7

345 28 32
                                    

Akutagawa obudził się z lekkim ciężarem na swym brzuchu. Podniósł lewą rękę do góry z zamiarem podniesienia rzeczy, która ciąży mu i przez nią nie możecie ruszyć. Kiedy dotknął jej była cieplutka, taka miękka, że nawet nie miał zamiaru jej przestać głaskać. Zaczął intensywnie macać i dotykać swymi koniuszkami palców włosy, będące jak u owieczki. Było mu tak przyjemnie. Mógłby to głaskać przez cały czas.

Pare chwil później kiedy poczuł, że dana rzecz, którą przed chwilą tak głaskał delikatnie podnosi się ku górze był już stu procentowo pewny, że to nikt inny jak śpiący Atsushi. Odrazu szybkim ruchem zabrał rękę z jego włosów i położył na bok jakby nigdy nic.

Jednak chłopak zamiast się obudzić tylko przewrócił się w drugą stronę, twarzą do czarnowłosego i dalej poszedł spać.

Potwór na to tylko ciężko westchnął. Kamień z serca. Nie obudził się. Chłopak chwile później znów wrócił do swej wcześniej czynności i zaczął kolejny raz głaskać rękoma młodszego. Jednak nie trwało to zbyt długo, ponieważ sam zaraz potem zasnął.

Ej! Ej! Gdzie mnie ciągniesz?! Atsushi! Odzywaj się, jak do ciebie mówię!-chłopak krzyknął na pół korytarza przez co większość pracujących w tym laboratorium i idących tym korytarzem spojrzała się na niego, jak na jakiegoś idiotę. Akutagawa szarpnął za kajdanki, do których był przy kłuty jedną ręką, powodując że Atsushi gwałtownie odwrócił się w jego stronę.-Czy ty jesteś głuchy czy głupi?-zapytał podirytowany.-Już ci chyba mówiłem, że nigdzie z tobą nie idę!
-Dlatego założyłeś ci kajdanki.-powiedział krzywiąc się na twarzy.-Jeśli nie chcesz po dobroci to będzie siłą.
-Tak, ale nie musiałeś mi przykuwać kajdanek, abym szedł za tobą!-podniósł lewą rękę do góry, pokazując swój nadgarstek. Przez to automatycznie Atsushi też to zrobił ze swoją prawą dłonią.
-Ślepy jeszcze nie jestem.-powiedział oschle, zakładając obie ręce na piersi.
-Oh czyżby?-zapytał, ciągnąc swój nadgarstek do siebie. Młodszy padł na niego i spojrzał mu prosto w oczy.
-Tak, czyżby!-krzyknął.
-Przestań mnie wkurwiać i wypuść mnie!
-A ty przestań przeklinać! Przez ciebie ludzie się na nas patrzą!
-I co z tego? Mam prawo, ponieważ jestem starszy od ciebie. Nie rozkazujesz mi szczylu.
-Czyżby? Skoro tak to ile masz lat?-zapytał, próbując ustać na palcach i stanąć na wysokości Akutagawy.
-Dwadzieścia!-ten zaraz potem też stanął na palcach, aby się podwyższyć.
-O? Oh.-ustał na ziemi.-Rzeczywiście jesteś starszy, ale to nie zmienia faktu, że jestem twoim „panem" i masz się mnie słuchać!- pociągnął kajdany do siebie i znów zaczął iść w swoją stronę, a potwór zirytowany szedł za nim.
-Jakim panem?! Chyba na mózg upadłeś! Co? Ej! Hej! Nie ignoruj mnie gdy do ciebie mówię! Słyszysz?-zaczął wydzierać mordę, jak nie jeden opętany. Ludzie przechodzący tylko patrzyli się na to i modlili się w duchu, aby biedny Atsushi z nim nie poszedł na zawał.

Nagle podczas tej jakże ciekawej i dość męczącej drogi przez całe laboratorium w końcu dotarli do celu. Stali przed dość dużymi, dwu metrowymi i metalowymi drzwiami, otwierającymi się tylko na poprawne hasło i dotyk. Atsushi podszedł do drzwi i wpisał to, co powinien tam wpisać, aby je otworzyć. Nagle wrota otworzyły się. Momentalnie czarnowłosy zasłonił swą ręką twarz przez wielkie światło, dochodzące z zewnątrz, rażące jego ślepia.

Kiedy nareszcie mógł otworzyć ślepia zobaczył na przeciwko siebie ogromny ogród, ciągnący się aż w stronę lasu. Wszędzie były nie wielkie drzewa, dające cień, różnorodne kwiaty, liściaste krzewy, dróżki z kamyków, zielone ławki i małe fontanny. Normalnie jak w parku albo lepiej. W raju.

Akutagawa zaczął intensywnie z zaciekawieniem obracać się na boki i przypatrywać się wszystkim otaczającym go przedmiotom.
-Te miejsce jest całe do twojej dyspozycji.-powiedział zza pleców młodszy.-Będziemy tu przychodzić codziennie, tak abyś mógł zaczerpnąć świeżego powietrza dla płoć.-Bestia odwróciła się w jego stronę z wielkim, wymalowanym zdziwieniem na twarzy.
-To dla mnie?-zapytał z niedowierzeniem.
-Cóż...właściwie to tak. Tylko błagam cię nie rozwal tu niczego. Nie mam zamiaru sprzątać po tobie i tłumaczyć się szefowi.-złożył dwie dłonie, jakby miał się zaraz pomodlił.-A właśnie!-wyciągnął malutki kluczyk z kieszeni czarnych dżinsów.-Zapomniałbym o kajdankach.-mówiąc to odczepił kajdany z ich nadgarstków.-Teraz, na jakiś czas jesteś „wolny". Tylko radze ci pod żadnym pozorem nie dotykać siatek ogradzających te miejsce.
-Czemu?
-Są pod dużym napięciem, więc przy nie dobrym szczęściu mogłyby ciebie zabić.
-Rozumiem.-kiwnął głową. Odwrócił się i poszedł przed siebie w głąb ogrodu.

Czarnowłosy co chwile odwracał się na boki, nie umiejąc się opanować. Te miejsce było w prost cudowne! Jeszcze nigdy dotychczas nie był w takim miejscu. Żył już na ziemi dwadzieścia lat jednak jeszcze tyle wspaniałości w jednym miejscu nie widział. Fakt przez to, że ciagle walczył o życie jakoś wcześniej zupełnie nie interesowały go jakieś kwiatki czy ławeczki ładnie pomalowane, które stały pod drzewem. Rzecz mówiąc to, to mu po prostu kiedyś zwisało.

Kiedy już przeszedł połowę tej wspaniałości usiadł pod jakimś drzewem, nie daleko kraty odgradzającej jego od zewnętrznego świata i zaczął się wsłuchiwać w śpiew ptaków. Było mu tak dobrze. Tak przyjemnie i ciepło. W pewnym momencie zapomniał o wszystkich złych rzeczach, które cały czas mu zawracały głowę i da się ponieść przyjemności.

Nagle spojrzał na kratę. Nie wiedział dlaczego ale ona go tak strasznie kusiła. Nie aby się zabić, a pójść na prawdziwą wolność. Z jednej strony nie lubił tego miejsca, ale jednak z drugiej. Gdyby nie te miejsce wciąż by co noc zabijał i zachowywałyby się jak zwykły demon bez krzty serca. Zdziczałe zwierze wypuszczone z klatki. Tu pierwszy raz mógł w jakiś sposób od dwunastu lat zaufać komuś. Zobaczyć tak wspaniałe miejsce, jak to. Mógł się trochę dowiedzieć o sobie i o chorobie, która go już od dłuższego czasu nie ustanie męczyła przez sen i nie tylko. Pomijając tej głupiej i ciemnej klitki było okej. Nie narzekał na jedziecie. O nie. Było dość dobre, jak na takie miejsce.
Nawet czasem zapominał dlaczego tu trafił i o co walczył.

Mógłby tu pozostać na zawsze. Nie przeszkadzało mu to, ale z siostrą. Chciał znaleźć siostrę. Mogą go bić, szantażować, molestować, ciąć. Wszystko mu jedno, byleby wiedział, że jego młodsza siostrzyczka żyje i gdzieś tam na niego czeka. Chciał ją zobaczyć. Gin.

Znów spojrzał się na kraty. Miał ochotę przez nie wyjść.

Wstał z ziemi, otrzepał tyłek i podszedł do niej, zapominając w ogóle o tym co mówił młodszy chłopak. Podszedł bliżej i z lekkim zawahaniem dotknął jej. Zamknął oczy. Modlił się w duchu, aby nie umarł.

Nic? Zero? Czyżby już umarł?

Otworzył oczy. Stał tam gdzie wcześniej, trzymając siatkę w dłoni. Czyżby Atsushi go oszukał? Najwyraźniej. Chciał tylko, aby ten nie dotknął siatki i nie przeszedł przez nią.
-Idiota.-powiedział sam do siebie. Uaktywnił swą umiejetność i rozwalił kraty. Nareszcie. Wolny.-Co za idioci.-prychnął pod nosem. Przeszedł przez dziurę i zaczął się kierować w stronę lasu.

-Atsushi.-powiedział rudzielec, odwracając się w jego stronę przy kamerach.
-Tak. Widzę.-powiedział, kierując się w stronę wyjścia.-Idę pi niego. Przygotuj leki.
-Tak.
~~~
Koniec rozdziału. Mam nadzieje, że taki długo wam chodź trochę starczy. Liczę na jakieś fajne kom i dużo gwiazdek. Do zobaczenia następnym razem.

Beasts|| AkuAtsuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz