— Aiden! Aiden co ty wprawiasz? — krzyczałam, wiercąc się przy tym na siedzeniu. — Dlaczego tak dziwnie się zachowujesz? — dopytywałam, ale chłopak nie odpowiadał. Całą drogę milczał i tępo wpatrywał się w jezdnię przed nami. Zazwyczaj denerwował mnie swoją głupią gadką, ale kiedy nie odpowiadał na moje zaczepki, działał mi na nerwy jeszcze bardziej. Złość we mnie aż kipiała i wylewała się na rozgrzane do granic możliwości policzki. W pewnej chwili przestałam już mówić. Odwróciłam się w stronę szyby, biorąc przykład z czarnowłosego. Patrzyłam na ulice które mijaliśmy. Lekko już świtało, ale nie wiedziałam dokładnie która była godzina. Moja torebka leżała na miejscu pasażera, a ja nie chciałam więcej zaczynać rozmowy z chłopakiem i prosić go o mój telefon. Po kilku minutach zjechaliśmy z głównej drogi, tym samym wjeżdżając na Howell Street. Samochód zaczął zwalniać, aż w końcu zupełnie zahamował na mostku przed moim domem. Szarpnęłam za klamkę, ale ubiegł mnie Aiden, który już po chwili otworzył moje drzwi. Odwróciłam głowę w drugą stronę, kiedy uniósł moje ciało i wziął mnie na ręce.
— Moja torebka — mruknęłam, a chłopak szybko zabrał ją z siedzenia, kładąc na moim brzuchu.
— Gianna jest w domu?
— Jeszcze tak.
— Idzie do pracy? Jest sobota. — Zmarszczył brwi.
— Nadgodziny.
Aiden jednym pchnięciem otworzył naszą furtkę i zaniósł mnie pod same drzwi. Złapał za klamkę, ale kiedy okazały się zamknięte, wskazałam mu na donicę z kwiatami. Zabrał klucz i już po chwili weszliśmy do środka domu.
— Riley, to Ty? — Usłyszałam głos mamy, dobiegający z piętra. Pewnie szykowała się do pracy, cudownie.
— Tak mamo!
— Dzień dobry! — krzyknął czarnowłosy, jednocześnie spychając stopą buty które miał na nogach.
— Aiden? — Kobieta zbiegła po schodach i przystanęła na półpiętrze widząc znienawidzonego przeze mnie sąsiada, trzymającego mnie w swoich ramionach. — Cholera jasna, Riley! Dziecko co się stało? — Przyśpieszyła kroku i już po chwili stanęła na przeciw nas.
— Mały wypadek — mruknęłam, spoglądając porozumiewawczo na Aidena by łaskawie położył mnie już na kanapie.
— Jaki wypadek? Co z Twoją głową?
— Potknęłam się na schodach.
— Riley.. — mruknął, na co uszczypałam go w ramię. — No tak, tak właśnie było — zapewnił. Chłopak zaniósł mnie do salonu i położył na dużej sofie, uprzednio podkładając pod głowę poduszkę.
— Miałaś szytą głowę?
— Tak.
— A co z Twoją nogą? Złamana? — Panikowała.
— Zwichnięta, muszę leżeć.
— Kochanie, dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś?
— Przepraszam to moja wina — wtrącił Aiden. — Nie pomyślałem o tym nawet, od razu zawiozłem ją do szpitala.
— Dziękuje Ci bardzo, za wszystko — westchnęła mama, klepiąc czarnowłosego po ramieniu.
— Riley, zadzwonię do pracy i powiem, że zostanę dzisiaj w domu. Nie mogę Cię zostawić w takim stanie. — Załamała ręce.
— Spokojnie, ja z nią zostanę.
— Że co? — syknęłam.
— Bez sensu żeby Pani Gianna brała wolne. Jest sobota i tak nie mam nic innego do roboty. —Wyszczerzył się w stronę mojej rodzicielki na co ona z widocznym zadowoleniem skinęła głową. Przewróciłam oczami w myślach licząc do dziesięciu by trochę się uspokoić. Cholerny Walker, zawsze stawiał na swoim.
CZYTASZ
We're Stuck With Each Other
Jugendliteratur- Możemy chociaż raz, porozmawiać normalnie? Bez chamskich wyzwisk i plucia jadem? - wymamrotał przecierając dłonią po twarzy. - To będzie cholernie ciężkie dla mnie, jednak myślę, że możemy. - Świetnie, czyli mamy postęp - westchnął głęboko, wypu...