Rozdział 8

275 14 5
                                    

Zaparkowałam stary składak pod dachem garażu i ruszyłam w kierunku domu. Wbiegłam na ganek, pod którym od razu zauważyłam stojącą mamę, żegnającą się z Lyndą. Podeszłam do  kobiet i usiadłam na wprost nich, na ramie balustrady.

— Prosiłam Cię, żebyś tak nie siedziała.

— Daj jej spokój Gianno. Niech Riley lepiej powiedz, jak poszła rozmowa z moim synem. — westchnęła sąsiadka. — Chwilę Cię nie było.

— Nic wielkiego. — Wypuściłam powietrze. — Wyparł się wszystkiego.

—  Proszę kochanie, nie zatajaj niczego przede mną.

— Spokojnie. Zapewnił mnie, że nic nie bierze.

— Myślisz, że mówił prawdą? Mam mu wierzyć? — Panikowała Lynda.

— Aiden jest kretynem i często pakuje się w kłopoty, ale myślę że powinnaś mu zaufać.

— Riley! Nie mów tak o nim. — Rodzicielka skarciła mnie spojrzeniem.

— Dobrze mówi. Mój syn jest wyjątkowo problematyczny.

— Myślałam, że dowiem się czegoś więcej, ale przyjechał Caden i Aiden wyrzucił mnie z domu. — zakpiłam.

— Cholera, znowu on.. — mruknęła pod nosem. — Ten chłopak ciągle pakuje go w kłopoty. Pójdę już, może uda mi się wyprosić tego chuligana przed północą to zdążę porozmawiać z synem. — Przewróciła oczami. — Dziękuje Gianno za wszystko i Tobie też Riley. I przepraszam za Aidena, nie powinien Cię tak potraktować — westchnęła, znikając za furtką.

Stałam jeszcze chwilę na ganku przed domem, analizując kilka ostatnich dni. Bardzo chciałam pomóc sąsiadce i idiocie Aidenowi, ale nie wiedziałam jak. Czułam, że powinnam mu zaufać, w końcu złożył przysięgę, jednak miałam obawy. Nie przyjaźniliśmy się już, więc takie składanie obietnic mogło być gówno warte. Nie znałam już go tak dobrze jak kiedyś, właściwie mało co o nim teraz wiedziałam. Nie miałam więc żadnej gwarancji dotyczącej  jego prawdomówności i czynów.

Kiedy zaczęło robić się chłodno i całkowicie się ściemniło spostrzegłam, że cały wieczór minął mi na rozmyślaniu o Walkerze. To było dziwne uczucie, znowu mieć go gdzieś w swojej głowie. Ja najszybciej musiałam się go pozbyć.

Weszłam do środka domu, gdzie czuć było unoszący się w powietrzu zapach ciepłej brzoskwiniowej herbaty. Powędrowałam do kuchni, niemal wpadając przy jej progu na mamę.

— Wróciłaś? Miałam zanieść Ci herbatę bo pewnie zmarzłaś.

— Trochę się zasiedziałam.

— Znowu masz chrypę, odpocznij dzisiaj. — Zmartwiła się, podając mi kubek z ciepłym napojem. — Ja idę się położyć, rozbolała mnie głowa.

— Jasne. Dziękuje za herbatę. 

Tego wieczoru mi też nie pozostało już nic innego, jak owinąć się w ciepły koc i położyć. Pogasiłam więc wszystkie światła i powędrowałam na piętro. Rozpuściłam włosy, które uprzednio związane były w lekkiego koka i pościeliłam łóżko. Ułożyłam się wygodnie w cieplutkiej pościeli i sięgnęłam po telefon.

Odblokowałam urządzenie, na którym od razu wyświetliło się nieodebrane połączenie w folderze inne, które okazało się być od Aidena, sprzed kilku minut. Moje chwilowe zdziwienie przerwał nagły dźwięk klaksonu i mocne światło, usilnie wdzierające się do pomieszczenia przez otwarte okno. Zerwałam się gwałtownie z łóżka i podeszłam do parapetu, wychylając lekko głowę za szybę. Moim oczom od razu rzucił się zaparkowany na podjeździe granatowy sedan, którego to światła na przemian zapalały się i gasły, rażąc mnie tym samym po oczach.

We're Stuck With Each OtherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz