Rozdział 7

345 23 0
                                    


Z wypiekami na twarzy schyliłam się i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Myślałam nawet, że mężczyzna w końcu się zlituje i pomoże mi, ale on siedział z dłońmi splecionymi na biurku, obserwując moje poczynania. Ja natomiast, donosiłam partiami dokumenty, układając je na blacie w dość pokaźny stos. Kiedy skończyłam, stanęłam obok nich, czekając na polecenie.

– Zakładam, że pani wtargnięcie tu i ten stos papierów, wiąże się z renowacją mojego domu? – zagadnął.

Skinęłam głową, chcąc też odpowiedzieć, ale mężczyzna znów zaczął mówić.

– A czemu nie wspomniała pani o tym wczoraj przy kolacji? Jestem teraz dość zajęty, a o ile sobie przypominam, nie mówiła pani, że chce ze mną o czymś porozmawiać. Chyba, że coś mi umknęło? – dodał.

Poczułam się przez jego słowa jak kretynka, która nie ma pojęcia zarówno o swojej pracy, jak i tym, jak należy się zachować w kontaktach biznesowych. Musiałam jednak ratować sytuację, więc kaszlnęłam lekko, chcąc pozbyć się suchości w ustach.

– Tak, ma pan rację i przepraszam, ale byłam pewna, że Diana wspominała panu o tym, że będę potrzebować kilku rzeczy. Chciałabym zacząć już pracę, ale muszę uzyskać od pana kilka podpisów i zgodę pod wstępnymi kosztorysami – odparłam.

Starałam się mówić z pewnością siebie, ale kiepsko mi to wychodziło.

Mężczyzna westchnął przeciągle, po czym odchylił się na oparcie krzesła. Ja nadal stałam na baczność, czując coraz większą niechęć do przebywania zarówno w towarzystwie Oliviera Fienda, jak i w jego posiadłości.

– A nie przyszło pani do głowy, że Diana ma aż nadto swojej pracy i może nie pamiętać o tym, o czym pani już powinna. Zdaje się, że to nie moja asystentka odpowiada za renowację, tylko pani, więc nie rozumiem, dlaczego to Diana miała pamiętać o poinformowaniu mnie, że ma pani dla mnie jakieś dokumenty?

Jego ton był oschły, a słowa wypowiadane z dużą dozą nerwowości.

– Wcale nie chciałam, żeby Diana załatwiała za mnie moje sprawy. Po prostu, pomyślałam że wspomniała panu o tym – wyjaśniłam.

Mężczyzna powstrzymał się od komentarza na ten temat i w końcu wskazał mi miejsce.

– Skoro już pani jest, to proszę zaczynać. Nie mam całego dnia – skwitował.

Nie chcąc jeszcze bardziej go denerwować, zajęłam miejsce i zaczęłam po kolei wyjaśniać wszystkie kwestie. Trwało to dobrą godzinę, w czasie której mężczyzna zadał mi kilka pytań, na które odpowiedziałam z pełnym profesjonalizmem. Kiedy kończyliśmy, pokazałam też kosztorysy i oznajmiłam mu, ile pieniędzy będzie potrzebnych na rozpoczęcie prac. Myślałam, że sumy wywrą na nim jakiekolwiek wrażenie, ale on wydawał się być jedynie znudzony.

– Ustalmy pewną kwestię – zaczął, więc umilkłam, czekając na dalsze wyjaśnienia. – Liczę, że jest pani profesjonalistką, mimo naszego kiepskiego startu. Wynająłem panią, bo nie znam się na tych rzeczach i szczerze mówiąc, nie mam na nie czasu. To mój ojciec chciał tej renowacji. Jak dla mnie, dom mógłby pozostać taki, jak dotychczas. Umówmy się zatem, że dziś otworzę konto w banku, do którego dostanie pani wszelkie uprawnienia, przeleję tam kwotę, powiedzmy, dziesięciu milionów funtów i proszę tym rozporządzać. Jeśli będzie potrzebne więcej, proszę mi to tylko zgłosić, a ja zajmę się uzupełnieniem konta. W ten sposób, zaoszczędzimy swój wzajemny czas – zakończył.

Uchyliłam usta, ale po chwili zamknęłam je. Nie spodziewałam się, że dostanę tak wolną rękę. Było to wręcz niepokojące. Nie przywykłam do pracy, gdzie to ja decyduję w stu procentach o tym, co i gdzie kupię. Klienci zazwyczaj liczyli każdy cent, a tu miałam dostęp do ogromnych sum pieniędzy z zaznaczeniem, by nie zawracać właścicielowi głowy kolorami farb, czy materiałami, z których będą wykonane dywany.

Piekielne zlecenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz