Rozdział 12

97 6 31
                                    

*Lorenzo*21maj2020

Obudziłem się zwyczajnie. Nie miałem kaca ani 'bomby' po wypitym alkoholu, bo zwyczajnie go nie piłem. Wolałem trzymać rękę na pulsie, kiedy moi dwaj towarzysze zatapiali się zgodnie w co chwilę większych ilościach różnych trunków.

Od sytuacji z Amelią w korytarzu bezpieczeństwa, miałem mętlik w głowie. I on nie był moim jedynym problemem, bo ten w spodniach wcale nie opadł po kilku minutach. Kilkukrotnie próbowałem sam się go pozbyć, ale gdy zaraz potem widziałem Amelię w tej kusej sukience, poruszającej się jak dziki seks, on powracał.

Dlatego rano, udałem się od razu pod zimny prysznic. To była moja jedyna deska ratunku.
Zmuszałem się by nie myśleć o tyłku Amelii i wyszło mi to po długich trzydziestu minutach wyobrażania jej sobie w tym ciemnym korytarzyku. Ubrałem się w jakieś zwykłe dresy i koszulkę, chociaż dziś było naprawdę ciepło.

Przygotowanie śniadania nie zajęło mi dużo czasu, bo zwyczajnie go nie zjadłem. Miałem taki niedosyt dziewczyny z nocy, że przełknąłem jedynie kubek kawy. Zabrałem pieniądze ze skrytki, zamknąłem dom na klucz i udałem się do spożywczego sklepu, by znów zrobić duży zapas jedzenia.

Za dwie godziny, zgodnie z SMS-em od Tim'a, musiałem być w zakładzie, więc nie śpieszyłem się jakoś specjalnie. Gdy doszedłem do lokalnego sklepiku, dzięki Bogu był on pusty. Przywitałem sprzedawcę i zacząłem wkładać do koszyka produkty typu bułki, biały i żółty ser, pakowana próżniowo szynka, warzywa i owoce, małe butelki gazowanych napoi, kilka paczek filetów z kurczaka i jeszcze kilka innych rzeczy i udałem się z nimi do kasy. Ku mojemu zdziwieniu nie wyszło mnie to dużo, więc udałem się do domu zadowolony.

*

Zanim poszedłem do Tim'a postanowiłem zjeść kilka bułek z białym serem. Teraz stałem już w zakładzie z pełnym brzuchem i uśmiechem na ustach.

-Jestem! - krzyknąłem.

Od razu rozniósł się huk. Spojrzałem pod podnosnik, z którego wysunął się Tim, masujący swoją głowę i od razu zaśmiałem się na wspomnienie mojego pierwszego dnia tu.

-Świetnie! - zawołał. - Zajmij się od razu czyszczeniem tamtych kół. Musisz je zamontować i oddać właścicielce w ciągu godziny!

Nie mówiąc już nic, oboje zostaliśmy pochłonięci przez swoje zadania. Wyrobiłem się dosłownie na styk, bo równo z przesunięciem się wskazówki zegara na 11.00, po zakładzie rozniósł się stukot szpilek.

-Dzień dobry!- krzyknęła kobieta. Wstałem z obrotowego krzesła na którym wycierałem ręce w i tak brudną już szmatkę i uśmiechnąłem się.

-Dzień dobry. Pani do mnie. - zawołałem. Kobieta od razu podeszła, uważając by nie przewróciła się przez leżące kable- Auto jest już gotowe do jazdy. Pójdę po kluczyki i jest gotowe do odbioru. - uśmiechnąłem się do uśmiechniętej kobiety i udałem się szybko do gabinetu Tim'a. Zgarnąłem odpowiednie kluczyki, oderwałem taśmę, którą zaznaczaliśmy markę i numer auta i odałem je kobiecie.

-Czy mógłby Pan wystawić go na podjazd. Wolałabym tu niczego nie uszkodzić. - jęknęła, rozglądając się. Fakt... Tim zdążył zagracić warsztat przez ten krótki czas gdy mnie nie było.

-Oczywiście.

Wyjechanie drogim samochodem z drugiej strony warsztatu wcale nie było trudne, jak obawiała się tego kobieta, więc gdy auto stało już na zewnątrz, wysiadłem i podałem jej klucze.

-Proszę bardzo. - uśmiechnąłem się.

-Nie widziałam tu Pana wcześniej. Jest Pan nowy? - kobieta przełożyła torebkę w drugą rękę i dostojnie poprawiła poły swojego płaszcza - A niech Pan wierzy, zapamiętałabym tę twarz.

Lorenzo (Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz