7

311 14 0
                                    

Całą niedzielę czuła się zrelaksowana i spełniona. Nott okazał się wspaniałym kochankiem, nie żałowała spędzonej z nim nocy. Wręcz przeciwnie, utwierdziła się w tym, że mogłoby być z tego coś więcej.

W poniedziałek przyszła do pracy z nową energią i mnóstwem zapału. Humor jeszcze bardziej jej się poprawił, gdy na biurku zobaczyła bukiet żółtych tulipanów. Na kartce wśród kwiatów przeczytała.

Dziękuję za miłe chwile. Będę dziś na Ciebie czekał po pracy. Całuję, Teo

Uśmiechnęła się pod nosem. Zapowiadał się intensywny dzień, nie tylko zawodowo.

***
Opadła zmęczona obok mężczyzny. Oboje oddychali ciężko po intensywnym seksie. Okazało się, że lubią to samo - ona bycie dominowaną, a on dominację. Idealnie się uzupełniali.

- Jesteś niesamowita - powiedział Teo z zachwytem.

- Wiem - zaśmiała się sięgając po papierosa. - Poczęstujesz się?

- Nie, dzięki. Herm, jakie masz plany na sobotę?

- A co, chcesz mnie poznać ze swoją matką? - zaśmiała się zdziwiona.

Jego twarz była poważna, a wzrok niepewny.

- A gdybym chciał to co byś powiedziała?

Pobladła. Ich relacja dopiero się rozkręcała, a on wyskakiwał z czymś takim.

- Że jebnąłeś się w głowę. Nigdzie nie idę.

- Żartowałem - zaśmiał się. - Chociaż to też prośba żebyś gdzieś ze mną poszła. W weekend jest wesele Pansy Parkinson. Pomyślałem, że fajnie byłoby mieć cię tam przy sobie.

Zastanowiła się. Z jednej strony nie chciała jeszcze oficjalnie pokazywać się z Nottem, ale z drugiej to i tak było nieuniknione.

- Dobrze.

- Nie pożałujesz, zobaczysz.

Pocałował ją mocno przyciągając do siebie.

- Pokaż mi co dostanę za to, że z Tobą pójdę - wymruczała mu do ucha.

Teo zaczął schodzić pocałunkami w dół, a gdy dotarł językiem tam, gdzie chciała, cieszyła się, że się zgodziła.

***
Stała przed lustrem oceniając swój wygląd. Ubrała koronkową ciemnozieloną sukienkę do połowy łydki, beżowe szpilki i czarną torebkę. Włosy spięła w niskiego koczka i nałożyła delikatny makijaż.

Punktualnie o 14 do drzwi zadzwonił Teo. W czarnym garniturze i zielonym krawacie prezentował się obłędnie.

- Hej, piękna - pocałował ją w usta i wręczył róże.

- Hej, to dla mnie? - zdziwiła się. - Dziękuję.

Odwróciła się, aby włożyć kwiatka do wody, ale mężczyzna przysunął ją do siebie tak, że uderzyła plecami o jego tors.

- Gdyby nie to, że musimy wychodzić wziąłbym cię tu i teraz - wymruczał jej do ucha niskim głosem. - Ale obiecuję, że po powrocie tak szybko nie zaśniesz.

Przygryzł płatek jej ucha, po czym odsunął się i popchnął ją lekko w stronę kuchni.

- No idź, spóźnimy się przez ciebie.

Na miękkich nogach i z wilgocią między nimi znalazła wazon, włożyła do niego róże i teleportowała się na przyjęcie.

Coś niespodziewanego. TeomioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz