Rozdział 85 (168)

11 2 0
                                    


Siedzieliśmy na moim łóżku rozparci na poduszkach zwróceni odrobinę w swoją stronę. Skrzyżowałam nogi w kostkach kładąc je na łydkach Axela, o on uwięził jedną moją dłoń w swoich obu i bawił się przesuwając po moich palcach swoimi i splatając je co chwilę na różne sposoby.

- Czyli?

- Czyli nie miałabym nic przeciw, żebyśmy zamieszkali gdzieś tylko we dwoje, ale biorąc pod uwagę, że twoja kariera nie skończy się szybko, a tego ci życzę, bo widzę, że to lubisz, to nie powinien być to domek w lesie, który, nawiasem mówiąc, jest idealny na weekendy i wakacje.

- A kolejny powód jest taki, że ty nie potrafisz żyć z dala od miasta? – Przekręcił głowę w moją stronę. – Nawet z kimś tak wspaniałym jak ja, nie wytrzymasz zbyt długo w całkowitej izolacji?

- Ale z ciebie narcyz, Kociaku.

- Chyba muszę się pogodzić z tym, że będziemy mieszkać w pobliżu ludzi...

- Przeszkadza ci to?

- Nie. Nie do końca. A nie chciałabyś się wprowadzić do Karla?

- Ale to znaczy, że chciałbyś wyprowadzić się z Berlina? – Uniosłam brwi i spojrzałam na szmaragdowe oczy wpatrujące się we mnie z uwagą.

- Przecież to nie jest znowu tak całkiem daleko. Kilka przystanków kolejką, ze trzy chyba do granicy. Zachary byłby chętny...

- W to nie wątpię... - Axel zsunął się niżej na poduszkę i obrócił przodem. - I byłbyś tam szczęśliwy? – Spytałam zdając sobie sprawę, ze tylko to będzie miało dla mnie znaczenie.

- Och, nareszcie mógłbym zapomnieć o byciu Pierwszym Synem, wiesz? Nie lubię tego. – Sięgnęłam wolna ręką i zaczęłam go głaskać po włosach. - Nie jesteśmy jakąś rodziną królewską z Anglii, żeby tak się afiszować, ale skoro tu mieszkam i pracuję dla ojca, to powinienem. Jeśli byśmy wyjechali, mógłbym to rzucić i zająć się na poważnie pracą z Karlem. I nie mówię tutaj o modelingu, bo to coś dodatkowego, tylko o tym, że jestem współudziałowcem i jego prawą ręką w prowadzeniufirmy.

- W porządku – powiedziałam bez namysłu. – Berlin sobie poradzi, a my będziemy w stanie dotrzeć w przeciągu pół godziny.

- Zgodziłaś się tak od razu? – Ścisnął mocniej moją dłoń.

- Bo widzę ile to dla ciebie znaczy. Widzę, jak oczy ci błyszczą, kiedy o tym mówisz. Poza tym u Karla jest Zachary, a nikt inny nie chodzi po naszych pokojach, więc mógłbyś być sobą, a nie ukrywać swoją formę większość czasu. Kucharz i pokojówka nie zapędzą się na piętro, jeśli Zach nie każe... zresztą oni nie są tam całą dobę, prawda? Mówiliście mi, że tylko czasem, jeśli jest na przykład przyjęcie, albo coś...A zresztą, nawet jeśli, to nie odważą się bez pozwolenia przyjść do ciebie.

- Marta? Miałaś powiedzieć, co uszczęśliwi ciebie, a nie wybrać to, co jest dobre dla mnie... - Schyliłam się i pocałowałam go w czoło, a potem wróciłam do poprzedniej pozycji.

- Ale jedno jest powiązane z drugim. Jak będziesz zadowolony, to ja nie będę słuchała twojego marudzenia, więc też będę... - Pisnęłam, kiedy nagle zawisnął nade mną z oburzoną miną. Nie miałam pojęcia jak on to zrobił, ale jego zwinność wykraczała poza umiejętności mojego zmysłu wzroku.

- Marudzenia? Że niby ja marudzę? Ja? – Patrzył na mnie szmaragdowymi oczami unosząc brwi w tak rozbrajający sposób, że omal nie parsknęłam. Zmrużył oczy i się lekko nadął. Nie wytrzymałam. Roześmiałam się łapiąc go za ramię i przyciągnęłam do siebie przytulając. Zamruczał gardłowo układając się na mnie i wtulając. – Mmrrr...

X-Men II: OdnalezionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz