12. 25 Lipca

276 24 9
                                    

~Lola

25 lipca, niedziela.

- Powiedz aa~ - powiedziałam trzymając w ręku truskawkę.

Razem z Lou postanowiłyśmy urządzić sobie piknik w parku.

- Aa~ - Truskawka wylądowała w jej ustach.

- Lou, masz dziś te kolację z rodziną, prawda? Zdążysz się spakować przed północą?

- Mhm. Już spakowałam większość rzeczy. Poza tym dlaczego musimy jechać nocą? Nie możemy wyjechać rano?

- Niestety musimy być już w Londynie z samego rana. Przygotowania, próby i tego typu rzeczy.

- Ale w busie się okropnie śpi!

- Haha. Nie narzekaj, mój bus jest akurat całkiem wygodny.

- Jak już o busie mowa, jak tam było w Liverpool?

- A nic nowego, nudyyy...

- A myślałam, że lubisz swoje koncerty.

- Oczywiście, że je lubię. Spotkania z fanami także. Ale wszystkie przygotowania, prasa, paparazzi... To nudne.

- Rozumiem.

- Ale! Wydarzyło się coś ciekawego jak wracałam!

- Naprawdę?

- Choć nie wiem czy nie lepiej nazwać to czymś dziwnym? Niespotykanym?

- No dobra, nie ważne, po prostu mów o co chodzi!

- Okej! Jak wracałam nocą busem, wiesz że padało, prawda?

- Mhm. - Popiła trochę lemoniady.

- No to tak, jechałam przez centrum i, ni z tego ni z owego, widzę jakąś sylwetkę. Wyglądało to dziwnie biorąc pod uwagę, że przez te ulewę nikt nie wychodził z domu.

- To pewnie bezdomny, jest ich tu całkiem dużo.

- Nie! To nie była sylwetka dorosłego! Wyglądało to bardziej na dziewczynę, może w naszym wieku. Choć fakt, słabo ją widziałam, więc nie jestem pewna jak była ubrana, ani jak wyglądała, widziałam tylko, że miała ze sobą plecak. Chciałam wyjść i sprawdzić kto to i co tam robi, ale mój menager mnie powstrzymał.

- Mam nadzieję, że tej dziewczynie nie stała się krzywda... - Wyglądała na przybitą.

- Rano, następnego dnia, poszłam jej poszukać, ale nic nie znalazłam. Zgaduję, że już jej tam nie było.

- W centrum już z samego rana są tłumy, ciężko byłoby znaleźć kogoś w takim miejscu.

- Myśląc o tym, że dziewczyna była cała przemoczona, miała że sobą tylko plecak i prawdopodobnie nie spała całą noc lub była poza domem sporo godzin, raczej bym ją rozpoznała, jakby tam była.

-...

- Pozostaje tylko mieć nadzieję, że nic jej nie jest.

- Racja...

~Louise

Resztę dnia byłam przygnębiona, ale starałam się to jakoś ukryć. Miałam też złe przeczucia zarówno co do sytuacji tej dziewczyny, jak i kolacji rodzinnej, na którą właśnie się wybierałam. Moi rodzice jechali tam prosto z innego spotkania, więc ja musiałam jechać razem z Thomasem jego motorem.

Tak, mój brat, mimo że ma tylko 18 lat, ma prawko na motor. A jeśli chodzi o sam pojazd kupił go jakieś trzy miesiące temu, choć nasi rodzice nie było do końca zadowoleni.

Zagwizdał.

- Ale żeś się wystroiła.

- Powiedział koleś, co dobarał kolor krawata do koloru włosów.

- Odczep się w końcu od koloru moich włosów.

- Jasne, jasne. Jedziemy?

- To zachowanie jest do ciebie nie podobne.

- Jakie zachowanie?

- No wiesz, nie jąkasz się, nie kłócisz się ze mną, nawet nie jesteś czerwona.

Westchnęłam.

- Mniejsza o to, chodźmy już.

- No dobra, ale jak masz zamiar jechać na motorze w kiecce?

- Jakoś se poradzę.

Chwilę panował cisza, a ja zastanawiałam się, czemu Thomas nie idzie po ten swój motocykl. W końcu się odezwał:

- Wiesz może dlaczego odstawiamy te całą szopkę?

- Przepraszam?

- No wiesz, czemu ta cała kolacja ma miejsce? Co ta dwójka chce nam powiedzieć?

Postanowiłam odpuścić sobie pouczanie na temat wyrażenia "ta dwójka".

-... Nie mam pojęcia, ale chce aby to się już skończyło.

- Też masz złe przeczucia, co? Czyli nawet dzieciak jest w stanie to wyczytać.

- Nie. Jestem. Dużo. Młodsza. Od. Ciebie.

- Tak, tak. Dobra to idę już po ten motor.

- Nareszcie!

Podróż zajęła nam około pół godziny. Przebyliśmy ją w ciszy.

Cała sala w restauracji była pusta. Pewnie zarezerwowana tylko dla nas. Moja mama miała na sobie fioletową sukienkę, a ojciec czarny garnitur. To zły znak.

Zjedliśmy przystawki, pierwsze dani, drugie danie, aż w końcu, gdy podali nam deser, mój brat się uderzył ręką w stół zniecierpliwiony.

- No gadajcie już o co chodzi!

Rodzice spojrzeli w stół i w końcu zaczęli gadać.

~Lola

Było piętnaście po dwunastej.

- Lola musimy jechać... - odezwała się moja asystętka/stylistka.

- Nie możemy poczekać jeszcze chwilę?

- Czekamy już pół godziny. Nie ma sensu dłużej tu stać.

- Jeszcze pięć minut!

Jednak te pięć minut nic nie zmieniło. Wyjechaliśmy.



Wiem, że krótkie i jeszcze długo kazałam na to czekać, ale mam nadzieję, że się podobało <3

Next postaram się (z naciskiem na postaram) dodać szybciej (fajnie jakby jeszcze w tym tygodniu, lub chociaż mieściącu :'))

Umowa na Miłość [Yuri]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz