu mnie zdradza – wyjaśniła. – A ty? Skąd jesteś?
– Ja mieszkam w Kalifornii, ale pracuję teraz dla Oliviera Fienda.
– A, tak. Brat Kaima – rzuciła dziewczyna, spoglądając w kierunku mojego towarzysza.
– A ty? Skąd znasz Kaima i cały ród Fiendów? – zagadnęłam.
Dziewczyna spojrzała w kierunku brata Oliviera i uśmiechnęła się.
CZYTASZ
Piekielne zlecenie
Roman d'amourMarie, mimo swojego młodego wieku, otrzymuje intratne zlecenie na renowację starej posiadłości należącej do bardzo bogatej rodziny. Porzucając obawy przed nieznanym, decyduje się na wyjazd ze słonecznej Kalifornii i trafia na niewielką Angielską wie...