gdy tylko kobieta prawie wykrzyczałem:
- KIM TY JESTEŚ I O CO TU CHODZI- byłem zły
- cichoooo, spokojnie- powiedział chłopak próbując podejsc do mnie
- nie, nie zbliżaj się do mnie- powiedziałem nadal czekając na wyjaśnienia
- nie bój się, nie zrobię ci nic, spokojnie-powiedział tak miękko że faktycznie się uspokoiłem, nikt nie potrafił tego zrobić tak szybko i tak skutecznie
-kim ty jesteś? czemu nikt nie zwraca na ciebie uwagi? jesteś uczniem tutaj?- zasypałem go pytaniami
- nie tak szybko, ochłoń trochę zaraz dostaniesz ataku paniki- powiedział siadając zaraz obok mnie
-mhm- powiedziałem odsuwając się trochę
- jestem Karl- powiedział kładąc rękę na moje ramie
-karl, pokaż nadgarstek dlaczego ona nie zrobiła nic z tym że się wykrwawiasz
-kiedyś zrozumiesz, na razie nie mogę ci nic powiedzieć
-podasz mi rękę, będę ostrożny- powiedziałem
zabrałem biały bandaż z pudełeczka przy stoliku nocnym rozłożyłem go i usiadłem obok karla, chłopak podał mi swoją rękę a ja przyciągnąłem ja do siebie i przyłożyłem opatrunek do miejsca gdzie znajdowały się głębokie rany. Przejechałem bandażem po jego nadgarstku uważając na nacięcia a chłopak się tylko zaśmiał
- co?- zapytałem zdzwiony podnosząc wzrok na niego
a on popatrzył w dół
- what the hell- powiedziałem gdy zobaczyłem ze krew z z ciała Karla wytarła się a na bandażu nie było widac żadnej ciemnej plamy
- jakim cudem ta gaza jest bielusieńka- zapytałem głośno
chłopak wypuścił głośno powietrze i odebrał ode mnie kawałek opatrunku
- ciii jeszcze cię ktoś usłyszy ściany tu są jak kartki
- ohh sorry o tym nie pomyślałem, ale wytłumaczysz mi to- pokazałem na bandaż którym chłopak właśnie wycierał sobie cała ręke z krwi a on nadal zostawał biały
-kiedyś ci wytłumaczę obiecuje-oznajmił
-nadal mi nie odpowiedziałeś czy jesteś uczniem czy kim do cholery- powiedziałem mówiąc ostrzej ostatnie słowa
-można powiedzieć ze jestem uczniem
Nie rozumiałem nic z dzisiejszego dnia.
- ładna bluza- powiedziałem przerwać ciszę która właśnie nastała
- dzięki twoja też
jego bluza miała logo oraz nazwę szpitala
psychiatric hospital
florida 2019
-
w jego bluzie nie było też sznurków tak samo jak w mojej
-karl?- zapytałem
-tak umm- no tak nie znał mojego imienia
- sapnap- podpowiedziałem mu
w odpowiedzi dostałem tylko pytający wzrok bruneta który poprawiał przydługawe włosy
-mógłbym się fatycznie położyć- zapytałem
- jasne- powiedział wstając a ja złapałem go za rękę zeby tego nie robił
- na spokojnie zmieścimy się w jednym łóżku straciłeś dużo krwi na pewno jesteś osłabiony- coś kazało mi się troszczyć o karla
-mogę?- zapytał cicho
- jasne wskakuj- przesunąłem się na drugą połowę łózka oraz podniosłem pościel
- dzieki- powiedział powoli przykrywając się po nos
-lubisz słuchać muzyki- powiedziałem wycinając słuchawki oraz telefon z kieszeni
- mhm- mruknął chłopak
-chcesz jedna- zapytałem podając mu jednego airpods'a
-nie- powiedział
- to zrobimy tak- wsadziłem jedna słuchawkę do swojego ucha tego bliżej chłopaka, następnie położyłem głowę tak że nasze skronie stykały się a nasze uszy były na tyle blisko siebie że brunet mógł usłyszeć muzykę
- fajna piosenkę
-sweater weather- podałem mu tytuł
i obydwoje zasnęliśmy w ciszy wsłuchując się w piosenkę
- chłopak powiedział jeszcze szybkie: miłych snów
na co odpowiedziałem
- nawzajem- wiedziałem ze te moje nie będą miłe znowu.
~~
-mvg
CZYTASZ
See You Again -karlnap-
Fanfictw: krew, cięcie się, szpital psychiatryczny, myśli samobójcze, próby samobójcze, leki, przekleństwa, zabójstwa, proszę nie powtarzać czynności przedstawionych w tej książce Nie chce robić z sapnapa jakiejś osoby chorej psychicznie po prostu nie po...