1

771 19 3
                                    


Papierowy samolocik wylądował na jej biurku równo o 16:55.

Laska, co powiesz na wspólny obiad? Gin

Na odwrocie kartki napisała kilka słów i różdżką wprawiła ją w ruch. Miała dość pracy na dziś. Zamknęła wszystkie akta, schowała popielniczkę do szuflady i usunęła wszystkie papierki po cytrynowych cukierkach, których jadła zdecydowanie za dużo.

Z fotela ściągnęła żółtą marynarkę i założyła ją na ramiona. Oprócz tego miała na sobie białą sukienkę przed kolano i beżowe szpilki, od których powoli zaczynały ją boleć nogi. Sięgnęła po torebkę i spojrzała na zegarek. 17:00. Idealnie.

Wyszła z gabinetu, pożegnała Lucy z recepcji i wyszła przed budynek. Jak na wrzesień pogoda była naprawdę ładna. Słońce świeciło przyjemnie, tak że nawet delikatny chłodny wiatr nie był dziś straszny.

Wyciągnęła papierosa i odpaliła go różdżką. Zaciągnęła się mocno i przymknęła powieki. Jeszcze rok wcześniej nie powiedziałaby, że tak się uzależni. Palenie pomagało w każdej sytuacji - ze stresem w pracy, po rozstaniu i po kłótni z rodzicami. Cudowna używka.

- Miałam nadzieję, że skończysz zanim wyjdę - odwróciła się słysząc głos Ginny.

Jej mina znowu wyrażała niezadowolenie z tego co zobaczyła.

- Mówisz to za każdym razem. Mogłabyś dać sobie siana? - rzuciła peta na chodnik i przydeptała czubkiem szpilki. - Idziemy?

Rudowłosa spojrzała na nią spode łba, ale nie powiedziała ani słowa. Ruszyły do ulubionej włoskiej knajpy oddalonej od biurowca od niecały kilometr.

Obie pracowały w kancelarii prawnej Holta Signera. Hermiona jako prawnik specjalizujący się w rozwodach, a Ginny jako asystentka samego prezesa.

Złożyły zmówienie i czekając na makarony postanowiły obgadać parę osób.

- Widziałaś dzisiaj Anę? Wyglądała okropnie - powiedziała Ginny.

- Na szczęście nie. Cały dzień spędziłam nad aktami Amberów. Dostanę kurwicy od tej sprawy. Żadne z nich nie wie czego chce - odpowiedziała zdenerwowana Hermiona poprawiając grzywkę.

- Nie masz czasem dość tej roboty? - zapytała z westchnieniem panna Weasley. - Wiesz, mogłybyśmy wyjechać gdzieś w tropiki i tam zamieszkać z tubylcami. Budzę się z taką myślą średnio 3 razy w tygodniu.

- Kochany prezes aż tak daje się we znaki? - zaśmiała się brunetka. - Myślę, że szybciej wracałybyśmy z tych tropików tutaj.

- Może... Co nie znaczy, że nie wolno mi marzyć.

Po obiedzie Hermiona wróciła do mieszkania. Wzięła gorącą kąpiel, ubrała się w koszulkę nocną i spędziła wieczór czytając kryminał.

Coś niespodziewanego. TeomioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz