5

358 16 0
                                    

Hermiona poprosiła o dwutygodniowy urlop w poniedziałek rano. Jej szef nie był z tego powodu zachwycony, ale ostatecznie zgodził się i o 9:30 była wolna. Wyszła przed budynek i zapaliła papierosa.

Pogoda nie była zachęcająca do stania na zewnątrz, ale jej to nie przeszkadzało. Dzień wcześniej zamówiła wycieczkę na Malediwy. Musiała dostać ten urlop i nie przyjmowała do myśli innego scenariusza.

Rozmarzona gorącym słońcem i opalenizną, nie zauważyła, że ktoś do niej podszedł. A tym kimś był Teodor Nott.

- Dzień dobry, pani mecenas - przywitał się grzecznie z uśmiechem na twarzy. - Nie spodziewałem się, że spotkam panią o tej porze na zewnątrz.

- Dzień dobry. Właśnie zaczęłam urlop, świętuje - odparła pokazując mu używkę.

- Mogłem się domyślić, że nie jesteś tak ułożona jak kiedyś - zaśmiał się.

- Co tu robisz?

- Przyszedłem uregulować rachunek za rozwód. Jeszcze raz dziękuję.

- Przecież to moja praca.

- Dasz się zaprosić na śniadanie? - spróbował.

Zawahała się krótko, ale już po chwili podążali do naleśnikarni.

***
Dwa dni później Hermiona leżała z drinkiem na leżaku czytając książkę. Tanie romansidło kupione na lotnisku okazało się strzałem w dziesiątkę, jeśli chodzi o odmóżdżenie.

Niestety, spokojną lekturę zaburzył jej nagły wypadek. Mały chłopiec o ciemnych włosach, na oko czteroletni, przewrócił stojący obok niej leżak.

Szatynka zaalarmowana hałasem podniosła się z miejsca i podeszła do dziecka.

- Nic ci nie jest? - zapytała.

- Nie - odparł chłopczyk. - Przepraszam.

W jego oczach zalśniły łzy, ale nie dał im wypłynąć.

- To nic. Widzisz, już wszystko jest na swoim miejscu. Gdzie twoi rodzice?

- Jedzą obiad, miałem sobie tylko pozwiedzać basen - powiedział rezolutnie.

- Chodź, zaprowadzisz mnie do nich.

Ruszyli w stronę tarasu, na którym rozłożone były stoliki. Chłopiec doprowadził ją do jednego z nich. Zauważyła blondyna i ładną brunetkę.

- Daniel, co się stało? - zapytała matka.

- Dzień dobry, państwa syn przewrócił jeden z leżaków, pomyślałam, że odprowadzę go żeby nie zdemolował reszty kurortu - zaśmiała się.

Nagle popatrzyła na twarz ojca dziecka, a jej serce się zatrzymało. Nie widziała go dobrych kilka lat, a mimo to nie miała problemu żeby go rozpoznać.

- Malfoy - wyrzuciła. Nie mogła powiedzieć ani słowa więcej.

- Tak, Draco Malfoy, znamy się?

- O tak, znamy się - odpowiedziała chłodno, gdy już odzyskała rezon. - Chociaż wolałabym żeby było inaczej.

Odwróciła się z zamiarem odejścia, gdy usłyszała głos kobiety.

- Przepraszam, może pani zaczekać?!

Zawahała się, ale powoli wróciła do stolika.

- Dziękuję za odprowadzenie syna. Przepraszam, ale zna nas pani? - zapytała delikatnie brunetka.

- Nie, znam pani męża - spojrzała na jej obrączkę. - I nie mam w związku z tym dobrych wspomnień.

- Jak ma pani na imię? - wtrącił Draco.

- Hermiona. Coś ci to mówi? - zapytała twardo patrząc mu prosto w oczy.

Draco pobladł bardziej niż mogłoby się wydawać, że jest w stanie.

- Granger - wychrypiał. - Zmieniłaś się.

- A ty wątpię i nie chce się przekonywać czy mam rację. Do widzenia.

Szybkim krokiem opuściła teren restauracji.

***
Wpadła do wynajmowanego domku i trzasnęła drzwiami. Nie mogła uwierzyć, że spośród wszystkich osób na świecie akurat Malfoy i jego rodzina znajdą się w tym samym miejscu co ona.

- Kurwa! - krzyknęła.

Nie sądziła, że już w ciągu pierwszych dni tutaj straci ochotę na wypoczynek. Miała jednak cichą nadzieję, że nie spotka ich już nigdy więcej.

Kiedy następnego dnia schodziła na śniadanie, miała lepszy humor niż gdy kładła się spać. Niestety, zniknął on tak szybko jak się pojawił, gdy na horyzoncie ujrzała żonę Malfoya.

- Dzień dobry, możemy porozmawiać? - zapytała cicho. - Draco nie ma ze mną.

- Dzień dobry - odpowiedziała i zastanowiła się chwilę. Argument, że Malfoya nie ma w pobliżu przekonał ją do rozmowy.

Usiadły w restauracji i zamówiły po kawie.

- Jeszcze raz dziękuję za odprowadzenie syna. Mały ma etap zainteresowania wszystkim czym nie powinien - zmieszała się. - Ale ja nie o tym, nie chce pani zajmować całego dnia.

- Przejdźmy na ty, będzie łatwiej. Hermiona Granger.

- Jade Malfoy.

Hermiona skrzywiła się słysząc to nazwisko. Jade wydawała się bardzo uprzejma i wyglądała na miłą.

"Całkowite przeciwieństwo męża", pomyślała.

- Chciałam tylko zapytać skąd znasz mojego męża. On... Nie chciał mi powiedzieć kim jesteś, a odniosłam wrażenie, że coś ci zrobił.

- Nie chodziłaś do Hogwartu, prawda?

- Nie. Do Beauxbatons.

- Więc nie widziałaś na właśnie oczy jak zachowywał się twój mąż. Byliśmy na jednym roku, on w Slytherinie, ja w Gryffindorze. Powiedzieć, że nie przepadaliśmy za sobą to mało. Jestem z mugolskiej rodziny, a Malfoy jako czystokrwisty arystokrata miał z tym wielki problem.

Jade wpatrywała się w Hermionę nieprzytomnym wzrokiem

- Ja... Wiedziałam, że nie był idealny, ale nie sądziłam, że aż tak dawał się ludziom we znaki.

Zasłoniła twarz dłońmi. Hermionie zrobiło się jej żal. Co by nie było, mówiła o jej mężu.

- Nie widziałam go kilkanaście lat, może w tym czasie poszedł po rozum do głowy. Ale nie dziw mi się, że tak zareagowałam. Czekałam na jakiś głupi komentarz odnośnie mojego pochodzenia albo wyglądu.

- Draco to naprawdę dobry człowiek, przysięgam. Jeśli to wszystko co mówisz to prawda to teraz jest całkiem inny. Jest dobrym mężem i ojcem.

- Może. Co nie zmienia faktu, że nie pałam do niego sympatią. Za to ciebie było mi miło poznać. Niestety muszę już iść, za 10 minut mam masaż.

- Jasne. Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną porozmawiać. I przepraszam. W imieniu męża - spojrzała na nią skruszona.

- Nie masz za co. Już dawno o tym zapomniałam.

Odchodząc od stolika jednak przeszło jej przez myśl czy nie kłamała.

Coś niespodziewanego. TeomioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz