Rozdział 19

62 6 15
                                    

*Lorenzo * 3 czerwca

-Tak szybko się wyspałeś?

Zniżyłem wzrok na dziewczynę leżącą na poduszce obok mnie i uśmiechnąłem się lekko.

-Nie mogłem spać. - odpowiedziałem szczerze- Zdrzemnij się jeszcze, dopiero 7.00.

Dziewczyna poprawiła się żeby opierać głowę teraz na mojej klatce i ręką wodziła po moim nagim brzuchu. Nie byłem jej dłużny, ręką którą ją obejmowałem kreśliłem nieznane mi wzory na jej ramieniu.

-Muszę poszukać pracy. - usłyszałem.

-Tak. Ja też. Głupio mi nawet pytać o powrót do warsztatu Tim'a, po tym jak odszedłem w taki sposób. - westchnąłem.

-Jesteś w tym dobry, jestem pewna, że Tim ucieszyłby się mając cię z powrotem.

Uśmiechnąłem się czując się tak dobrze, że wierzył we mnie ktoś inny niż ja sam. Amelia była dla mnie stworzona.

-Jesteś dla mnie taka dobra. - zaśmiałem się odwracając do niej tak, abyśmy byli do siebie twarzami. - Zbyt dobra. Powinnaś mi powiedzieć 'Weź się w garść albo wyrzucę cię z domu'.

-No to Lorenzo weź się w garść, bo serio cię z niego wyrzucę. - zaśmiała się - Na twoje miejsce jest kolejka, chłopie.

-Oh tak. A gdzie ta kolejka? - zaśmiałem się rozglądając teatralnie dookoła. - Ah oni są niewidzialni?

-Pokazują się tylko kiedy śpisz. Rozumiesz? To moi sekretni kochankowie. - poruszyła brwiami.

-Jak dobrze, że ja też mam kochankę.

-Tak? Jaką?

-Extra. Już byś chciała wszystko wiedzieć.

Mógłbym codziennie mieć takie poranki...

*

-Muszę iść do sklepu. Co zrobisz dziś na obiad? - zapytała, gdy zamknęła lodówkę.

-Ja mam zrobić obiad?

-No tak. Mamy przecież grafik, Lorenzo. - powiedziała, spoglądając się na mnie jak na przybysza z kosmosu. Szkoda kurwa, że je o żadnym grafiku nie słyszałem.

-Mamy grafik? Od kiedy?

-Od dziś.

Wybuchnąłem śmiechem zakrywając usta pięścią i przysięgam, że prawie się udusiłem.

-Nie śmiej się! Bo zaraz serio zrobię grafik i zobaczysz!

-Tak jest. Przepraszam za moje szczeniackie zachowanie, Amelio. To się więcej nie powtórzy.

Kiedy salutowałem jak mały harcerz na przysiędze, że będzie dobrym obywatelem lasu, Amelia nie wytrzymała i również wybuchnęła śmiechem. Ja z nią.

*

-Całkiem.. Dobre.

Amelia powoli przeżywała zrobiony przeze mnie obiad, przyglądając się nieufnie piersi indyka nadziewanej gotowanymi i zmielonymi ziemniakami.

-Znalazłem ten przepis w necie. - jęknąłem gdy przełknąłem to co włożyłem do ust. Pierwszy kęs był do przeżycia, drugi.. Ledwo dało się przełknąć.

-Nie jest zły. Nie, jest niezłe. - Amelia zawzięcie próbowała konsumować ohydne danie i przepiła gryza ziemniaka łykiem wody. - Wstawię frytki. - powiedziała z pełną buzią, zanim wypluła 'danie' w serwetkę. Pokiwałem ochoczo głową odsuwając talerz dalej.

Porcja mięsa z ziemniakami wylądowała w koszu.

*Amelia

Lorenzo całował mnie delikatnie już od kilku minut, gdy siedziałam na blacie a on stał pomiędzy moimi nogami, dłońmi masując uda.

Lorenzo (Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz