Rozdział 4

236 30 7
                                    

Zachęcam do włączenia piosenki, która znajduję się w mediach xx

Przez kilka kolejnych dni miszkałam u Kate i Michaela. Siedziałam całymi dniami w pokoju i wylewałam łzy. Nie potrafiłam ich pohamować, nie potrafiłam odrzucić od siebie ogarniającego mnie uczucia smutku, kompletnego rozbicia.

Od kilku miesięcy Ashton był jedyną osobą, która utrzymywała mnie przy normalnym funkcjonowaniu, w ten szczególny sposób. Był osobą, która zapewniała mi bezpieczeństwo i miłość. Nie przyjacielską miłość, jaką od zawsze zapewniali mi Mike i Kate, ale tą szczególną miłość.

Kochać to niszczyć, a być kochanym, to zostać zniszczonym.*

Czuję się zniszczona. Czy to znaczy, że kochałam Ashtona? Jedna kłótnia, kilka słów, które zostały wypowiedziane i jeden ruch, który nigdy nie powinien mieć miejsca. Czy wiesz, jak to jest, gdy osoba, na którą myślałaś, że możesz liczyć nagle sprawia, że zaczynasz zastanawiać się, czy kiedykolwiek warto było na niej polegać? Boję się, że przez to co się wydarzyło, nie będę potrafiła zacząć od nowa. Boję się, że już zawsze widząc Ashtona, będę miała przed oczyma sytuację sprzed kilku dni. Czy będę w stanie mu wybaczyć? Chciałabym, codziennie staram się przekonać samą siebie, że warto, że jest o co walczyć, ale za każdm razem coś odciąga mnie od tej decyzji i za każdym razem mam znowu przed oczyma tamtego Ashtona. Ashtona, który zamaist radosnych promyków i troski ma w oczach czystą furię. Furię, która jest skierowana na mnie. Codzinnie zasypiam i marzę, by obudzić się rano obok Ashtona i nie pamiętać tego wszystkiego, ale wiem, że to jest niemożliwe, ponieważ wiem, że nawet wybaczając się nie zapomina.

Kolejne łzy spływały po moich polikach, kiedy drzwi do pokoju się otworzyły, a w nich stanął Hemmings.

- Mogę?- zapytał cicho, jakby nie chcąc niszczyć ciszy, którą się otaczałam. Kiedy skinęłam głową Luke wślizgnął się do pomiszczenia, by po chwili przygarnąć mnie do siebie w ciepłym uścisku. 

- Wiem co się stało. Byłem u Ashtona- wyszeptał cały czas delikatnie gładząc moje plecy, a kiedy nic nie odpowiedziałam, kontynuował- jest w takiej samej rozsypce co Ty. Wygląda jeszcze gorzej, nic nie je, a dzisiaj kiedy do niego przyszedłem, po otwarciu mi drzwi zemdlał. Rose on cierpi, tak samo jak Ty.

- Czego ode mnie oczekujesz?- zapytałam odsuwając się od niego, tak, że teraz siedzieliśmy naprzeciwko siebie. Jednak to co powiedział mnie zabolało. Martwiłam się o Ashtona.

- Nie oczekuję od Ciebie niczego. Zrobisz co będziesz uważała za słuszne. Chciałem tylko, abyś spróbowała z nim porozmawiać. Rose, nie uważasz, że sytuacja zrobiła się niebezpieczna? On nie je, nie śpi, tylko siedzi i wypłakuje się w poduszkę z Twoim swetrem w ręku- to co mówił Luke sprawiło, że łzy na nowo zbierały się w moich oczach.

- Dał mi jasno do zrozumienia, że zachowuję się jak jego matka. Nie wiem, czy skorzystałby teraz z mojej pomocy- poweidziałam patrząc na swoje dłonie.

- Rose- Luke ciężko westchnął, po czym mówił dalej- dobrze wiesz, że Ash powiedział to w złości. Nie miał tego na myśli. Wiesz przecież jak cięzko mu było po tym postrzale. Czuł się i nadal czuje jak kaleka, która jest uzależniona od pomocy wszystkich naokoło. Wiesz jak bardzo niezależny zawsze starał się być. To go też przytłaczało. Jednak i tak nie usprawiedliwa go to, po podniesienu na Ciebie ręki. To prawda, ale proszę, chociaż spróbuj z nim porozmawiać- widać było, że Luke bardzo martwił się o swojego przyjaciela.

- Powiedz mi, jakim cudem jesteś osobą, która zawsze sprowadza mnie i Ashtona na właściwą drogę? Powinieneś iść na psychologię- uśmiechnęłam się lekko. Po raz pierwszy od kilku dni był to szczery uśmiech.

- Czy to znaczy, że z nim porozmawiasz?- z twarzy Hemmingsa można było wyczytać wielką ulgę.

- A zawieziesz mnie do niego?- spojrzałam na niego, a ten w mgnieniu oka wstał i pociągnął mnie za rękę, bym i ja zrobiła to samo. Zchodząc po schodach o mało co nie spadłam, ponieważ byłam osłabiona, więc zanim pojechaliśmy do Ashtona musiałam coś zjeść. W kuchni urzędowała Kate, więc w ciągu kilku minut stał przede mną talerz z jajecznicą. Był to mój pierwszy posiłek od dwóch dni. Wcześniej jakoś udawało mi się coś zjeść, ale później nie byłam nawet w stanie patrzeć na jedzenie.

- Powodzenia- krzyknęła Kate, gdy razem z Lukiem opuszczaliśmy ich mieszkanie.

Podczas jazdy nie rozmawialiśmy zbyt wiele. Ja przygotowywałam się mentalnie do spotkania z Ashtonem, a Luke nie chciał mi przeszkadzać.

Bałam się tego co mogłam zastać, ale musiałam stawić temu czoła. Nie budowaliśmy naszej relacji przez długie miesiące, żeby teraz ją tak poprostu przekreślić.

***

*Cassandra Clare

W następnym w końcu będzie konfrontacja naszych zakochańców.

Jak tam wrażenia? Uważacie, że Rose jest głupia, bo przejmuje się takimi sprawami, czy może to Ash jest głupi, bo podniósł na nią rękę? 

Piszcie, co uważacie i do następnego! 

Cya xx

Hope for Love // a.i.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz