✨ 3 ✨

48 5 0
                                    

Jako iż była sobota i ładna pogoda, postanowiłem się przejść. Po wyjściu odetchnąłem świeżym powietrzem, a po chwili się rozejrzałem. Żadnej potencjalnej osoby, która mogłaby na mnie wpaść. Uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę parku. Było dosyć wcześnie dzięki czemu praktycznie byłem tu sam. Reszta pewnie jeszcze spała lub była w pracy.

Usiadłem na ławce przy altanie, która była ustawiona w kierunku małego stawu. Właściwie po chwili już na niej leżałem z przymkniętymi oczami. Do tego założyłem słuchawki i puściłem jakieś piosenki z mojej playlisty. Naprawdę przyjemnie.
Po jakimś czasie czułem, że odpływam. Już byłem na granicy snu, gdy nagle usłyszałem płacz dziecka. Świetnie. Ludzie zaczęli wychodzić z domów. Podgłośniłem muzykę i kontynuowałem swoje zajęcie.

Nie wiem ile czasu minęło, ale obudził mnie... ktoś. Zasłaniał mi słońce przez co z początku nie poznałem kto to. Właściwie zastanawiałem się czy chcę wiedzieć. Zamknąłem ponownie oczy i odwróciłem się na bok. Dzięki słuchawkom nic nie słyszałem. Do czasu aż ten ktoś mi jednej nie wyjął. Do czegoś takiego zdolne były tylko dwie osoby. Teraz już tylko dwie...

- Czego? - podniosłem się i przeciągnąłem.

- Wybacz. C-chciałem tylko ci to oddać. - wyciągnął bluzę w moją stronę.

- Co? Aah to ty. - jakim cudem przez ostatnie 6 miesięcy nie wpadłem na niego ani razu, a teraz widzę go raz na dzień. - Możesz mnie nią przykryć i sobie iść. - znów się położyłem. Nie płacz Seokjin, nie teraz. Poczułem na sobie materiał. Pytanie tylko czy poszedł. Na samym początku lubił zostawać bez powodu. Zaryzykuję. - Coś jeszcze?

- C-co? - wiedziałem. - Właściwie to mam jedną sprawę. Ale musisz mi odpowiedzieć szczerze.

- Dobra, ale tempo. - wstałem szybko, ale nie spodziewałem się, że będzie się pochylał i uderzyliśmy się głowami. - Ałć... no i co robisz?

- Mm przepraszam... - no i jak ja mam udawać, że jestem na niego zły czy obojętny. - Spójrz na tą jedną rzecz i mi to wyjaśnij.

- Wow jaki nagle stanowczy. - spoważniał, ale widać było, że się bał. Tylko czego on może ode mnie chcieć. Wyciągnął telefon i pokazał mi ekran. - Co to jest?

- Spójrz. - przewróciłem oczami, a potem mnie zatkało. Czułem jak serce podchodzi mi do gardła. Niestety swoją reakcją zdradziłem mu, że wiem co to jest. Nasze wspólne zdjęcie. Potem zaczął przesuwać dalej. My w szkole, my na spotkaniu z przyjaciółmi, u mnie w domu, jak się przytulamy... Przecież jego rodzice mieli wszystko usunąć!

- I co? Myślisz, że to ja? Może to jakiś photoshop. Mam inny kolor włosów jakbyś nie zauważył. Zresztą nawet się nie znamy. - świetna strategia Jin. Udawaj, że też nic nie pamiętasz. - Muszę już iść. - sprintem uciekłem do Hoseoka.

Zapukałem do niego upewniając się wcześniej, że chłopak za mną nie pobiegł. Następnie wszedłem do środka. Zastałem gospodarza samego w salonie. Zmachany oparłem się o kolana, a potem usiadłem obok niego. Jak dobrze, że już nie spał, bo z nim to różnie bywa. Zwłaszcza w sobotę.

- Przed kim znowu uciekałeś? - zaśmiał się.

- Przed Jeonem. - momentalnie spoważniał.

- Jak to? Co? Czemu? Co mu zrobiłeś?

- A czemu od razu ja? Wiem jaki jestem, ale tym razem spanikowałem. Pokazał mi nasze wspólne zdjęcia. - głos mi się załamał. - Chciał żebym mu to wyjaśnił, a ja powiedziałem, że to zmontowane i uciekłem. - złapałem za poduszkę i schowałem w niej twarz. Poczułem rękę na ramieniu, a po chwili mnie objął. - Jestem beznadziejny.

- Jinnie, wcale nie jesteś. Po prostu... pogubiłeś się, ale to tylko chwila. Zadzwonić po Namjoona? - spojrzałem na niego dziwnie. - Okej głupie pytanie. Uważam, że powinieneś tam do niego wrócić. Skoro i tak już widział zdjęcia, to kiedyś sobie przypomni, a...

- I tak już zepsułem.

- Właśnie to chciałem powiedzieć. Dlatego idziemy.

- Co? Nigdzie nie idę. - ciągnął mnie, ale złapałem się za kanapę. - Hosieeek niee... Proszę cię. Jeśli lubisz mnie choć w małym stopniu to mnie puść.

- Jesteś uparty jak osioł. - zwolnił uścisk. - To sam do niego pójdę.

- Nie! Hoseok proszę cię! - zablokowałem mu drzwi.

- No dobra już! I tak nie wiedziałbym co powiedzieć. - chwilę się zastanowił. - Jednak wiem. Prawdę.

Przez resztę czasu uspokajał mnie przed kolejnym beznadziejnym serialem. Wypiłem ze 3 kubki kakao i jedną herbatę z miętą.
To ciekawe, że mając dwie osoby, z którymi mogę robić wszystko i pogadać o wszystkim, z tą tylko różnicą, że jedną znam dłużej - zakochałem się w tej drugiej. Ciekawe co teraz sobie myśli. O mnie, o nas, o sobie. Wiem co ja myślę: jestem głupim i tępym tchórzem. Przecież ja stąd teraz nie wyjdę. A co jeśli on mnie śledził? I stoi pod drzwiami? Albo przypomniał sobie gdzie mieszkam i tam czeka? Zaraz palpitacji dostanę.

- Aish! - wymsknęło mi się, a Hosiek aż podskoczył.

- Denerwujące myśli?

- A żebyś wiedział. Jeszcze chwila i paranoi dostanę. Mogę u ciebie zostać na noc?

- Nie mam nic przeciwko, ale nie przesadzasz przypadkiem? Myślisz, że czeka na ciebie pod drzwiami? Wyluzuj trochę. Może chodź na balkon się przewietrzyć. - pociągnął mnie za sobą. - Na szczęście nie pada.

Pochyliłem się i oparłem czołem o barierkę, pozwalając moim rękom swobodnie zwisać. Westchnąłem parę razy, patrząc w kafelki. Co jest ze mną nie tak? Dlaczego sytuacja się powtarza? Tylko tym razem ja wiem o tym co było, a on nie. Obym koszmarów przez to nie miał.

- Dobra dosyć tego. Wychodzimy.

- Co?

- Możesz u mnie zostać, ale jak teraz gdzieś wyjdziemy.

- Wtedy to nie będzie miało sensu...

- No chyba nie zamierzasz się u mnie zaszyć na stałe aż odpuści albo znowu zapomni. Normalnie cię nie poznaję.

Zostałem siłą zmuszony do spaceru. Przez cały czas się rozglądałem i byłem przyklejony do ręki Junga. Zacząłem się trochę trząść i zrobiło mi się niedobrze. Głupi stres. Przyjaciel to zauważył i zatrzymał się. Złapał mnie za ręce i spojrzał mi w oczy.

- Jin, spokojnie. Nic się nie stanie. Nie masz się czego bać. Pomyśl, że już sobie poszedł. Weź głęboki wdech i policz do dziesięciu. - zrobiłem jak powiedział. Trochę lżej mi się zrobiło. - Boisz się swojego byłego? Chociaż właściwie to nawet nie zerwaliście. - ruszył dalej, nadal trzymając mnie za rękę.

- A jak inaczej traktować wypadek ze skutkiem utraty pamięci i pół roku nie widzenia się. Wręcz unikania z mojej strony. To nie tak, że bym go zostawił. Wszystko mogłoby być dobrze, gdyby mnie wtedy nie uratował. - muszę zacząć myśleć o czymś innym. - Idziemy coś zjeść?

- Okej. - widziałem jego bezsilność. Jego też było mi szkoda, bo choć sam sobie nie radziłem, to pomocy nie chciałem przyjąć.

- Przepraszam. - szepnąłem i go przytuliłem. Chwila słabości, na pewno zrozumie. Staliśmy razem na chodniku wtuleni w siebie, a ja płakałem. Nie dość, że tchórz to jeszcze beksa...


Forget-me-not || ᴶᶤᶰᵏᵒᵒᵏ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz