☘103☘

554 51 8
                                    

- Jestem tak cholernie głupi… - Jaebom już drugą godzinę płakał w ramionach Hoseoka, ciągle narzekając na swoje wybory. - Po co ja mu zaufałem? Po co mi to było?

- Nie jesteś głupi, Jae. Skąd mogłeś wiedzieć, że tak się stanie? - westchnął, nie wiedząc już, jakich słów powinien użyć. Jedyne, co mógł zrobić, to utwierdzić go w przekonaniu, że przecież nie mógł tego przewidzieć i głaskać go po plecach.

- Nie powinienem był… - Jung myślał, że drugi znów powie coś o zaufaniu, ale nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo się mylił. - Nie powinienem był nigdy cię zostawiać - po wypowiedzeniu tych słów, kolejny raz tego wieczoru zalał się łzami, doszczętnie mocząc biedną koszulkę swojego towarzysza.

Hoseok musiał przetrawić to, co usłyszał. Był pewien, że po prostu źle go zrozumiał, ale intuicja podpowiadała mu coś innego. 

Jaebom żałował, że się rozstali. Myślał o tym każdego dnia, okłamując się przy tym, że kocha tylko Youngjae. Nikt nigdy nie traktował go jak Jung. Nikt nigdy nie był dla niego dobry, nikt nigdy nie miał do niego tyle szacunku. Nikt nigdy go tak nie kochał. A Im mimo to zostawił go, żeby szukać przygód jak ostatni debil. I właśnie dlatego ryczał jak bóbr. Nie dlatego, że stracił pieniądze, to nie było dla niego ważne. Płakał dlatego, że zostawił anioła w ludzkiej skórze dla jakiegoś oszusta. 

- Co ty gadasz? - zaczął Jung, kiedy pierwszy szok już minął. - Przecież dogadaliśmy się, że łączy nas tylko przyjaźń. Sam mówiłeś, że tak będzie lepiej… - język trochę mu się plątał, nie do końca wiedział, co mówi. 

- Jak już wspomniałem, jestem debilem… - po raz pierwszy od tak długiego czasu, przetarł oczy i postarał się uspokoić. Odsunął się od drugiego na tyle, by spojrzeć mu w twarz. - Chciałbym cofnąć czas. Nigdy nie pozwoliłbym ci odejść - to mówiąc pocałował Hoseoka bez żadnego ostrzeżenia.

Mózg Junga dosłownie przestał działać w tej sytuacji. Wyglądał trochę jak komputer, który nagle się zawiesił i trzeba go zresetować. Chłopak nie wiedział, który mają rok, gdzie się znajduje, ani co robi. Pocałunek Jaeboma był z pewnością ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewał. 

Jaebom też był w szoku, że zrobił coś takiego. Wiedział, że Hobi jest w relacji z jakimś chłopakiem i nie chciał wchodzić im w drogę, ale to uczucie okazało się silniejsze. Nie potrafił się powstrzymać. Musiał sobie przypomnieć, jak to było za czasów szkolnych, kiedy jego życie nie było aż tak skomplikowane. 

Ich pocałunek nie trwał jednak długo, a skończył się tak nagle jak zaczął. W tej samej chwili, gdy Hoseok odsunął się od drugiego, do jego drzwi zadzwonił dzwonek. Dźwięk co chwila się powtarzał, wskazując na przybycie niecierpliwego gościa.

- Za chwilę porozmawiamy - mruknął Jung, czując, że nie może zostawić tego pocałunku bez jakiegokolwiek wyjaśnienia, nie może udawać, że to się nigdy nie wydarzyło. A już na pewno nie może udawać, że mu się to podobało.

Drzwi otworzył najszybciej jak potrafił, po drodze zastanawiając się, kto mógł go odwiedzić o tak późnej porze. Spodziewał się kogoś ze swoich przyjaciół, nikogo innego. Nie spodziewał się jednak, że przyjdzie do niego…

- Yoongi? - jego głos wyrażał sto procent szoku, który wypełniał jego umysł już od dobrych kilku minut.

- Cześć, ja, um… - nie wiedział gdzie patrzeć, więc ze zdenerwowania patrzył na wszystko dokoła, tylko nie na postać chłopaka, który otworzył mu drzwi. - Chciałem się z tobą pogodzić… - trochę wbrew sobie spojrzał na Hoseoka i zobaczył jak tamten szeroko się uśmiecha. Zauważył, że jego twarz rozjaśniła się, jakby był najprawdziwszym słońcem. 

Yoongi miał najszczerszą ochotę rzucić mu się na szyję i nadrobić ten czas, który stracili przez fakt, że jest uparty jak osioł. Brakowało mu go strasznie, ale przecież nie potrafił się do tego przyznać, nawet przed samym sobą. 

Niestety czar prysł w momencie, kiedy przez szczelinę w drzwiach zobaczył, że w domu Junga siedzi ten sam chłopak, który im ostatnio przerwał. Jego krew zagotowała się w kilka sekund, a jemu samemu już odechciało się wszelkich czułości i przeprosin. Nie obchodziło go, że podobno nic ich nie łączyło, Min widział dobrze, co się między nimi działo.

Nie pozostało mu nic innego, jak obrócić się na pięcie i odejść tam, skąd przyszedł, a przynajmniej tak mu się tylko wydawało. Nie uszedł jednak nawet kilku kroków, bo przeszkodziła mu w tym dłoń Junga, która zamknęła jego nadgarstek w żelaznym uścisku.

- Zaczekaj, proszę cię - dobrze wiedział, że Min zobaczył Jaeboma i, że znów jest o niego wkurzony. Wiedział też, że jeśli teraz nie złapie Yoongiego, to nie będzie miał już kolejnej szansy. 

- Po co? - odezwał się przez zaciśnięte zęby. - Nie mam zamiaru wtrącać się w waszą relację.

- Nic między nami nie ma, Yoongi! Nic, a nic mnie z nim nie łączy poza przyjaźnią! - wszelkie hamulce Hoseoka puściły, przez co zaczął wydzierać się na cały głos. 

- Jesteś ślepy, Jung Hoseok - westchnął zrezygnowany. Mimo że bardzo chciał, to nie potrafił uwierzyć żadnemu słowu, które opuściło usta młodszego. - Możesz krzyczeć ile chcesz, ale to nic nie zmieni. Widać jak na dłoni, że łączy was coś więcej. A ja nie chcę wam niczego rozbijać. 

Yoongi ponownie chciał odejść, a raczej wydawało mu się, że chce. Wiedział, że będzie lepiej, jeśli tak właśnie zrobi. Ale tym razem nie powstrzymała go dłoń młodszego, a jego ramiona, które ciasno otuliły mniejsze ciało.

- Proszę cię… Proszę, nie rób mi tego - szeptał mu do ucha, błagał, żeby przestał od niego uciekać. Przez te wszystkie dni odchodził od zmysłów i kombinował, jak sprawić, żeby Min chociaż pozwolił mu wyjaśnić. 

Yoongi przez kilka sekund poczuł się po prostu dobrze. Ramiona Hoseoka przyniosły mu ukojenie, znów miał szansę czuć się bezpiecznie. Znów miał wrażenie, że jeszcze ktoś na tym świecie o niego dba. Nawet jeśli to było ich trzecie spotkanie, w jakimś sensie przyzwyczaił się do uścisku Junga, zdążył to nawet pokochać.

Niestety, szybko się opamiętał i nawet słowa szeptane przez młodszego nie ukoiły bólu w jego sercu, który narastał z każdą chwilą spędzoną w tym miejscu. W mgnieniu oka poczuł się jak zwyczajny intruz, szkodnik, który nawet nie powinien się urodzić. Dlatego właśnie zaczął się z całych sił wyplątywać z ramion towarzysza, które zamiast z ciepłem, kojarzyły mu się już tylko ze śmiercionośnymi pnączami.

Hoseok próbował walczyć i przytrzymać Mina najbliżej, jak tylko się dało. Nie było to jednak proste, ponieważ obaj byli dosyć silni.

- Puść mnie! Kurwa mać, puść mnie! - krzyknął najgłośniej, jak tylko potrafił i ostatecznie odepchnął młodszego, zużywając resztki swoich sił. 

A Jungowi nie pozostało nic innego, jak go puścić. Nie miał sił walczyć, powoli nawet zauważał, że nie ma to najmniejszego sensu. Nie miało znaczenia, co powiedział, Min i tak nie wierzył w żadne jego słowo. 

- Nawet nie próbuj mnie zatrzymywać - powiedział na odchodne i jak najszybciej zniknął z pola widzenia Hoseoka, zostawiając go samego z pytaniem "Co ja mam teraz zrobić?".









✌😗

my strange addiction • sopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz