1

126 7 0
                                    

Pov. Norman
( Od razu mówię oni są tu trochę starsi bo 11 lat to za mało mają po 15)
  Było już około 20 i powoli wszyscy zbierali się z naszego domowego podwórka. Ja przyszedłem jako przed ostatni bo Emma wróciła już wcześniej z młodszymi. Jedynej osoby której brakowało był Ray.
    Po jakimś czasie zaczęliśmy się martwić bo czarnowłosy dalej się nie pojawiał. Jakoż że stałem najbliżej mamy zostałem poproszony o znalezienie i przyprowadzenie czarnookiego. Ruszyłem drużką w głąb lasu. Przechodzą obok większych drzew i skał zaglądałem za i na nie. Są żadne skarby nie potrafiłem go znaleźć. Szwendałem się tu i tam aż w końcu doszedłem do niziutkiego  plotka rozciągającego się na całe moje pole widzenia. Było już prawie ciemno na niebie świeciły już tylko ostatnie promienie słońca. Kiedy przestałem gapić się w ogrodzenie ogarnąłem że mama i reszta na pewno się już martwią i że zaraz będzie ciemno i Reya na pewno już nie znajdę. Przeskoczyłem płotek i ruszyłem dalej przed siebie. Kiedy było już prawie ciemno zobaczyłem przed sobą bardzo sporą skałę podszedłem trochę bliżej i spojrzałem w górę dostrzegłem tam chłopaka którego szukałem. Chciałem go zawołać ale kiedy się przyjrzałem to zobaczyłem jak pięknie wygląda leciutki wiatr powiewał w jego czarnokruczych włosach a  węglowe oczy świeciły od ostatnich promieni zachodzącego słońca przyglądałem mu się tak a moje policzki powoli stawały się czerwonawe i zacząłem uświadamiać sobie że zakochałem się.



(Pisze dalej bo rozdział byłby za krótki)

Pov. Ray
Oglądałem sobie spokojnie zachód słońca kiedy nagle zobaczyłem pod skałą nikogo innego jak Normana. Stał tam na dole i wydawał się patrzeć prosto na mnie. Krzyknąłem do niego -Hej!!! na co on odpowiedział mi że wszyscy czekają i się martwią. Bardzo się zdziwiłem bo wydawało się wcześnie ale kiedy wyjąłem zegarek i spojrzałem na niego wytrzeszczyłem oczy była 21:12 a my mamy czas do 20:10. Po tym zacząłem strasznie szybko schodzić ze skały. Stawiałem nogi coraz bardziej nie uważają gdzie i w końcu spod mojej prawej nogi zsunęła się skała, poślizgnąłem się i wylądowałem na moim poszukiwaczu. Kiedy zrozumiałem co się stało poczerwieniałem aż po uszy bo pierwszy raz znalazłem się w takiej  sytuacji. Spojrzałem na białowłosego też być cały czerwony. Leżeliśmy tak na sobie trochę czasu bo żaden z nas nie miał odwagi się poruszyć aż w końcu zrobiłem pierwszy krok i podniosłem się z tej niezręcznej sytuacji  podając chłopakowi rękę. Oboje wstaliśmy i bez słowa ruszyliśmy dróżką w stronę domu. Choć słońce już zaszło było przyjemnie ciepło ale w mojej głowie był huragan co sekundę przelatywało w niej z 1000 myśli. Nie zauważyłem nawet kiedy doszliśmy do domu. Norman został powitany całkiem łagodnie za to ja miałem prawie godzinny wykład od mamy że nie wolno się spóźniać tak bardzo i że to niebezpieczne. Skończyło się tak że przyszedłem do pokoju prawie o 22:30. Kiedy wszedłem do sypialni wszyscy już spali. Położyłem się na swoim łóżku które stało w kącie. Jednak  nie potrafiłem zasnąć. Do mojej głowy znów powróciły myśli z drogi. Parę razy zbierałem wszystko w kupę ale zawsze dochodziłem do tego samego wniosku. Zakochałem się.



(ps od autorki

to moja pierwsza opowieść może być sporo błędów ale będę je poprawiać miłego ranka, dnia,wieczora)

Norray Opowieść Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz