Mimo tego, że Mikasa była przy mnie, nie spałam wcale dobrze. Co chwilę się budziłam, jednak to nie przez wydarzenia z wczoraj. Sama nie wiem, dziwnie się czułam z tym, że spałam z Mikasą w jednym łóżku. Jednak, czułam się bezpiecznie i byłam nawet szczęśliwa, że ona przy mnie teraz jest. Nie sądziłam, że mogę na Mikasie polegać. Zawsze bałam się z nią rozmawiać, bo myślałam, że nie będzie ją obchodzić co mówię. Jednak mimo moich obaw, Mikasa okazała się naprawdę kochaną osobą.
I w momencie, w którym sobie spokojnie myślałam, do pokoju wszedł Levi. Popatrzył na nas i wyszedł. Nic nie powiedział, a zazwyczaj coś mówił. To mnie trochę zaniepokoiło, mam się bać? Zakładam, że będę czyścić kible do końca życia.
No cóż mi teraz zostało, muszę obudzić dziewczyny jak zawsze. Z Mikasą było łatwo, bo tylko się podniosłam, a ta obudziła się zaraz później. Uśmiechnęłam się do niej i zeszłam z łóżka. Zabrałam Ymir kołdrę, no i oczywiście obudziła się od razu.
- Wstawaj, trzeba obudzić Christe - zaśmiałam się lekko i oddałam jej kołdrę. Wstała natychmiast.
Budzenie dziewczyn nigdy nie było trudne, bo jak obudziłam jedną, to robił się szum i zaraz inna wstawała, robił się jeszcze większy szum, zwłaszcza, jak obudziłam Ymir. I w ten sposób każda z nich w końcu wstała.
Ubrałam się szybko i wyszłam z dziewczynami na śniadanie. Wzięłam swoją jakże cudowną porcję chleba z łykiem wody i usiadłam przy stole. Chwilę później dosiadł się do mnie Armin i Connie. Popatrzyłam na nich, Armin miał strasznie poharatane dłonie, a Connie lekką bliznę. Raczej mu nie zostanie. Raczej..
- Cześć.. - uśmiechnęłam się lekko - Jak wam szło wczoraj na froncie?
- Na początku dobrze - powiedział Connie - Jednak później Eren przyleciał do nas, widziałem no i później to wszystko.. Na szczęście Erenowi nie stało się nic poważnego
- Byłem wczoraj u Jean'a, ale dalej się nie obudził. Martwię się o niego, cholera - westchnął Armin.
- Ja też - popatrzyłam na nich - Ale hej, nie rozmawiajmy o tym dobra? Jean się obudzi, jestem tego pewna.
Przytaknęli i na ich twarzach pojawił się lekko uśmiech. Na szczęście mam ich jeszcze przy sobie. Nie. Nie tylko ich. Mam jeszcze Mikasę, Christę i Hanji.. I pewnie jeszcze kogoś. Kogoś, kogo nie znam na tyle dobrze, ale ta osoba wie, że może na mnie liczyć. Każdy tutaj może na mnie liczyć. Nawet Eren.
__
Weszłam do pokoju, w którym leży teraz Jean. Popatrzyłam na niego. Śpi. Podsunęłam krzesło do jego łóżka i usiadłam na nim. Czyli już odzyskałeś przytomność, huh? Ale ci skopię mordę kiedy się obudzisz. W dodatku, jest już południe, czemu on sobie może spać, a ja nie? Ale chuj no nie wierzę.
Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi do środka. Nie byłam jakoś bardzo zaskoczona, bo jednak Jean miał wielu przyjaciół, a nawet parę adoratorek, chociaż temu się naprawdę dziwię, że ktoś w ogóle poleciał na ten jego koński ryj. Jednak, usłyszałam zamykanie drzwi i przekręcanie klucza. Odwróciłam się i zobaczyłam tego rudego, wrednego, obrzydliwego, obsranego Flocha. Jednocześnie chciałam wstać i wyjść, ale z drugiej strony nie mogłam ryzykować, żeby coś zrobił Jean'owi. Wstałam, gotowa wpierdolić mu najmocniej jak umiem. Najchętniej to powyrywałabym mu jego rude okropne włosy.
- Shh - przyłożył swój palec do ust - Chyba nie chcesz, żeby twój koleżka się obudził, co? Musi teraz odpoczywać po moim ataku, prawda?
- Po twoim ataku..? - byłam bardzo zdezorientowana. Jego ataku? Przecież to tytan go zaatakował, nie on - Łżesz. Nie ma szans, że tamtego dnia go jakkolwiek zaatakowałeś.
CZYTASZ
slumber party || hanji zoe x reader
Fanfiction[NIE SPRAWDZANE] Świat, w którym rządzą straszliwe, wielkie potwory, zwane tytanami. Ludzie boją się codziennie o swoje życie, zwłaszcza po straceniu muru Maria. Jednak [Y/N] nie poddała się i walczyła dalej. Miała wielu przyjaciół, starała cieszyć...