-Karl wiesz może jak dostać się na dach?- szepnąłem mu do ucha
-...
-dobra nie ważnie, nie było tema- karl mi przewał odzywając się
-wiem- powiedział prawie nie słyszalnie
-mógłbyś mi pokazać?
-mhm- odpowiedział za łzami w oczach ponieważ wiedział co się stanie
-przepraszam- szepnąłem cicho, oraz wyciągnąłem wcześniej schowany prezent oraz sporą ilość tabletek zbieranych przez kilka długich dni
Karl stał w drzwiach czekając na mnie, wiedział że nie może nic zrobić i że potrzebuje tego więc gdy już miałem wszystko przy sobie udaliśmy się w stronę drzwi na dach.
schody które prowadziły na owy dach były tymi samymi schodami na których siedziałem gdy służby medyczne zabierały mątwę ciało Jake'a jednak wtedy coś mi umknęło , tamtego dnia nie zauważyłem że niedaleko drzwi była półka a za solidną szybą wisiał klucz awaryjny wyrazie ewakuacji gdyby był pożar.
zacząłem się rozglądać aby znaleźć coś twardego co nie zrobi wielkiego hałasu gry szkło rozsypie się na kilka set kawałków a karl w tym momencie jakby nigdy nic podważył szybę i wyciągnął szkło w jednym kawałku. Skąd on mógł o tym wiedzieć.
masywny klucz do kłódki wisiał na małym haczyku więc szybko zerwałem go z niego a przez mój szybki ruch mój nadgarstek zahaczył się o coś szklanego na dnie tej szufladki i przewrócił to.
Popatrzyłem na Karl'a za zdziwieniem a on jeszcze bardziej się popłakał. Jakby wiedział coś więcej.
wyciągnąłem przewrócony przeze mnie przedmiot i moim oczom ukazała się buteleczka takiego samego kształtu i koloru co ta którą trzymałem ja tylko była pusta oraz cała zakurzona. Karl od razu wyciągnął po nią dłoń i przytulił ją do siebie gdy mu ją podałem.
Nie przedłużając otworzyłem kłódkę a ona zaskrzypiała głośno a drzwi otwarły się i podmuch zimnego wiatru owiał nasze twarze.
Poczułem mocne ciepło oraz pieczenie w brzuchu co znaczyło ze arszenik zaczyna działać, gdy karl zauważył że trzymam się za brzuch złapał mnie w talii oraz za ramię i posadził mnie na ziemi obok wejścia na dach tak że opierałem się o nie plecami. Niebo nie było jeszcze ciemne lecz żadnie gwiazdy nie pojawiły się jeszcze na choryzącie, Połknąłem wszystkie szpitalnie kapsułki popijając cieczą od Maddeline oraz otuliłem ramieniem bruneta który usiadł w takiej samej pozycji co ja
-karl? zobaczymy się jeszcze?- zapytałem go odchylając głowę do tyłu
-oczywiście że tak, i to już za nie długo- powiedział i zimną dłonią dotkną mojej brody przejeżdżając po całej linii żuchwy
-obiecujesz?-zapytałem kalęcząc sobie opuszek wskazującego palca małym lecz solidnym scyzorykiem myśliwskim
-zobaczymy się w lepszym miejscu, zobaczycie się już za nie długo- ostatnie zdanie dodał ciszej obserwując jak pojedyncze czerwone krople opadają na płytę dachu
pokazałem drżącym palcem na butelkę obok karl'a a on w tym momencie popatrzył w to miejsce, uśmiechnął się sam do siebie, otarł łzy chociaż na marne bo nowa fala od razu pojawiła się w jego oczach. Chłopak przetarł etykietę flakoniku i moim oczom ukazał się napis identyczny jak ten na mojej tylko z jego imieniem i z datą nie 2021 tylko ... 2019. Pod tymi napisami znajdowała się jeszcze jedna tajemnicza rzecz.
Owych kropel z sekundy na sekundę było więcej wyciekały one z mojej ręki zbierając się po jej drugiej stronie aby następnie połączyć się i bez szelestnie rozprysnąć się na cemencie na którym właśnie siedzieliśmy
Na obu flakonikach znajdowała plama z ciemno zielonej farby która prawie idealnie zlewała się z kolorem butelki. Postanowiliśmy ją zdrapać więc końcówkami sił oraz całymi obolałymi dłońmi żyletką zeskrobałem " brud ". Naszym oczom ukazały się połówki serc, od razu przystawiliśmy buteleczki tak aby były obok siebie i aby serce stworzyło jedną całość uśmiechnęliśmy się do siebie nie śmiało cali czerwoni a ja kciukiem otarłem ciężką łzę z policzka chłopaka.
Powoli czułem że moje oczy zamykają się a głowa brzuch oraz wszystkie skaleczone miejsca wręcz palą, ból był nie do zniesienia ale czego się nie robi aby spodkać się z najważniejszymi osobami w swoim życiu prawda?
pov: trzecia osoba
sapnap siedział powoli osuwając się po ścianie z wycieczenia organizmu. Po jego wyrazie twarzy można było stwierdzić że ból ustaje. Przypomniał sobie o jednej piosence którą znalazł na YouTub'ie kilka dni temu więc zaczął ją spierać.
-Where did I go wrong? I lost my friends [Gdzie popełniłem błąd? straciłem przyjaciół]-zaczął śpiewać ostatkami sił sapnap
-Somewhere along in the bitterness [Gdzieś w goryczy]- wymruczał karl tak jakby odczuwał ten sam ból co Nick
-And I would have stayed up with you all night Had I known how to save a life [I zostałbym z tobą całą noc Gdybym wiedział, jak uratować życie]- dokończył zwrotkę sapnap po czym jego oczy zamknęły się i poczuł że spada.
czy to koniec?
coś mu mówiło że nie.
i oczywiście ta historia nie mogła się tak po prostu skończyć. Nie w tym przypadku
---------------------
-mvg
CZYTASZ
See You Again -karlnap-
Fanfictiontw: krew, cięcie się, szpital psychiatryczny, myśli samobójcze, próby samobójcze, leki, przekleństwa, zabójstwa, proszę nie powtarzać czynności przedstawionych w tej książce Nie chce robić z sapnapa jakiejś osoby chorej psychicznie po prostu nie po...