Rozdział 3

424 13 6
                                    

Następnego poranka obudziłam się zupełnie niewyspana. Całą noc stresowałam się kolejnym dniem, tak bardzo, że nie mogłam zasnąć. Kiedy wyjrzałam za okno, okazało się, że to już kolejny dzień, kiedy niebo uwzięło się na mnie i zasypuje świat małymi kroplami. Przeklęłam pod nosem, głęboko czując, że ten dzień nie będzie dobry. Zaplanowałam go zupełnie inaczej, miałam spędzić cudowny wieczór, w towarzystwie mojego przyjaciela i bawić się na najlepszym koncercie mojego życia. Po wszystkim chciałam spotkać się z Eliahem i Brook na wspólny wieczór. Jednak, wszystko jest taki ulotne. Ostatnie dni zmieniły wszystko, obróciły moje życie i plany do góry nogami, tak, że sama już nie wiem na czym stoję. Jedyne czego jestem na ten moment pewna, to tego, że idę na koncert z zupełnie obcym typem, którego pierwszy raz zobaczę na oczy, o ile oczywiście przyjdzie. Nie wiem kim jest, jak wygląda i czego mogę się po nim spodziewać. Kurwa mać, w co ja się wpakowałam..

Wstałam z łóżka i zeszłam schodami na dół by zjeść śniadanie. Przygotowałam sobie kanapki z malinowym dżemem i duży kubek ciepłego kakao. Byłam trochę zawiedziona. Liczyłam na to, że wczorajsza tabletka poprawi trochę sprawę, jednak wciąż czułam się nie najlepiej, co zdecydowanie tego dnia nie było zbyt dla mnie dobre. Przegrzebałam dużą szafkę w której mama trzymała jakieś leki, wyciągnęłam saszetkę na przeziębienie i rozpuściłam ją w gorącej wodzie. Kiedy zjadłam śniadanie, napój zdążał przestygnąć i nadawał się do wypicia. Nienawidziłam tego typu leków, zawsze miały ohydny gorzki lub kwaśny smak, tak samo było i tym razem, jednak czego nie robi się dla wyjścia wieczorem z domu. Wypiłam wszystko szybkim ruchem i pobiegłam do łazienki by się wykąpać, w między czasie odpisując na wiadomość Kellana, w której życzył mi udanej zabawy z nieznajomym.

Późnym popołudniem zaczęłam się szykować. Wyprostowałam starannie moje długie, brązowe włosy i nałożyłam na twarz delikatny krem. Wytuszowałam nieco mocniej rzęsy i przejechałam po ustach bezbarwnym błyszczykiem. Pomimo, że nie znałam tego chłopaka, nie chciałam zrobić na nowo poznanej osobie złego wrażenia, więc postarałam się nieco bardziej niż zawsze. Dodałam na policzki warstwę różu i wybrałam z szafy ubrania. Jako, że pogoda dzisiaj nie sprzyjała, a jedynym plusem było to, że popołudniu przestało padać, mogłam założyć adidasy przed kostkę. Włożyłam czarne jeansy i beżowy sweterek, naszykowałam sobie też płaszczyk i położyłam go na łóżku. Starannie spakowałam do torebki najważniejszy element, czyli bilety i portfel z pieniędzmi na autobus. Przeczesałam jeszcze raz dokładnie włosy szczotką i spojrzałam na zegarek, który wskazywał no to, że zaraz się spóźnię. Złapałam w biegu i pędem ruszyłam w kierunku przystanku. Przechodząc przez ulicę, zauważyłam nadjeżdżający z daleka autobus. Machnęłam ręką w stronę kierowcy, który całe szczęście to widział i na mnie zaczekał. Cała zdyszana wsiadłam do 34 i ruszyłam w kierunku Olive Way 74/101.

Stałam obok długiego mostu i wpatrywałam się w płynącą powoli rzekę. Zegarek wskazywał kilka minut po dziewiętnastej, a ja powoli traciłam nadzieję, że ktokolwiek się zjawi. Coraz bardziej byłam przekonana, że ktoś zrobił sobie ze mnie nieśmieszny żart i nawet nie miał ochoty się tutaj dzisiaj pojawić. Zastanawiałam się co mam teraz zrobić, jeszcze rano byłam pewna, że znajdę w sobie na tyle odwagi by iść tam nawet sama, jednak teraz, nie wiedziałam czy dalej miałam na to chociażby ochotę.

— Długo czekałaś? Wybacz, były korki na mieście. — Usłyszałam donośny baryton, tuż za swoimi plecami. — Bałem się, że już sobie poszłaś. — Odwróciłam się i niemal zbladłam, kiedy spojrzałam na chłopaka, który stał za mną.

— Aiden Walker — syknęłam lustrując go dokładnie gromiącym spojrzeniem. — Co ty wyprawiasz do cholery?

— Riley? — Uniósł swoje grubaśne brwi ku górze i wypuścił z ust stłumione powietrze. — Chyba powinienem zapytać o to samo? 

We're Stuck With Each OtherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz