Rozdział 90 (173)

16 2 0
                                    


Kiedy się obudziłam następnego dnia, wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy, a potem zrobiłam lekki makijaż i poszłam poszukać czegoś do ubrania. Wyglądało na to, że kolejny dzień będzie padać. Otwarłam okno i od razu tego pożałowałam. Do środka wpadło lodowate powietrze! Ruszyłam do szafy i założyłam długie dżinsy, a na górę białą koszulkę i na wierzch koszulę w kratę. Od razu zrobiło mi się cieplej.

Nie lubiłam spać sama. Nauczyłam się już, że Axel był obok, ale czasami pozwalał sobie na zbyt wiele. Musiałam go tego jakoś oduczyć... Jeśli sama przy tym musiałam odrobinę pocierpieć, to trudno.

Zebrałam się w sobie i otwarłam drzwi szafy. Dobra. Musiałam się spakować i jednocześnie naszykować coś, co mogłam zanieść do pokoju Axela, żeby tu zostało... O rany! Nienawidziłam pakowania. Nigdy nie potrafiłam zdecydować, co mam zabrać, a co nie będzie potrzebne, a teraz jeszcze musiałam zdecydować, co miało zostać, bo mogło być potrzebne...

Zaczęłam wyciągać ubrania, kiedy ciche pukanie do drzwi powtórzyło się dwa razy, podeszłam i otwarłam.

- Axel prosił, by przynieść śniadanie. Mówił, że niedługo wraca...

- Wraca? Gdzie jest? – Odłożyłam rzeczy i wstałam.

- Wyszedł – Julia położyła tacę i wyszła. – Jak będę potrzebna, zawołaj – powiedziała i zamknęła za sobą drzwi.

- Wyszedł? Wyszedł? I słowem mi nie powiedział... - Nie wiem, co uderzyło mnie bardziej. Złość czy rozczarowanie. - Dobra. Sam się o to prosiłeś, Krauser... - Nie to nie. Podeszłam i zjadłam śniadanie, a potem zajęłam się ubraniami.

Czułam, jak ogarnia mnie coraz większa irytacja, ale starałam się jej nie poddawać...

Najpierw wyskoczył z tekstem, że kocha się ze mną, bo nadrabia zaległości, żartuje z poważnych spraw, a teraz znika gdzieś i nawet mi nie mówi. Skąd miałam wiedzieć, czy się szykować, czy nie, czy się spieszyć, czy nie i czy w ogóle czekać na niego?

Wstałam, założyłam sweterek i zabierając torebkę wyszłam z pokoju, a potem poszłam prosto na dół i ruszyłam do bramy. Ochroniarze wyszli mi na spotkanie, ale tylko machnęłam ręką.

- Nie wiem, o której wrócę – powiedziałam i ruszyłam chodnikiem. Zaraz zobaczymy, jak to miło, kiedy nic nie wiesz, Krauser.

Ruszyłam przez park, w kierunku Bramy Brandenburskiej. Było wcześnie, ale po ścieżce krążyli już ludzie. Czasem ktoś biegł ze słuchawkami w uszach, czasem jechał na rowerze, a większość spacerujących wyprowadzała psy...

Szłam na przód jakiś kwadrans, aż w końcu zobaczyłam w oddali Bramę Brandenburską. Kiedy poprosiłam Axela, żeby mnie tu zabrał, jechał samochodem dłużej, niż ja szłam. Ale Berlin z tego słynął, prawda? Duży ruch, częste światła i trudne miejsca do parkowania w centrum...

Wyszłam z ogrodu na chodnik, przebiegłam przez ulicę i przeszłam pod łukiem bramy na Unten den Linden. Ruszyłam w stronę kawiarni. Była otwarta, a ja trochę zmarzłam i chętnie napiłabym się czegoś ciepłego.

Weszłam do środka. Spośród dziesięciu stolików zaledwie dwa były zajęte. Zamówiłam gorącą czekoladę i odbierając zamówienie usiadłam na końcu sali. Zjadłam bitą śmietanę z góry i napiłam się trochę. Słodki, delikatny smak przyniósł ukojenie i ulgę, a gorący napój przyjemnie rozgrzewał. Właściwie chciałam, żeby Axel do mnie dołączył...

Rany. Czy ja naprawdę nie potrafiłam już bez niego wytrzymać ani chwili? I czy nie potrafiłam być stanowcza w stosunku do niego? Co się ze mną działo?

X-Men II: OdnalezionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz