Kolejnego dnia zaczynała pracę od spotkania z nowym klientem. Usiadła w fotelu dokładnie o 9 i w tej samej chwili usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziała pewnie wstając od razu.
Przez drzwi wszedł wysoki brunet. Krótkie włosy miał uniesione do góry w artystycznym nieładzie, a błękitne oczy patrzyły wesoło. Miał na sobie białą koszulę, granatową marynarkę i czarne spodnie oraz buty.
Hermiona od razu go poznała. Miała bardzo dobrą pamięć do twarzy.
- Teodor Nott - powiedziała. - Miłe spotkanie.
- Witaj Hermiono - jego głos był męski i głęboki. Od razu jej się spodobał.
- Umówić się z tobą to istny cud - powiedział dwuznacznie. A może to tylko ona odebrała to jako dwuznaczne. Za długo nie miała faceta.
- Dziękuję, uznam to za komplement - podali sobie ręce, a Hermiona gestem poprosiła go o zajęcie miejsca. - Napijesz się czegoś?
- Poproszę kawę. Nie miałem czasu rano wypić, a bez niej ciężko mi funkcjonować - zaśmiał się lekko.
Szatynka podeszła do ekspresu stojącego w rogu pokoju. Zawsze lubiła świeżo parzoną kawę, a ta robiona przez nią smakowała najlepiej. Nawet w tej kwestii była samowystarczalna.
- Słucham, w czym mogę ci pomóc - zapytała, gdy już oboje wzięli łyk czarnego napoju.
- Dostałem to w poniedziałek. Pozew rozwodowy. Moja żona uważa, że z mojej winy.
Podał jej dokumenty i miał czas, aby się jej przypatrzeć, gdy je oglądała.
Bardzo się zmieniła od szkoły. Jej włosy sięgały ramion i miała delikatną grzywkę optycznie wyszczuplającą twarz. Ubrała się w obcisłą sukienkę w kolorze bordowym z rękawem 3/4, a na nogach miała czarne szpilki. Tym co najbardziej go zaintrygowało była stojąca na biurku popielniczka i tatuaż na lewej ręce. Od wewnętrznej strony nadgarstka miała szkic lwa.
- Nott? - dotarło do niego.
- Tak? Przepraszam, zawiesiłem się. Widać kawa nie zaczęła jeszcze działać - wymyślił na poczekaniu i posłał jej uroczy uśmiech.
- Pytałam o powództwo. Twoja żona wpisała: Różnica charakterów. Wiesz dlaczego?
- Wiem. Chciała dziecka, a ja nie.
- Nie rozmawialiście o tym przed ślubem? - zapytała zdziwiona. Nagle Teodor wydał jej się całkiem bezmyślny.
- Rozmawialiśmy, a ona wiedziała jakie mam zdanie na ten temat. Mówiłem, że nie wiem czy będę gotowy na dzieci. Zgodziła się za mnie wyjść wiedząc, że mogę nie zmienić zdania. A teraz próbuje wmówić, że rozpad tego małżeństwa to moja wina.
- Kochasz ja? - powiedziała Hermiona. Wolała wiedzieć od razu.
- Nie wiem... - westchnął. - Ciężko nagle zapomnieć o 7 wspólnych latach, ale z powodu chęcią zostania matką totalnie jej odjebało. Przepraszam, odwaliło - zmieszał się. Hermiona popatrzyła na niego z lekkim uśmiechem. - A ja nie chcę mieć dziecka. Nie wyobrażam sobie z nią być, nie po tym co zrobiła.
Porozmawiali jeszcze kilkanaście minut, a gdy Teo wychodził z jej gabinetu, Hermiona pomyślała, że idealnie go rozumie.
CZYTASZ
Coś niespodziewanego. Teomione
FanfictionNiespodziewanie w życie Hermiony wchodzi były Ślizgon.