Rozdział 4

160 13 21
                                    

* Lorenzo *9maj2020

Wstałem jeszcze wczesnym rankiem, słońce już jednak było wysoko na niebie. Przewróciłem się na plecy i rozłożyłem ręce, by chłodne powietrze z pokoju owiało moją nagą, w kilku miejscach wytatuowaną klatkę piersiową.

Kochałem tatuaże. I nie, to wcale nie dlatego, że siedziałem w więzieniu i wcale nie tam je sobie zrobiłem. Zacząłem wbijać tusz pod skórę jeszcze za dzieciaka, odkąd pamiętam przyrzekłem sobie, że każdy kawałek mojej skóry będzie wytatuowany. I tak oto moja klatka piersowa była w jednej trzeciej pokryta tuszem, za to lewa ręka, od dłoni do ramienia, całkowicie pokryta była malunkami.

Nie były to tatuaże o jakiejś głębokiej wartości emocjonalnej, choć kilka z nich wspominam dobrze. Większość jest po prostu wykonana z uzależnienia.

Dziś również musiałem iść do pracy i wcale nie wpędzało mnie to w zły nastrój. Może zabrzmi to ckliwie, ale żadnymi słowami nie umiałbym wyrazić ile wdzięczności mam teraz do Tim'a. Nie jestem głupi, mężczyzna przecież wie, że dopiero co wyszedłem z więzienia, to samo wiedział przecież klient, którego Tim ograbił na grubą kasę. Wydawał się naprawdę równym gościem.

Przed pracą załatwiłem jeszcze parę formalności, wziąłem pieniądze, które dał mi Tim i kupiłem jakiś tani telefon. Podałem ekspedientce swój numer, znalazła go w sieci klientów i wpisując odpowiedni dziesięciocyfrowy kod cyfr, znów posiadałem numer sprzed roku.

Kiedy więc równo o 9.00, ruszyłem po 2 minutach oczekiwania przed drzwiami warsztatu, popchnąłem ciężkie drzwi z uśmiechem.

-Jestem już! - krzyknąłem, chcąc zlokalizować tym Tim'a.

-To świetnie młody! - odpowiedział mi, wychodząc ze swojego gabinetu. - Tu masz listę rzeczy, które trzeba kupić, tu masz pieniądze, a wszystko powinieneś, należy u Harvi'ego na rogu. A no i nie zdziw się jak wydasz wszystko z tej portmonetki. - wepchnął w moje dłonie kartkę złożoną na pół, małą torebkę w której było niemało kasy i z uśmiechem poklepał mnie po plecach - Masz godzinę. Max półtorej, Enzo.

-Tak jest! - zasalutowałem jak żołnierz, otrzymując od szefa chwilowy śmiech i obaj rozeszliśmy się w innych kierunkach.

-Filtr paliwa, 3 śruby 3 mm, klucz hydrauliczny, olej silnikowy 1 litr, lejek do paliwa, kołatka i wkrętarka.- odczytałem na głos, gdy byłem już na dworze. Mój Boże, może i nie należałem do najsłabszych mężczyzn, bo czas w więzieniu spędzałem głównie na ćwiczeniach siłowych, ale jestem pewny, że przyniesienie tych wszystkich rzeczy do warsztatu będzie nielada wyzwaniem.
Westchnąłem.

*

-I jeszcze filtr paliwa. - dopowiedziałem, jako ostatni pożądany przeze mnie przedmiot. Mężczyzna dołożył do pokaźnej kupki przedmiotów jeszcze ostatnio wymieniony, nabił go na kasę i spojrzał na mały wyświetlacz.

-Wyszło 700 dolarów. - powiedział nabijając na kasę jeszcze coś - Zgodnie z dzisiejszą promocją odejmujemy od każdych zakupów 10%, wychodzi 630 dolarów i doliczając dla Pana rabat, z okazji pierwszych zakupów u nas o wartości 15%, wychodzi... 535 dolarów i 50 centów. - mężczyzna z uśmiechem wydrukował paragon, zapakował produkty w dużą torbę i spokojnie czekał, aż otrząsnę się z szoku.

-Dziękuję Panu bardzo. - powiedziałem, wyciągając odpowiednią sumę i kładąc ją na blacie. Wymieniłem pieniądze za towar i z szerokim uśmiechem wyszedłem ze sklepu. Może Tim będzie zadowolony.

*

-Jestem! - krzyknąłem odkładając torbę na stół montażowy. Wziąłem portmonetkę i udałem się z nią do gabinetu gdzie spodziewałem się znaleźć szefa.- Już jestem z powrotem.

Lorenzo (Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz