4.

948 101 89
                                    

Dream szedł za mamą George'a przez białe, szpitalne korytarze, czujnie obserwowani przez mijanych pielęgniarzy i pielęgniarki.
Wreszcie dotarli do sali numer 404. Otworzyli drzwi i weszli do środka.

Widok, który zastali tak ścisnął serce Dreama, że nie potrafił zupełnie kontrolować emocji. Łzy płynęły mu po policzkach, ręce trzęsły, a nogi miał jak z waty.

Jego kochany, mały Gogy leżał na łóżku szpitalnym, z wieloma pozaklejanymi ranami. Do jego ciała podpięte były różnego rodzaju rurki. Śliczne, brązowe włosy wydawały się jaśniejsze niż zazwyczaj i opadały pozlepianymi pasmami na blade czoło. Policzki zdawały się zimne, bez żadnego najjaśniejszego nawet odcienia różu. Oczy, zazwyczaj pełne energii i ciepła były zamknięte, a urocze, różane usta - suche i bez żadnego wyrazu.

- Georgie... - Dream zapłakał siadając na skraju łóżka. Złapał chłodną dłoń przyjaciela. Łzy ogromnymi ilościami kąpały z kącików jego oczu.

- Został potrącony na przejściu dla pieszych, przez nieodpowiedzialnego kierowcę. Sprawca na szczęście sam zgłosił wypadek, dzięki czemu mogliśmy szybko go zabrać. Gdyby nie to, pewnie by już nie żył. Jest w bardzo słabym stanie, niestabilny, ale żywy. Niestety zapadł w śpiączkę. Nie mamy pewności, czy się jeszcze obudzi, ani kiedy to nastąpi. - wytłumaczył lekarz, który niepostrzeżenie wszedł do sali.

- Czy on... Czy on mnie słyszy? - zapytał cicho blondyn wlepiając spojrzenie swoich intensywnie zielonych oczu w bladą twarzyczkę bruneta.

- Nie umiem tego stwierdzić. Spróbuj do niego mówić, a może sam się przekonasz. - odparł mężczyzna wzruszając ramionami i wraz z mamą chłopaka opuścili pomieszczenie, zapewne, żeby porozmawiać.

- Hej Gogy, szkoda, że tutaj leżysz. Mieliśmy zaplanowane takie fajne nocowanie w ,,zamku". - westchnął. - Ale wiesz, wyjdziesz z tego. Jesteś silny. Silniejszy, niż ktokolwiek, w końcu jesteś George. Na pewno za tydzień czy dwa się obudzisz, otworzysz śliczne, brązowe oczka i popatrzysz na mnie. Zaśmiejesz się i przytulimy się jak zazwyczaj, a ty krzykniesz ,,Dream, jesteś strasznym idiotą". Kiedy się już obudzisz, to zrobimy jeszcze raz nocowanie w domku. Obejrzymy zachód słońca, zabiorę cię na twoje ulubione jedzenie, ok Georgie? Dlatego musisz się obudzić, tyle rzeczy ci już obiecałem, tyle rzeczy, które kochasz. - uśmiechnął się przez łzy, dotknął czubka bladego, piegowatego noska przyjaciela i odgarnął mu włosy z czoła.

- Jutro, albo pojutrze do ciebie przyjdę, będę siedzieć cały dzień z tobą i obejrzymy coś razem. A teraz muszę iść. Zrobiło się późno, a chce wstąpić szybko do ,,zamku" i zabrać rzeczy, które tam zostawiłem. Dobranoc Gogy. Obudź się jak najszybciej, będę czekał. - powiedział i wyszedł z sali ostatni raz spoglądając na chłopaka.

★★★

Mama George'a odwiozła go pod dom,
jednak on nie wszedł do środka. Pobiegł drogą w stronę lasu. Niewyraźna ścieżka, ściany z drzew po obu stronach, a nad głową skrzące się gwiazdy i jasny, okrągły księżyc.
Mrok nocy ograniczał mocno jego widoczność, jednak mimo strachu i ciemności biegł dalej.

Dotarł do dużego rozłożystego klonu. Zebrał rzeczy z ziemi pod drzewem, a następnie wpadł mu do głowy pomysł. Zapalił lampkę i odnalazł wśród mnóstwa przedmiotów w plecaku  scyzoryk. Wyrył nim widoczną kreskę na jednej z drewnianych ścian. Zadowolony spakował wszystko z powrotem i ruszył w drogę powrotną do domu.

Po kolejnej przeprawie przez ciemność znalazł się na znajomej ulicy, w znajomym ogródku, w znajomych ramionach mamy. Wszystko wiedziała. Zawsze wszystko wiedziała. Tuliła go w ciszy tak, jakby był małym chłopcem, a z oczu blondyna wypłynęły kolejne łzy cierpienia. Nie był głupi. Zdawał sobie sprawę z tego, że być może nigdy więcej nie usłyszy wspaniałego, melodycznego głosu swojego kochanego przyjaciela.

~ last sunset ~  dnf ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz