Mira siedziała w fotelu w pokoju wspólnym, przyglądając się podekscytowanym uczniom. Wszyscy szykowali się na mecz quidditcha. Tego dnia Ślizgoni grali z Puchonami. W Czechach sportem narodowym i jednocześnie szkolnym był hokej na lodzie, więc jej entuzjazm był znikomy. Czeska grupa quidditcha zresztą nigdy nie zakwalifikowała się do mistrzostw – skupiano się bardziej na dyscyplinach zimowych.
Miranda pożałowała, że była taką ignorantką i nie sprawdziła wcześniej zasad gry. Przyglądała się latającym na miotłach drużynom, ale nie potrafiła pojąć wszystkich reguł. Patrzyła ze zmarszczonymi brwiami na boisko, rozświetlone zielenią i złotem szat członków drużyn. W końcu poddała się i pociągnęła Theodora za rękaw kurtki.
Przeniósł na nią wzrok, uśmiechając się zachęcająco.
– Poddaję się, Theo! – mruknęła zrezygnowana. – Wyjaśnij mi, proszę, reguły gry. Dlaczego Malfoy lata na miotle i nic nie robi?
– Nie znasz quidditcha? – Spojrzał na nią zdumiony. – Gdzieś ty się uchowała?
Wydęła gniewnie usta. Theo roześmiał się, bo wyglądała uroczo, gdy się gniewała. Jak mała dziewczynka.
– W Czechach się uchowałam. Nie kpij ze mnie. Jeśli ktoś się dowie... – Rozejrzała się konspiracyjnie po zebranych. – Jeśli dotrze to do Malfoy'a, będzie miał używanie.
– Mamy siedmiu zawodników w każdej drużynie.
– Tak – obrońca przy obręczach, przerzucenie przez każdą daje inne punkty. Dwóch odbija te kule, które chcą wszystkich zabić no a pozostali mają tę większą kulę, którą przerzucają przez obręcze. Ale gdzie w tym wszystkim Malfoy? – weszła mu w słowo, zniecierpliwiona, myśląc na głos.
Nott spojrzał na nią z uznaniem.
– Czyli tylko tego jednego nie pojęłaś, tak?
– Chyba – burknęła.
Uśmiechnął się i spojrzał na sylwetkę rozglądającego się wokół siebie Dracona.
– On pełni najważniejsze zadanie. Szuka trzeciej piłeczki – złotego znicza. Złapanie znicza daje sto pięćdziesiąt punktów i kończy mecz. Szukający, który złapie znicza, zazwyczaj zapewnia zwycięstwo drużynie.
– I gdzie ten znicz? I dlaczego, na Welesa, to się nazywa zniczem? Pali się to, czy jak? Spala tego, który go złapie? – Mira wyglądała na naprawdę rozdrażnioną, że nie mogła pojąć zasad gry.
– Na Welesa? – zapytał zdezorientowany.
– Och! – Uśmiechnęła się przelotnie. – U was mówi się o Merlinie i Morganie. U nas o Welesie i Chorsie. To słowiańscy bogowie podziemia. Magowie twierdzą, że Weles zapoczątkował magię. On dał moc Jadze, która w naszej historii uchodziła za wszechwiedzącą wiedźmę.
– To bardzo ciekawe. Weles, powiadasz? Chyba zgłębię słowiańską mitologię.
– Polecam! – zaśmiała się. – A co z tym zniczem?
– Ach, zapomniałem o nim – powiedział zakłopotany. – Widzisz, znicza bardzo trudno dostrzec, dlatego Draco tak uważnie się rozgląda. Jest tak mały, że swobodnie można zamknąć go w dłoni. Jest strasznie szybki i ciężko go złapać. I nie wiem, dlaczego tak się nazywa. – Wzruszył ramionami. – Musisz zapytać tych lepiej zorientowanych w quidditchu.
– Hmmm... Będę musiała uśmiechnąć się do Zabini'ego – mruknęła pod nosem.
– Z Księciem Slytherinu nadal jesteś na ścieżce wojennej?
CZYTASZ
O krok od pustki || Draco Malfoy x OC (Miranda Nesso)
FanficRozpoczyna się kolejny rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Po Drugiej Wojnie Czarodziejów część uczniów pokrzywdzona poprzednim rokiem wraca, by dokończyć naukę. W szkole pojawia się nowa uczennica - pochodząca w Europy Środkowej...