*Lorenzo*15maj2020
Całą noc buzowała we mnie adrenalina, więc naprawiałem zrujnowany salon. Ale musiałem dziś iść do pracy.
Martwiłem się, dziewczyna rano nawet nie stała w oknie, zasłony była zasunięte gdy wychodziłem o 8.45. Wieczorem, a raczej w nocy, już się z nią nie widziałem. Nie wróciła do miejsca naszego spotkania, nie było jej w domu gdy tam poszedłem a przynajmniej jej dom był zamknięty. Nic nie poradzę na to, że się martwię.
Przecież Anthony mógł jej coś zrobić! Znam go, chociaż nigdy nie uderzył kobiety, nie wiem jaki jest teraz. W końcu długo mnie nie było...
O 9.00 Tim poinformował mnie, że dziś będę musiał zostać dłużej.
-Mam naprawdę dużo na głowie, Enzo. - mówił - Do tego, samochód dla biznesmena z tamtej firmy musi być gotowy na wieczór i musi być idealny.
Tak więc się nim zająłem, idealnie. Chociaż w moich myślach ciągle krążyła Amelia i pytanie czy wszystko z nią w porządku, idealnie wymieniłem olej, oszlifowałem progi, poprawiłem obie rejestrację i zmieniłem ogumienie w Chevrolecie. Mało tego, Tim rozkazał jeszcze mi go umyć, dlatego koło godziny 13.00, jechałem, a raczej leciałem sportowym autem na myjnie.
Wypucowanie auta zajęło mi ponad godzinę. Już miałem wsiadać do środka i jechać znowu do warsztatu, kiedy do kabiny obok mnie podjechało znajome mi auto.
Anthony wysiadł ze strony kierowcy i podszedł do kasy, która odpowiedzialna była za puszczenie wody. Nagle pomyślałem sobie, że być może w momencie w którym zniknęła wczoraj Amelia, zniknął i on...
Nie zwlekając ruszyłem szybkim krokiem do poobijanego chłopaka.
-Co? Udało Ci się? - zapytałem prychając, to było dla mnie logiczne, że musiał maczać palce w zaginięciu Amelii. Anthony spojrzał na mnie krótko, jakby znudzony i odłożył pistolet w odpowiednie miejsce.
-O co znowu mnie posądzasz? - prychnął, przewracając oczami.
-Co zrobiłeś Amelii? Nagadałeś jej głupot? Nastawiłeś przeciwko mnie? Może coś wymyśliłeś, co? - prychnąłem znów, tym razem zaciskając pięści- Mów gdzie ona jest!
-Nie wiem gdzie jest teraz! - odkrzyknął- Odpieprz się, Lorenzo!
-Teraz? - powtórzyłem po nim - A wcześniej? Wiesz gdzie była wcześniej?
-Wiem. Ale nic ci do tego. Gdyby chciała, sama by Ci powiedziała, albo nawet już u ciebie była. - prychnął.
-Była u mnie wczoraj. Ale od rana nie ma z nią kontaktu. - warknąłem wściekle- Może złożyłeś jej dziś znów wizytę, co?
-Nie rozmawiałem z nią od wczoraj. Ale mogę sprawdzić czy wszystko z nią okej jeśli chcesz. - przewrócił oczami. Widocznie zrezygnował z mycia auta i wsiadł na miejsce pasażera. Podbiegłem tam i uderzyłem w szybę, którą chłopak opuścił znużony.
-Nie zbliżaj się do niej. - warknąłem-Bo skończysz gorzej niż ostatnio.
-Zastanów się nad sobą Lorenzo, bo jeśli Ty tego nie zrobisz to nie ważne ile razy ta dziewczyna będzie myślała za ciebie. - prychnął, zanim zamknął szybę za pomocą guzika i odjechał.
Czegoś tu znowu nie rozumiałem?
Te słowa..-Nie ważne ile razy będzie myślała za mnie? - szepnąłem do siebie. W głowie kłębiła mi się tylko jedna myśl.
Gdy ja jej szukałem, Amelia była z Anthonym. Czemu inaczej miałby tak powiedzieć?
Wsiadłem szybko w samochód i odstawiłem go do warsztatu szybciej niż powinienem. Krople umytego auta ociekały szybko przez prędkość, ale ja się na tym nie skupiałem. Nie skupiałem się nawet na prowadzeniu, ważne dla mnie było dotarcie do Amelii najszybciej jak tylko mogłem.
CZYTASZ
Lorenzo (Zakończone)
RomanceKSIĄŻKA MA DUŻO BŁĘDÓW I IRRACJONALNYCH WYDARZEŃ, ZAPRASZAM NA DRUGĄ WERSJĘ TEGO OPOWIADANIA, KTÓRE MOŻNA ZNALEŹĆ NA MOIM PROFILU :) Po dwóch latach odsiadki, Lorenzo wychodzi na wolność. Przenosi się do miasta Ashland w Oregonie by zacząć od nowa...