Minął tydzień. Przez kolejne dni nie miałam kontaktu z Aidenem. Do szkoły wrócił dopiero w poniedziałek, ale od naszej ostatniej rozmowy był na mnie cięty. Kiedy mijał mnie w progu szkoły opuszczał wzrok lub zwyczajnie udawał, że mnie nie widzi. Kilka razy nie wytrzymałam i rzuciłam w jego stronę jakimś tekstem by go sprowokować, ale i to obeszło się z marnym skutkiem. Chłopak milczał jak skała. Był nieugięty. Czułam mocne wyrzuty sumienia, ale tłumaczyłam je tym, że sam do tego doprowadził. Mógł nie godzić się na trzymanie tego syfu w domu i było by po sprawie. Swoją drogą, byłam mu wdzięczna że dotrzymał obietnicy i jak dotąd nie puścił pary z ust. Jednak chyba też nie miał komu.. fatycznie w szkole nikt z nim nie rozmawiał. Ludzie wytykali go palcami, kilka razy słyszałam nawet jak publicznie wyklinali. Jego paczka całkowicie oddaliła go od grupy, wypierając się tym, że on wyparł się przyjaźni z Cadenem donosząc na niego na komisariacie. Zresztą, co to za przyjaźń gdzie jeden wpycha drugiego w takie gówno. No dobra, ja wcale nie jestem lepsza..W środę o dwunastej, jak zwykle siedziałam w szkolnej stołówce, przy drugim śniadaniu. Tym razem jednak przyszłam tutaj sama, zostawiając moje nowe grono znajomych na korytarzu. Chciałam odpocząć. Zajadałam się czekoladowy rogalikiem, którego zapijałam mrożoną kawą i w spokoju przeglądałam portale społecznościowe, kiedy poczułam ciepłą dłoń na lewym ramieniu.
— Nie przeszkadzam? — zapytał ochryple męski głos.
— Um, nie — wymamrotałam szybko połykając to co mieliłam w ustach. — Co jest? — odpowiedziałam, odwracając się w stronę wysokiego szatyna.
— Wpadniesz dzisiaj na małą domówkę? — Uśmiechnął się szeroko. — Słyszałem, że jesteś dobrą imprezowiczką, Thompson.
— Od kogo? — prychnęłam unosząc wzrok na Camerona, którego znałam dotąd wyłącznie z widzenia.
— Od Twojej paczki — stwierdził pewnie, dosiadając się do mojego stolika.
— Oni też będą?
— Niektórzy. Będzie tylko kilka osób, w tym trochę chłopaków ode mnie. Chcą Cię poznać. — Kontynuował.
— Ale dzisiaj? Jest środek tygodnia.
— To co? Wyluzuj trochę. Alkohol w środku tygodnia lepiej smakuje.
— Sama nie wiem..
— Prosił nie będę. — Wzruszył ramionami. — Wiele tracisz — rzucił wstając z krzesła.
— Czekaj, dobra niech będzie! — mruknęłam — podaj adres.
— Pike Street 41/18, bądź na 21:00.
***
Chwilę przed dwudziestą zaczęłam szykować się do wyjścia. Wzięłam szybką kąpiel, wysuszyłam starannie włosy i zrobiłam mocniejszy makijaż, wykańczając go matową szminką. Nie do końca byłam zachwycona pomysłem imprezowania w środku tygodnia, zwyczajnie też nie miałam na to ochoty, ale już się zgodziłam. Na dodatek nie miałam pojęcia, kto będzie na tej domówce. Nie poznałam jeszcze wszystkich z elity tej szkoły, ale o większości nie miałam zbyt dobrego zdania, co tylko dodawało mi zmartwień. Cieszyłam się, że mama pracuje dzisiaj do późna i nie minę się z nią w drzwiach wychodząc na imprezę, bo z pewnością skończyłoby się to kłótnią i pewnie wcale bym tam nie dotarła.. Długo zastanawiałam się też co na siebie włożyć. Nie chciałam odstawiać się jak na jakiś wielki bal, żebym nie czuła się głupio przy chłopakach którzy będą za pewnie w jeansach i luźnych koszulkach. Koniec końców wybrałam czarną obcisłą sukienkę na ramiączkach z delikatnym dekoltem w serek. Dobrałam srebrną bransoletkę i łańcuszek po czym założyłam trampki na wysokiej platformie. Do torebki spakowałam portfel, telefon i zabrałam z wieszaka jeansową katanę, którą chciałam założyć przed samym wyjściem. W pełni gotowa zeszłam schodami na dół i powędrowałam do kuchni by coś jeszcze przekąsić. Kiedy stanęłam przy ladzie, by wyciągnąć z górnej szafki słoik z chrupkami drzwi do domu się otworzyły. Szybkim krokiem ruszyłam w ich kierunku, kiedy w progu kuchni stanęła mama.
CZYTASZ
We're Stuck With Each Other
Teen Fiction- Możemy chociaż raz, porozmawiać normalnie? Bez chamskich wyzwisk i plucia jadem? - wymamrotał przecierając dłonią po twarzy. - To będzie cholernie ciężkie dla mnie, jednak myślę, że możemy. - Świetnie, czyli mamy postęp - westchnął głęboko, wypu...