6

104 21 0
                                    

Oikawa słysząc otwierające sie drzwi był pewny że to Iwaizumi, szybko otarł łzy i uśmiechnął się sztucznie po czym wstał i podszedł w stronę drzwi wejściowych. Wiedział że jego przyjaciel będzie zaskoczony widząc go wreszcie w mniej więcej normalnym stanie, teraz wreszcie był ogarnięty i wyszedł z pokoju bez żadnej namowy nikogo. Cały czas jednak trząsł się i czuł zimno rozchodzące się po jego ciele.

— Hej Iwa chan — powiedział podchodząc do chłopaka.

— Oikawa...?

Spojrzał na niego nie wiedząc co powiedzieć, ostatnia rzecz jakiej się spodziewał to to że zastanie go w salonie i to jeszcze w takim stanie. Jego pierwsza myśl była taka, że to najzwyklejszy sen. Ale to nie mógł być sen. Przed nim stał uśmiechnięty brunet, który postanowił zmienić swoje życie.
„Czyli naprawdę z tym kończy..."

Uśmiechnął się tak jakby zebrał całą dumę z przyjaciela i znów go przytulił.

— Ty... Zrobiłeś to Oikawa... O jezu...

Mocniej go przytulił i wziął głęboki wdech, wstrzymujący go od kolejnych łez szczęścia. Nie mógł zebrać myśli. Ale to wszystko sprawiało że czuł się szczęśliwy.

Tooru zaśmiał się cicho i odwzajemnił obejmując jego szyje, był szczęśliwy mimo że ciągle czuł potrzebę wzięcia narkotyków.

— Udało mi się wreszcie to zrobić, chyba wyglądam lepiej... ugh... Widziałeś mnie w takim złym stanie, przepraszam... — powiedział zawstydzony i przytulił go mocniej czując kolejne łzy w oczach, wstydził się siebie, wiedział że zachowywał się wtedy okropnie.

— Wcale nie wyglądałeś aż tak źle, ale cieszy mnie to że zwróciłeś na to uwagę, to znaczy że jest lepiej —uśmiechnął się i puścił go — jeszcze nic nie jadłeś... Przepraszam że rano nie zdążyłem zrobić ci śniadania, ale teraz to zrobię dobrze?

— Nie musisz...

„Ugh co ja mówie... miałem zjeść dzisiaj cały posiłek, chce żeby był dumny..." pomyślał przypominając sobie o postanowieniu i natychmiast się poprawił.

— Znaczy... Jeśli chcesz to chętnie

Chłopak uśmiechnął się i ruszył do kuchni. Wcale nie chciał zmuszać chłopaka do jedzenia ale pomyślał że jeszcze za wcześnie na pytanie "czy jesteś głody". Wiedział, że odpowie przecząco.

Iwaizumi domyślał się że Oikawa właśnie hamuje ogromną potrzebę przyjęcia do organizmu tego cholerstwa. Można było powiedzieć że go w tym podziwiał. Nigdy sam nie był w takiej sytuacji ale wyobrażał sobie nie raz jakie to musi być trudne żyć z takim czymś.

Oikawa nie wiedząc co robić poszedł za nim i oparł się o blat kuchenny obserwując co robi, czuł się coraz gorzej, ale chciał wytrzymać i wygrać z uzależnieniem. Po chwili jednak zrobiło mu się niedobrze i spadł na ziemie mdlejąc na chwilę. Wcześniej narkotyki pozwalały mu na nieodczuwanie innych bólów, a teraz gdy ich nie brał czuł ogromny przypływ bólu.
„Cholera... to nie tak miało wyglądać.. jak wygrać z tymi tabletkami?! Ja muszę dać rade..."

— Oikawa wszystko dobrze..?! — kucnął przy nim i znów położył dłoń na jego policzek. — Przez to że nagle przestałeś je brać twój organizm stał się słaby, ale to przejdzie — Przejechał kciukiem po jego policzku. — może lepiej żebyś się położył hm?

— Nie... — odparł niemal od razu i szybko się podniósł łapiąc się przyjaciela żeby znowu nie spaść.

Patrzył w dół, nie chciał odpoczywać, ciągle wcześniej to robił.

— Chcę robić coś pożytecznego...

— Może jeszcze na to za wcześnie?

Martwił się o niego, wolałby żeby pierwsze dni swojego odwyku przesiedział odpoczywając, myślał że to musi być dla niego bolesne. Nie był lekarzem, nie wiedział czy powinno się tak nagle to rzucić czy przyjmować coraz mniej. Miał w planach zapytać się specjalisty o jakiś lek na wspomaganie pozbycia się uzależnienia. Tak naprawdę Iwaizumi byłby w stanie zrobić wszystko żeby piekło Oikawy się skończyło. Ale był cierpliwy.

— Nie jest za wcześnie, kiedy będę mówił że jest za wcześnie to nigdy tego nie zmienię i będę tylko zwlekał — powiedział pewnie.

Po chwili puścił go i usiadł na krześle przy blacie, nie chciał się poddawać ale był niecierpliwy więc chciał szybko wszystko skończyć. Patrzył na chłopaka myśląc o tym co zrobi kiedy wreszcie mu sie uda.

— Chcę zapomnieć o tych narkotykach ale... jaki jest inny sens życia...?

To pytanie nurtowało go od początku, nie wiedział nigdy co ze sobą zrobi po rzuceniu uzależnienia.

Hajime patrzył na chłopaka chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią.

— Sens życia to być szczęśliwym Oikawa... — powiedział podając mi jedzenie — narkotyki cie od tego szczęścia oddalały, ale teraz w końcu będziesz mógł być szczęśliwy — patrzył na niego i uśmiechnął się. — dopilnuje tego.

Był pewny tego co mówił, czuł że był już tak blisko by nadrobić z nim wszystkie chwilę zmarnowane przez te używki.

Brunet patrzył na jedzenie bez emocji. Dalej nie czuł głodu ani żadnej potrzeby jedzenia, tak naprawdę ciężko było mu się przełamać żeby zrobić chociaż gryza jedzenia.

— Mam nadzieje że... uda mi się być kiedyś szczęśliwym

Uśmiechnął sie lekko i podniósł kawałek jedzenia patrząc na nie. Czuł potrzebę żeby teraz to odłożyć i po prostu odejść ale wiedział że tego nie chce.
„Zjem całe... obiecałem to sobie..."

Zaczął jeść, po kilka gryzów jednak starał się zjeść wszystko. Dawno nie zjadł tyle co wtedy, zawsze jadł po kilka gryzów, przez co okropnie bolał go żołądek.

Iwaizumi obserwował go uśmiechając się, był z niego taki dumny. Oikawa właśnie ratuje życie. Swoje życie.

— Podziwiam się Oikawa... — powiedział siadając przed nim i wciąż na niego patrząc. — to trudne prawda..?

— mhm.. — pokiwał głową i ugryzł kolejny kawałek już prawie kończąc, był sam z siebie dumny bo wreszcie udało mu się być bliżej swojego celu.

Uśmiechnął się i spojrzał w jego oczy, był szczęśliwy, widział to.

— Jest już coraz lepiej Iwa chan! Czuje to...

I will end it, promise | iwaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz