*Lorenzo * 3 czerwca
-Tak szybko się wyspałeś?
Zniżyłem wzrok na dziewczynę leżącą na poduszce obok mnie i uśmiechnąłem się lekko.
-Nie mogłem spać. - odpowiedziałem szczerze- Zdrzemnij się jeszcze, dopiero 7.00.
Dziewczyna poprawiła się żeby opierać głowę teraz na mojej klatce i ręką wodziła po moim nagim brzuchu. Nie byłem jej dłużny, ręką którą ją obejmowałem kreśliłem nieznane mi wzory na jej ramieniu.
-Muszę poszukać pracy. - usłyszałem.
-Tak. Ja też. Głupio mi nawet pytać o powrót do warsztatu Tim'a, po tym jak odszedłem w taki sposób. - westchnąłem.
-Jesteś w tym dobry, jestem pewna, że Tim ucieszyłby się mając cię z powrotem.
Uśmiechnąłem się czując się tak dobrze, że wierzył we mnie ktoś inny niż ja sam. Amelia była dla mnie stworzona.
-Jesteś dla mnie taka dobra. - zaśmiałem się odwracając do niej tak, abyśmy byli do siebie twarzami. - Zbyt dobra. Powinnaś mi powiedzieć 'Weź się w garść albo wyrzucę cię z domu'.
-No to Lorenzo weź się w garść, bo serio cię z niego wyrzucę. - zaśmiała się - Na twoje miejsce jest kolejka, chłopie.
-Oh tak. A gdzie ta kolejka? - zaśmiałem się rozglądając teatralnie dookoła. - Ah oni są niewidzialni?
-Pokazują się tylko kiedy śpisz. Rozumiesz? To moi sekretni kochankowie. - poruszyła brwiami.
-Jak dobrze, że ja też mam kochankę.
-Tak? Jaką?
-Extra. Już byś chciała wszystko wiedzieć.
Mógłbym codziennie mieć takie poranki...
*
-Muszę iść do sklepu. Co zrobisz dziś na obiad? - zapytała, gdy zamknęła lodówkę.
-Ja mam zrobić obiad?
-No tak. Mamy przecież grafik, Lorenzo. - powiedziała, spoglądając się na mnie jak na przybysza z kosmosu. Szkoda kurwa, że je o żadnym grafiku nie słyszałem.
-Mamy grafik? Od kiedy?
-Od dziś.
Wybuchnąłem śmiechem zakrywając usta pięścią i przysięgam, że prawie się udusiłem.
-Nie śmiej się! Bo zaraz serio zrobię grafik i zobaczysz!
-Tak jest. Przepraszam za moje szczeniackie zachowanie, Amelio. To się więcej nie powtórzy.
Kiedy salutowałem jak mały harcerz na przysiędze, że będzie dobrym obywatelem lasu, Amelia nie wytrzymała i również wybuchnęła śmiechem. Ja z nią.
*
-Całkiem.. Dobre.
Amelia powoli przeżywała zrobiony przeze mnie obiad, przyglądając się nieufnie piersi indyka nadziewanej gotowanymi i zmielonymi ziemniakami.
-Znalazłem ten przepis w necie. - jęknąłem gdy przełknąłem to co włożyłem do ust. Pierwszy kęs był do przeżycia, drugi.. Ledwo dało się przełknąć.
-Nie jest zły. Nie, jest niezłe. - Amelia zawzięcie próbowała konsumować ohydne danie i przepiła gryza ziemniaka łykiem wody. - Wstawię frytki. - powiedziała z pełną buzią, zanim wypluła 'danie' w serwetkę. Pokiwałem ochoczo głową odsuwając talerz dalej.
Porcja mięsa z ziemniakami wylądowała w koszu.
*Amelia
Lorenzo całował mnie delikatnie już od kilku minut, gdy siedziałam na blacie a on stał pomiędzy moimi nogami, dłońmi masując uda.
CZYTASZ
Lorenzo (Zakończone)
RomansaKSIĄŻKA MA DUŻO BŁĘDÓW I IRRACJONALNYCH WYDARZEŃ, ZAPRASZAM NA DRUGĄ WERSJĘ TEGO OPOWIADANIA, KTÓRE MOŻNA ZNALEŹĆ NA MOIM PROFILU :) Po dwóch latach odsiadki, Lorenzo wychodzi na wolność. Przenosi się do miasta Ashland w Oregonie by zacząć od nowa...