- Rooooosie- melodyjny głos Ashtona rozniósł się po mieszkaniu, zaraz po tym, gdy Irwin przekroczył próg.
- W kuchni!- odkrzyknęłam, a dosłownie chwilę później zobaczyłam Ashtona z największym i najpiękniejszym uśmiechem na ustach, jaki kiedykolwiek widziałam.
- Kochanie, wychodzimy. Teraz- nie wiem z czego się tak cieszył. Może coś brał, ale myślę, że to po prostu Irwin. Człowiek, który potrafi cieszyć się ze wszystkiego.
- Żartujesz? Jest 22.30, a ja robię nam kolację. Tak swoją drogą to gdzieś Ty był przez cały dzień?- jego zachowanie było dziwne i naprawdę nie wiedziałam czego mam się spodziewać.
- Nie marudź tylko chodź, albo Cię zwiążę i zabiorę siłą- z jego twarzy nawet na moment nie schodził uśmiech, a ja już i tak wiedziałam, że nie ma szans, aby Ashton odpuścił. Jak się uparł i do tego miał tak dobry humor, to ewidentnie nie było mowy o sprzeciwianiu się.
Chcąc czy nie, wsiadłam do samochodu Irwina i czekałam, aż on zrobi to samo, ale w ostatniej chwili przypomniało mu się, że zapomniał czegoś z mieszkania, więc musiałam jeszcze chwilę na niego poczekać.
Kiedy w końcu Ashton zjawił się w samochodzie, pierwszym co zrobił, było złożenie naprawdę delikatnego pocałunku na moich ustach. Kochałam, gdy mnie całował.
Jechaliśmy na obrzeża miasta, co trochę mnie dziwiło. Z resztą, wszystko mnie już dziwiło. Nie miałam pojęcia dokąd zmierzamy, ani w jakim celu. Spędziliśmy w samochodzie dobre półtorej godziny i szczerze mówiąc już chciało mi się spać, ale patrząc na Ashtona, widziałam, że on był naprawdę podekscytowany tym, co przygotował, a ja nadal nie miałam pojęcia o co mu chodziło.
Kiedy w końcu dotarliśmy na miejsce nie wiedziałam o co chodzi, ale chwilę potem zobaczyłam rozłożony koc przy brzegu klifu, na którym byliśmy oraz róże, które leżały dosłownie wszędzie.
- I jak Ci się podoba?- usłyszałam cichy szept przy moim uchu, a chwilę potem poczułam silne ramiona, które oplatały moją talię.
- To jest przepiękne- w moim głosie słychać było wzruszenie i nie ma się co dziwić. Ludzie to było jak spełnienie marzeń. Przepiękne miejsce, cisza i spokój, a do tego osoba, którą kochacie.
- Cieszę się. Po tych wszystkich nieudanych randkach, chciałem, abyśmy mogli mieć w końcu czas tylko dla siebie. Wszystko w ciszy i spokoju- chłopak patrzył w moje oczy, a po chwili chwycił moją dłoń i poprowadził mnie za sobą, abym usiadła na kocu.
- Zastanawia mnie jedno. Jakim cudem nikt stąd nic nie ukradł podczas, gdy Ty byłeś ze mną?- byliśmy na jednym z klifów w Australii. Może i był to mało znany klif i to dzięki temu nic nie zniknęło, ale są też dzikie zwierzęta, których akurat w Australii nie brakuje.
- Luke i Michael trochę mi pomogli, a przy okazji Michael mnie ostrzegł, że jeśli Cię skrzywdzę to połamie mi wszystkie żebra. On mi to powtarza odkąd jesteśmy razem, ale myślę, że już trochę mnie polubił- Ashton zaśmiał się, a w jego polikach ukazały się śliczne dołeczki.
- Michael Cię lubi, ale jednocześnie martwi się o mnie. Taki już jest- uśmiechnęłam się delikatnie i zaczęłam podziwiać widoki, jakie rozpościerały się przed nami. Mimo iż było naprawdę późno to widziałam cień fal rozbijających się o skały pod nami, a także tysiące gwiazd na niebie, które wyglądały jak małe kryształki. Było naprawdę przepięknie.
Siedzieliśmy wtuleni w siebie i w ciszy cieszyliśmy się swoim towarzystwem, ale w pewnej chili Ashton zaczął się strasznie wiercić i po raz kolejny tego wieczora nie wiedziałam o co mu chodzi. W końcu Ash wyciągnął coś ze swojej kieszeni, a następnie odsunął się ode mnie.
Nawet nie wyobrażacie sobie jak wielkie było moje zdziwienie, a jednocześnie wzruszenie, gdy Ashton uklęknął przede mną z pierścionkiem w ręku.
- Rose Marie Cooper, wiem, że być może strasznie się pospieszyłem z pierścionkiem i wiem, że może nie czujesz tego samego do mnie, ale wiedz, że kocham Cię pond swoje życie i nie wyobrażam sobie mojej przyszłości z kimkolwiek innym. Jesteś całym moim światem i chcę spędzić z Tobą resztę swojego życie. Nie wiem czy mnie kochasz, nie wiem co do mnie czujesz, ale chcę abyś wiedziała, że nawet jeśli teraz nie zgodzisz się zostać moją żoną, to ten pierścionek i ten facet, który właśnie przed Tobą klęczy, będą zawsze na Ciebie czekać i nie ważne co się stanie....
- Kocham Cię Ashton- przerwałam mu, a jego oczy powiększyły się dwukrotnie, jakby dowiedział się że wygrał milion na loterii- i wiem, że nie potrafiłabym pokochać nikogo innego.
Trudno było opisać jego szok pomieszany ze szczęściem, ale gdy już trochę mu przeszło podniósł się i pochwycił mnie w swoje ramiona, po czym zaczął się obracać wokół własnej osi.
- Kochanie, czy to oznacza, że...
- Tak, wyjdę za Ciebie Ashton- uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam, a Ashton złączył nasze usta w najczulszym pocałunku, jaki kiedykolwiek miał miejsce między naszą dwójką. Pocałunek był pełen uczuć i oboje włożyliśmy w niego całych siebie, ale przede wszystkim ten pocałunek był pełen miłości.
- No, a więc teraz już się ode mnie nie uwolnisz- mój narzeczony szepnął mi do ucha, na co się zaśmiałam.
- Uwierz mi, nie zamierzam- po mojej odpowiedzi, telefon Irwina rozdzwonił się.
- To Michael, wezmę na głośnik.
- I CO POWIEDZIAŁA?! ZGODZIŁA SIĘ?! GADAJ!- w słuchawce było słychać krzyki Michaela, Luka, Kate, nawet Sugar i Caluma.
- Kochani, zostanę Panią Irwin- ogłosiłam wszystkim i wtedy już naprawdę zaczęli krzyczeć. Moja kochana, głupia rodzinka. Cieszyli się naszym szczęściem, a ja pozbawiłam się mojej nadziei na miłość, zastępując ją po prostu miłością i Ashtonem Fletcherem Irwinem, z którym spędzę resztę mojego życia. Na koniec moich pięknych rozmyślań usłyszałam jeszcze głos Michaela.
- Ale to ja będę ojcem chrzestnym waszych dzieci!
****
KONIEC!!!
Tak oto zakończyły się losy Rashtona.
Zdziwieni?
Mam nadzieję, że oświadczyny was trochę zdziwiły ;)
Dziękuję wam za każdy głos i każdy komentarz jaki pojawił się kiedykolwiek pod tą historią.
Mam nadzieję, że historia Rose i Ashtona zostanie gdzieś w waszych głowach i będziecie o nich pamiętać.
No i dedykuję ten epilog (jak i całą historię) Tobie Irwieskitkat, ponieważ Ty kochasz Happy endy tak samo jak ja. Kocham Cię!! xx
Do napisania w moich innych pracach everyone!
Cya xx