1.1

268 19 27
                                    

Obudziłam się czując delikatny pocałunek, składany na moich ustach.

- Dzień dobry, moja miła - ledwo otworzyłam oczy, a zobaczyłam Hanji uśmiechającą się do mnie szeroko. - Mam nadzieję, że jesteś wyspana, bo dziś czeka cię intensywny trening.

Jęknęłam. Czy wydarzenia poprzedniej nocy nie były intensywnym treningiem? Nie. Jeśli to miał być trening, był najlepszym, jaki przeżyłam w całym moim życiu.

- Mhm - przeciągnęłam się i wstałam z łóżka - Jestem już wystarczająco rozciągnięta, pułkownik - mrugnęłam jednym okiem do Hanji, podnosząc z podłogi moje ubranie - Żaden trening nie jest dla mnie teraz straszny.

- Tak, tak, moja miła - odparła, podnosząc się z łóżka. Zaczęła intensywnie się we mnie wpatrywać, a ja poczułam, że moje policzki zalewają się rumieńcem - Czasami chciałabym, żebyśmy żyły w normalnych czasach - rzuciła nagle, związując włosy.

- Hm? Nie rozumiem.

- Rozumiesz. Te wszystkie tytany, żandarmeria, zwiadowcy, mury. To wszystko jest jakieś takie.. Nienormalne, nie uważasz?

Zamurowało mnie. Nie rozumiałam co Hanji ma na myśli. Całe moje życie tak wyglądało. Mury wokół mnie, pijana żandarmeria i w moich oczach idealni zwiadowcy. Od dziecka chciałam być częścią tych idealnych ludzi.
Ale jednak, Hanji siedziała tu przede mną, twierdząc, że świat jest nienormalny.

- Czy kiedykolwiek było normalnie? Od kiedy się urodziłam, jest tak, jak było. No dobra, nie mamy muru Maria, a ja jestem dorosła, ale poza tym nic się nie zmieniło - odpowiedziałam, zapinając guziki od swojej koszuli. Hanji westchnęła, a mnie się coś przypomniało.

- Jean twierdzi, że tak naprawdę tytani to ludzie, którzy opanowali sztukę zmieniania się w te okropne bestie. Nie wiem jak niby ma to działać, ale takie są jego słowa - popatrzyłam na nią kiedy zakładała okulary - I jeszcze.. - wzięłam głęboki wdech. Miałam tego nikomu nie mówić, ale ufam Hanji i wierzę, że nie zrobi niczego głupiego. - Floch powiedział, że to on nas zaatakował. To by potwierdzało teorię Jean'a. Zagroził mi, że jeśli o tym komukolwiek powiem, mogę pożegnać się z bliskimi mi osobami - powiedziałam to na jednym wydechu, przez co zakasłałam lekko. Hanji nic nie odpowiedziała, zastanawiała się. Skończyłam się ubierać i pocałowałam jej policzek - Będę się już zbierać, chciałabym odwiedzić Jean'a. - Przytaknęła, a ja wyszłam z jej gabinetu.

__

Stwirdzilam, że nie chcę dziś iść na śniadanie. To nie tak, że nagle jestem na jakiejś diecie, po prostu nie chciałam marnować czasu. Wychodząc z gabinetu Hanji, skierowałam się prosto do skrzydła szpitalnego, do sali, w której leżał Jean. Weszłam do środka i poprosiłam pielęgniarkę, aby wyszła, co ta posłusznie zrobiła. Zamknęłam drzwi na klucz, żeby znów nikt tu nie wszedł. Jean tylko popatrzył na mnie i skinął głową. Rozumiał mnie bez słów, co bardzo doceniałam.

Usiadłam obok niego na łóżku i złapałam jego dłoń, ściskając ją lekko. Jean zrobił to samo, tak mocno, jak tylko mógł. Biedny, musi leżeć tu przynajmniej przez następne dwa tygodnie, przykuty do łóżka. Generał Erwin obiecał, że nie wyruszymy na kolejną misję, dopóki wszyscy nie wyzdrowieją. Dzięki temu Jean ma okazję się porządnie wykurować.
Oczywiście w tym czasie reszta osób musi dalej uczestniczyć w treningach. Boję się, że Jean będzie czuł się gorszy przez to, że podczas kiedy inni ciężko pracują, on leży i się kuruje. Ale to dla jego dobra. Wierzę, że gdy będzie już w pełni zdrowy, że gdy wróci na treningi, szybko dorówna formą reszczie osób, które w tym czasie cały czas trenowały.

- Nie wierzę, że przeżyłeś coś takiego, ale cieszę się, że dalej tu ze mną jesteś - popatrzyłam na niego, uśmiechając się - Ale teraz muszę ci coś opowiedzieć

slumber party || hanji zoe x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz