2. Rodzina Louise

1K 40 9
                                    


1. Zmieniłam miejsce akcji oraz imiona głównych bohaterek. Akcja rozgrywa się od teraz w Anglii a imiona dziewcząt to Lola (Natalia) i Louise (Julka).

2. Chce tylko napisać, że piszę ten rozdział już jakiś czwarty raz, więc mam nadzieję iż ta wersja się wam spodoba, gdyż nic lepszego już z siebie nie wycisnę. Przepraszam brak weny i czasu :'(

~Perspektywa Louise~

Wracam do domu po lekcjach. Jest mocny wiatr, a słońce zakrywają chmury. Całe szczęście nie pada. Jeszcze tego by mi brakowało...

Gdy idę ponurą ulicą przypominam sobie o umowie jaką zaproponowała mi Lola. Mam nadzieję, że tylko żartowała, ale znając ją to wszystko jest możliwe... Zaraz po wygraniu konkursu powiedziała mi, że cała wygraną wyda na czekoladę. Na szczęście rodzice Loli zabronili jej dotykać pieniędzy z wygranej, które sami odłożyli na konto w banku. Ale wracając do tematu. Co jeżeli ona nie żartowała i naprawdę ma zamiar mnie zabrać do tego Londynu?! Wie, że boje się kamer i nigdy nie umiałam kłamać, więc dlaczego musiała wybrać mnie?

Moje rozmyślenia przerywa fakt, iż jestem już pod drzwiami do domu. Mieszkam w domku jednorodzinnym, który znajduje się w dość dobrej okolicy. W domu obok mieszka Lola z rodziną. Z jakiegoś powodu nie przeprowadzili się do Londynu czy innego większego miasta.

Otwieram drzwi do domu. Pierwszy wita mnie mój pies, znaczy pies mojego starszego brata.

- Cześć, Ares.- To imię nadała mu moja matka-fanatyczka historii.

Moja mama jest miłą osobą do puki nie zostajesz jej uczniem-wtedy staje się twoim największym wrogiem. Gdy mnie uczyła w gimnazjum ponad połowa klasy myślała, że nie zda. Ledwo udało się im zdobyć dwóję na świadectwie. Ja miałam piątkę. To nie tak że mama dawała mi taryfę ulgową, czy coś. Było wręcz przeciwnie. Kazała mi WSZYSTKO zdawać na pięć, aby - jak przystało na jej córkę - dawać przykład innym.

- Już wróciłaś młoda? - Słyszę niski głos mojego brata dobiegający z salonu. Idę w jego kierunku. - Poszłaś na wagary czy co?

- Nie. Dobrze wiesz, że nigdy nie wagaruje. - odpowiadam ściągając po kawałek ciasta, którym zajada się mój brat

- Tak, tak. Przestaniesz być kiedyś tą grzeczną dziewczynką? - zaśmiał się

- Wątpię. - odpowiadam szczerze - Lepsze to niż czerwonowłosy chuligan z klasy informatycznej, który rzadko bywa na jakiejkolwiek lekcji poza informatyką i wf-em. - stwierdzam siadając obok niego

- Odczep się pani idealna.

- Gdzie rodzice? - pytam nie zwracając uwagi na jego zaczepki.

- Ojciec w pracy, a matka poszła odwiedzić Alice. - Jest oziębły mówiąc to - Wraca za jakąś godzinę.- dodaje po chwili

- Okej. - odpowiadam od niechcenia i zerkam na rzecz, którą trzyma w dłoniach- Co tam czytasz?

- Nic w twoim stylu, szanowna pani doktor. - odpowiada ironicznie

- Nie wyzywaj pracy taty. - udaje obrażoną

- Przecież nic nie powiedziałem- odpowiada jakby nigdy nic.
Nasz ojciec jest lekarzem, a ja chcę iść w jego ślady i pomagać ludziom.

- To horror. - mówi mój brat po chwili

- Czyli znów czytasz jakieś beznadzieję...

- Hej! Małolata! Nie wyzywaj horrorów tylko dlatego że jesteś zbytnim tchórzem, aby na nie zerknąć! - zdenerwował się lekko

- J-jasne... Ale nie jestem tak dużo młodsza, żeby nie było! - krzyknęłam. Wiem że moja twarz jest czerwona. Zawsze tak mam gdy na niego krzyczę, bo wiem że zawsze przegrywam

- Dwa lata to bardzo dużo. - ucina temat

- Wątpię... - mówię cicho pod nosem

- Coś mówiłaś, karzełku? - pyta ironicznie

- Nie...- odpuszczam - Muszę coś powiedzieć rodzicom. Daj znak jak wrócą. - mówię wstając z kanapy

- Hmm... Czyżby moja mała siostrzyczka znalazła sobie chłopaka i chce nam go przedstawić? - staje do niego plecami, ale wiem że w tym momencie uśmiecha się od ucha do ucha. Korzystając z mojego położenia chwytam poduszkę i rzucam nią w niego.

- Nie o to chodzi! - krzyczę i wychodzę z pokoju

*Trochę później*

Kiedy słyszę trzask drzwi już nie potrzebuje rządnych znaków mojego brata, aby wiedzieć że tata wrócił. Po tylu godzinach w szpitalu zawsze jest zmęczony i zły. Z jednej strony nie dziwię się bratu że tak bardzo nie znosi tej pracy, ale z drugiej kiedy pomyślę ile żyć ratuje mój ojciec to sama też chcę taka być.

Wstaje z łóżka i kieruje się w stronę drzwi od mojego pokoju. Kiedy już schodzę po schodach słyszę dyskusję mojego ojca i matki na temat Alice i czegoś jeszcze, ale wolę nie wdawać się w szczegóły...

- Mamo... Tato... - mówię wchodząc do salonu, gdzie widzę moich rodziców. Po moim bracie już nie ma śladu. Chociaż...nie! Jest pełno okruchów na kanapie i wszędzie do okoła, ale mniejsza o to.

- Tak? - wysoki mężczyzna trochę się uspokaja na mój widok - Coś się stało, kochanie?

- I tak i nie... - powiedziałam dość cicho

- No to o co chodzi? - spytał się krzyżując ręce na swojej kratce piersiowej.

Matka wyszła z pomieszczenia. Chyba będę musiała z nią osobno porozmawiać...

- A więc... - zaczęłam biorąc głęboki oddech - ...wyjeżdżam do Londynu!

Nastała chwila ciszy.

- Co? - po chwili powiedział mój ojciec

- Mogę? - spytałam robiąc słodkie oczka - Nie na długo. Tylko na kilka dni!

- Ymmm... - wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał - Dobrze, ale... - zawszy musi być jakieś "ale"...- Spytaj jeszcze mamy. Jak się zgodzi to ja nie mam nic przeciwko. - oznajmił spokojnie

- Dzięki tato! - uściskałam go po czym wyszłam z pomieszczenia

Chwila... Tak w sumie to nie zapytał się nawet o powód wyjazdu... Trochę dziwne... No nic! To nawet lepiej dla mnie! Ale zostaje jeszcze jeden problem... Jak przekonać mamę???

Zacznę od tego, że życzę wam Szczęśliwego nowego roku :*

A więc... Tak, w końcu ruszyłam dupę i napisałam rozdział. Po kilku miesiącach...

Przepraszam za tą przerwę. Nie będę się tłumaczyć, bo i tak mogę to wytłumaczyć tylko tym, że ze mnie leń...

Ale mogę wam obiecać, że w nowym roku będę pisać na tyle regularnie jak to tylko możliwe! To jedno z moich postanowień noworocznych :)
(Ciekawe czy tym razem go dotrzymam -,-)

No nic!

Nie przedłużam. Pewnie i tak nikt tego nie czyta -_-

Dobra, no to pa 👋

Umowa na Miłość [Yuri]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz