- Rose!- była dziewiąta rano, a Ashton postanowił obudzić mnie w dość oryginalny sposób.
- Myślę, że w normalnych związkach, chłopak w inny sposób budzi swoją dziewczynę- jęknęłam, odwracając się do chłopaka twarzą.
- W taki sposób?- mruknął i przysunął się do mnie, by następnie złożyć na moich ustach delikatny, ale bardzo słodki pocałunek.
- Już nie śpię, więc to się nie liczy- wytknęłam mu język i podniosłam się z łóżka- a tak swoją drogą, po co mnie budziłeś?
- Co byś powiedziała na randkę?
Przez chwilę stanęłam w miejscu i analizowałam jego słowa. Czy on właśnie proponował mi randkę? Cóż... to chyba normalne w związkach, prawda?
- Powiedziałabym, że bardzo chętnie- uśmiechnęłam się w jego stronę, co chłopak natychmiastowo odwzajemnił, a w jego polikach pojawiły się te przeurocze dołeczki.
- W takim razie, idziemy dzisiaj na romantyczną kolację do KFC- Ashton wyszczerzył się i wypiął dumnie pierś, na co mi szczęka opadła. Romantyczna kolacja w KFC?!
- Żartowałem przecież, spokojnie. Idziemy do tej restauracji w centrum. El cośtam, ale mniejsza z nazwą, ważne, żebyśmy mogli w końcu pobyć trochę razem skoro między nami jest już wszystko dobrze- Irwin podszedł do mnie i położył swoje ogromne dłonie na moich biodrach.
- Jak chcesz to potrafisz być uroczy, wiesz?- odwróciłam się do niego twarzą i pocałowałam w jeden policzek, następnie w drugi, w nos... i w czoło, aż w końcu Ashton nie wytrzymał i naprawdę mocno wpił się w moje usta. Całował mnie jak jeszcze nigdy, co takiego się stało, że zaczęłam tak działać na Irwina? Wyglądałam jak zwykle, a nie sprowokowałam go... za bardzo do niczego. Ashton zaczął się powoli kierować do łóżka, ciągnąc mnie za sobą, jednak nie przestał mnie całować. Niestety źle wymierzył odległość w jakiej się znaleźliśmy, w efekcie czego teraz leżał już na łóżku, a ja śmiałam się, stojąc nad nim.
- Pohamuj swoje popędy chłopcze- posłałam mu całusa w powietrzu i udałam się do kuchni, aby zrobić śniadanie. Jego frustracja czasami mnie śmieszy, tak jak teraz, kiedy zostawiając go w sypialni widziałam, jak zarzucił sobie na głowę poduszkę i szeptał jak to bardzo kiedyś się na mnie zemści i przy najbliższej okazji zerżnie mnie na każdy możliwy sposób.
Trzymam za słowo Panie Irwin.
*
Ashtonio oznajmił mi, że na kolację idziemy na 19 i mam być gotowa o 18. Tak więc, po całym dniu, gadania z Kate przez telefon, w końcu postanowiłam się przygotować.
Skoro mieliśmy wybrać się na kolację, to musiałam wyglądać elegancko. W celu wybrania sukienki stanęłam przed szafą i zaczęłam przeglądać wszystkie sukienki jakie miałam. Żadna nie wydawała mi się odpowiednia. Jedna była zbyt świecąca, druga za krótka, inna z kolei wyglądała jak na czerwony dywan, co też odpadało. Kolejne były zbyt kolorowe, albo zbyt wycięte, więc załamana postanowiłam zadzwonić znowu do Kate. Ona znała moją szafę lepiej niż ja i na pewno coś mi doradzi.
- Już się stęskniłaś?- wiedziałam, że odbierze od razu.
- Nie mam się w co ubrać- jęknęłam i jeszcze raz omiotłam wzrokiem moją- pożal się boże- szafę.
- Idziecie na kolację do restauracji tak?- po moim potwierdzeniu Kate kontynuowała swoją wypowiedź.- W takim razie załóż tą nową małą czarną. Nie jest zbyt strojna, ani zbyt prosta. Idealna.
- Dzięki Kate. Wiedziałam, że mi pomożesz. Ratujesz mi życie, bo za 40 minut muszę być gotowa, więc papa kochana.
- Baw się dobrze.
Tak jak poleciła mi Kate, ubrałam małą czarną, która miała delikatne wycięcie na plecach, ale nie było to zbyt duże, więc idealnie nadawało się na tę okazję. Ta sukienka zajmowała ostatnie miejsce w mojej szafie i nie zauważyłam jej na początku.
Z sukienką na wieszaku i rajstopami w ręku pobiegłam do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Pobijałam swoje rekordy, ponieważ po 20 minutach miałam już zakręcone włosy i byłam już prawie wymalowana. Jeszcze tylko eyeliner i będzie idealnie. Po kolejnych pięciu minutach miałam już gotowy makijaż i zastanawiałam się, gdzie podział się Irwin. Wyszedł dwie godziny temu, twierdząc, że musi coś jeszcze załatwić i nie było go do teraz. Cały czas zastanawiając się nad tym, założyłam sukienkę i kolczyki. Popryskałam się jeszcze delikatnie perfumami, które bardzo podobały się Ashtonowi i już byłam gotowa.
- Jesteś gotowa?- usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, a następnie krzyk Ashtona. No i mam moją zgubę.
- Idę!- krzyknęłam i zabrałam już wcześniej przygotowaną torebkę. Gdy byłam już na dole, zobaczyłam mojego Romeo. Wyglądał genialnie. Miał jak zwykle czarne, obcisłe spodnie, ale miał na sobie białą koszulę i granitową marynarkę. Na głowie miał kapelusz, w którym tak bardzo mi się podobał. Mój chłopak to ideał.
- Pięknie wyglądasz- uśmiechnął się i pocałował mnie w dłoń, jak na gentelmana przystało.
- Ty również wyglądasz bardzo dobrze.
- To dla Ciebie księżniczko- zza pleców Ashton wyciągnął przepiękny bukiet kwiatów. Białe róże.
- Piękne, dziękuję. Od tych kwiatów wszystko się zaczęło*- uśmiechnęłam się i zabrałam kwiaty od chłopaka. Ten wieczór już był idealny.
Nic nie mogło już pójść źle, prawda?
***
* W Freedom Ashton podrzucał Rose białe róże (tak jakby ktoś nie pamiętał)
Tak wiem, wieje nudą, because cała akcja będzie w następnym rozdziale, więc bójcie się ostatnich słów Rose.... ;)
Macie pomysł, kto pojawi się w następnym rozdziale..? Piszcie w komentarzach ;)
Mam pewne ogłoszenie, mianowicie rozdziały w maju będą pojawiały się najprawdopodobniej co dwa tygodnie, ponieważ moja babcia jest chora i nie wiadomo czy z tego wyjdzie, więc jest mi naprawdę ciężko (co tu dużo mówić, po prostu ryczę od piątku), a stwierdziłam, że nie chcę zawieszać historii, więc stąd takie odstępy między rozdziałami. Jeśli będę miała czas i siłę, to będę dodawać je częściej, ale nic nie obiecuję. Jednak następny pojawi się w następną niedzielę, jest już przemyślany, więc go napiszę...
Jeśli dotarłaś do końca tej notki, to gratuluję i do zobaczenia w następnym rozdziale...
Cya xx