Rozdział 9 (92)

31 4 0
                                    


Pół godziny później wymykaliśmy się tylnym wyjściem, a potem znaną mi już drogą przez ogrodzenie.

- Axel, równie dobrze ktoś mógłby się tu włamać.

- Cóż... Nie każdy pokona taki płot.

- Mutant? Może nie każdy, ale...

- No dobra, punkt dla ciebie – zeskoczył i wyciągnął rękę czekając, aż do niego dołączę. Uśmiechnął się i zaczął się przemykać przez park w stronę kompleksu budynków, po których skakaliśmy. – Wskakuj, nikt nie patrzy.

- Myślisz? – Zerknęłam za jego ramię.

- Tak, ale pospiesz się – skinęłam i pilnując, by nie rozświetlić okolicy srebrnym światłem, uniosłam się szybko na dach. Kiedy stanęłam, odsunęłam się od brzegu i stłumiłam w sobie moc. Axel wdrapał się zwinnie i stanął obok mnie. Wyciągnął do mnie dłoń, więc podałam mu rękę, a on ruszył wzdłuż krawędzi. Szliśmy tak przez chwilę, aż w końcu spojrzałam na niego.

- Nie chcesz pobiegać?

- A masz siłę? Po dwóch godzinach chodzenia po zoo i porannym treningu?

- Dobra, cofam pytanie – zaśmiał się cicho. Puścił mnie i wdrapał się na wyższy dach.

- Pokażę ci coś – powiedział i się uśmiechnął. Wyciągnął rękę, więc podałam mu dłoń i z lekką pomocą weszłam za nim. – Chodź...

- Idę.

Axel poprowadził mnie po dachach, a kiedy była przerwa między budynkami, po drzewach. Kwadrans później zaczął się wspinać po drabinie umieszczonej w murze. Na jakiś wieżowiec. Spojrzałam na niego, a on zerknął przez ramię.

- Dasz radę?

- Wysoko... - Chwyciłam się i zaczęłam wspinać...

- W razie czego, zrobimy przerwę.

- Dobrze – wspinaliśmy się wyżej po drabinie. Budynek był wysoki, więc wdrapywaliśmy się dość długo. Byłam wykończona, ale w końcu zobaczyłam, jak Axel stał wyciągając ręce. Złapałam się go i weszłam na dach.

- Widzisz, nie było tak źle – powiedział i usiadł na brzegu spuszczając nogi na dół. Usiadłam obok niego, ale trochę dalej od krawędzi.

Rozejrzałam się wokół. Mieliśmy pod sobą całe miasto. Westchnęłam patrząc na światła budynków, lampy na ulicach i neony. To było naprawdę piękne. Nad horyzontem doskonale widać było czarne, usłane gwiazdami niebo, co było niemożliwe do zobaczenia z dołu, w świetle miasta.

- Axel, to jest...

- Prawda? – Uśmiechnął się. Pokiwałam. Spojrzał na mnie mrugając oczami. Szmaragdowe tęczówki odbijały gwiazdy.

- Axel – pochylił się i położył dłoń na moim ramieniu. Uśmiechnął się delikatnie przesuwając wzrok na moje usta, ale nie zdążył nic więcej zrobić. Kilkadziesiąt metrów pod nami rozległ się pisk opon. Oboje spojrzeliśmy w dół, choć Axel najpierw westchnął.

Na ziemi zatrzymało się gwałtownie jakieś auto. Nie miałam pojęcia co to, ale wyglądało na drogi samochód.

- Axel, nie do końca widzę... - Chwycił mnie, kiedy się wychyliłam. Na dole grupa chłopaków wysiadła z samochodu i zaatakowała jakiegoś nastolatka. Ludzie wokół zaczęli się cofać, albo uciekać.

- Mają broń...

- Nie. Znowu to samo?

- Skaczemy, moja pani – podniósł się. Złapałam się go mocniej za dłoń.

X-Men II: OdnalezionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz