Rozdział 2

281 34 5
                                    

- Jeszcze kilka pieprzonych dni i jestem wolny. Nie chce mi się chodzić na tą rehabilitację- kolejny dzień po rehabilitacji i kolejne 10 minut Irwina, na wyrzucenie z siebie tego, jak bardzo tego nie cierpi.

- Wytrzymasz jeszcze ten tydzień. Wtedy będziesz mógł robić co Ci się żywnie podoba, ale ostzregam, jak będziesz chciał wziąć udział w tych wyścigach, o kórych ostatnio mówił Hemmings, to Ci nogi z dupy powyrywam i już nigdy nie wsiądziesz do samochodu- ostrzegłam go, ponieważ ostatnio tak się napalili na to z Lukiem, ze musiałam ich siłą zatrzymać w domu, bo chcieli na to jechać. Po moim trupie.

- Co Ty widzisz niebezpiecznego w wyścigach? Przestań zachowywać się jak moja matka. Od czasu kiedy wyszedłem ze szpitala zachowujesz się jak matka, a nie jak moja dziewczyna- blondyn teatralnie wyrzucił ręcę do góry, żeby pokazac mi, jak bardzo jest zirytowany, ale tym razem przesadził.

- Nie sądzisz, że się po prostu o Ciebie martwię? W przeciwieństwie do Ciebie, ja słuchałam co mówił lekarz. Jeśli nadwyrężysz nogę, możesz kuleć do końca życia. Chcę tylko, żebyś wyzdrowiał.- powiedziałam spokojnie, nie chcąc wszczynać kłótni, ale jak widać Irwinowi nie da się tak łatwo nic wytłumaczyć.

- Martwisz się o mnie? Traktujesz mnie jak jajko!

- To, że nie pozwalam Ci na niebezpieczne rzeczy, nie znaczy, że traktuje Cię jak jajko. Pomyśl Ash, a jeśli już znajdziesz konkretny powód do kłótni to daj znać, bo mam dosyć codziennego wykłócania się o bzdety. Ja już tego nie wytrzymuję- nadal mówiłam spokojnie, ale Ashton był w jakimś amoku. Gdy chciałam odejść, złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie, a następnie popchnął na ścianę. Zabolało. Cholernie zabolało.

- Jeszcze nie skończyłem z Tobą rozmawiać- syknął patrząc mi prosto w oczy.

- Chcesz mnie teraz uderzyć? Śmiało, ale to będzie równoznaczne z zakończeniem naszego związku- już nie byłam spokojna. W moich oczach zbierały się łzy. Miałam tego dość. Jak na zawołanie Ashton doszedł do siebie i automatycznie puścił mój nadgarstek i odsunął się ode mnie.

- Rose, ja... ja nie chciałem. Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło- chłopak zaczął nerwowo chodzić po pokoju i szeptać do siebie jakim to jest idiotą, ale ja już nie miałam siły. Nie dziś.

Szybko ulotniłam się z salonu, w którym się znajdowaliśmy i zaszyłam się w naszej sypialni. Zamknęłam drzwi i osunęłam się po nich na ziemię. Łzy zaczęły spływać po moich polikach, zostawiając po sobie czerne ślady tuszu do rzęs, ale mnie to nie obchodziło.

Ashton prawie podniósł na mnie rękę. On chciał mnie uderzyć. Przez chwilę naprawdę się go bałam.

Rozumiem to, że jest sfrustrowany brakiem możliwości życia jak dawniej, brakiem adrealiny, którą uwielbiał, ale nie rozumiem, dlaczego wyładowuje ją na mnie.

To zabolało. Jego słowa, jego silna dłoń zaciśnięta na moim nadgarstku, jego spojrzenie. To mnie przerasta. Od kiedy Ash chodzi na rehabilitację jest ciągle poddenerwowany i ma problem ze wszystkim co go otacza, ale przecież wie, że to już niedługo się skończy.

Siedziałam na podłodze i płakałam. Byłam bezsilna. Ash miał pokazać mi co to znaczy kochać, a tymczasem co się dzieje? Codzienne kłótnie, o byle co, zazdrość o każdego mijanego chłopaka, zaborczość, a teraz to. Wiem, że muszę być silna, bo to wszystko się skończy, ale nie potrafię. To nie jest takie proste. MAm wrażenie, jakbym tylko ja walczyła już o ten związek.

- Rose, przepraszam, kochanie, otwórz drzwi. Chcę porozmawiać- kiedy usłyszałam Ashtona po drugiej stronie drzwi rozpłakałam się jeszcze bardziej. Nie mogłam się ruszyć. Bałam się go. Nie chciałam nigdy do tego dopuścić, a teraz siedzę i nie potrafię otworzyć drzwi mojemu chłopakowi. Mojemu chłopakowi, który twierdzi, że mnie kocha.

- Proszę, wpuść mnie- nadal stał pod drzwiami, a ja w końcu podniosłam się, lecz nie po to, aby otworzyć mu drzwi. Zamiast tego wzięłam do rąk telefon i zadzwoniłam do osoby, która była mi najbliższa. Po kilku sygnałach usłyszałam głos Michaela.

- Przyjedź po mnie, proszę- szpnęłam i się rozłączyłam, a łzy nadal nie przestawały wypływać z moich oczu.

***

Pierwsza drama time!

Co o tym sądzicie? Pogodzą się? Rose zostawi Ashtona?

Życie nie jest usłane różami...

Do następnego misiaki,

Cya xx

Hope for Love // a.i.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz