1|Początek

1.1K 73 17
                                    

Był to zimna i deszczowa noc. Pośród drzew w pośpiechu przebiegała pewna postać. Ile sił w nogach starała się uciec przed nadchodzącą ulewą. Myślała, że ​​znajdzie jakiekolwiek miejsce do schronienia się przed burzą, jednak prawie nic nie poszło po jej myśli. Widoczność była znikoma, przez co niemal że spadla z klifu. Wystraszona dziewczyna staneła i westchnęła z bezsilności. Jej brązowa peleryna miotała się na silnym wietrze we wszystkie strony, krople odbijały się od jej ubrań, a oczy wpatrzone były w niewyraźny, jasny punkt.

"Światło! Czyli nie wszystko stracone. Teraz tylko mieć nadzieję, że mnie przyjmą..." - pomyślała. Nagle do jej uszu doszły odgłosy tupotu stóp. Z każdą chwilą dźwięki stawały się głośniejsze. Y/N odwróciła się w strone przerażających odgłosów zapominając o wysokości dzielącej jej stopy z taflą zimnego morza. Z krzaków zaczeła wychodzić chmara chilichurlów, sama churlów i innych bestji. Jakby tego było mało, ścieszka zmierzająca w prawo która byla jedyną drogą ucieczki, w net została zablokowana przez Abyss Magów.

Serce waliło niczym dzwon, ciśnienie rosło a umysł zaprzątany był tym jednym promyczkiem nadzieji, który pojawił się w oknie. Jako najzywyklejsza osoba niemiała ani skrzydeł, ani wizji by móc się bronić. Jedyne co jej zostało to wykożystać swoje możliwości gimnastyczne. Jako że jedyną możliwością była lewa ścieszka postanowiła to wykożystać. Sprawnie wykonała salto ponad wrogami i zaczeła uciekać. Biegła tuż przy przrpaści. Jedynie chwila nieuwagi mogłaby skończyć się dla dziewczyny zimną kompielą, której przy tej temperaturze, raczej by nie wytrzymała.

Wrogowie nie pozostali dłużni K/O okiej. Potwory z kuszami wystrzeliły strzały w stronę K/W włosej. Zamiast ją trafić, objekt przeleciał obok głowy dziewczyny, w rezultacie tego rozkojażyła się i przechyliła się w strone przepaści. Potwory widząc to, poprostu odeszły myśląc, iż spadła i nie przeżyje tak czy siak. Jednak Y/N spadając udało się chwycić kamienną półkę. Trzymała się tylko kawałka skały. Odetchneła z ulgą i spróbowała się podciągnąć. Obydwa łokcie udało się jej ułożyć, oraz ustabilisować się na skale. Kiedy myślała, że nic jej nie grozi, ogromny odłamek ścianki spadł z góry. Jakby tego było mało, pomniejsze ostre skałki również poleciały w jej stronę. Największwgo z nich udało sie jej uniknąć, jednak większym problemem była seria pomniejszych. Owe z zaostrzonymi końcami, były niczym kolce. Szpadały tak szybko i jeden po drugim. Wiele z nich poważnie uszkodziły jej ciało, a inne uniemożliwiły jej dalsze podpieranie się kamiennej ścinki. Pokaleczona wpadła do zimnej wody. Lekka sylwetka Y/N unosiła się w wodzie, a sama dziewczyna była nieprzytomna.

|Pół godziny po wypadku|
|Monstand|

- Pani Jean ja już wychodzę.
- Dobrze. Tylko uważaj Kaeya.
- Będę. - Niebieskowłosy Kaeya był Kapitanem Kawalerii w Monstand. Dzisiaj jak w każdy piątek miał za zadanie iść na patrolowanie terenu. Na czerwiec przypadały mu okolice pełne klifów, których z całego serca nie cierpił. Wiedział, że w taką pogodę musi być skrajnie uważny. W końcu śliskie i mokre skały to nie zabawa.

|Po czasie|

- Okej czyli mam już ten, ten i ten zaliczony...a i ten także! - mówił do siebię punktując miejsca na mapie.
- Hm... teraz już będzie z górki. Sam dół został i kawałek moża po południowej stronie. - zwiną mape i szybkim krokiem ruszył w strone pozostałego miejsca przeglądu. Szybkim oraz pewnym krokiem zbliżał się do wody, oczywiście obserwując wszystko do okoła.

- Hm... zdaje się że wszystko okej. Z resztą nawet gdyby nie było, i tak bym się za to niewzioł znając mnie. - zaśmiał się do siebie.
- Huh...? A to co? - pomyślał widząc dryfującą na wodzie sylwetke. - A mogłem mieć święty spokój. Ach... - westchną. W końcu musiał iść i zobaczyć kto to jest, czego nie koniecznie zrobić chciał. Służba nie drużba, więc aktywował swoją wizje, i robiąc mosty z lodu szedł w stronę postaci. Utrzymująca się temperatura zimna znacznie ułatwiła mu zadanie, mosty wytrzymywały o minutę dłużej. Kiedy w końcu dotarł do obiektu, nie myśląc wzioł osobe za kaptur i wrócił z nią na ląd.

Gdy jego stopy znalazły się na ziemii, postanowił sprawdzić, kogo uratował. Sylwetkę oparł o pobliskie drzewo, a sam kucną na przeciwko. Powoli odwiną kaptur w tył tym samym odsłaniając twarz.

Była to dziewczyna o K/O oczach, K/W włosach i przepięknej buzi. Ubrana była w K/U sukienkę z długim rękawem oraz w czarnymi wysokimymi buty z złotym zdobieniem. Po twarzy poznać można było, że nie jest z okolic Mondtand ani Lyiue. Kaeya uważne analizował całe jej ciało, kiedy natrafił na wiele poważnych ran. Oprócz siniaków, blizn czy otarć, miała też rozcięty bok który koniecznie trzeba było zdezynfekować oraz opatrzyć.
- Mogłem zabrać ze sobą Barbarę. - westchną.
" Do Monstand będę szedł w najlepszym przypadku półtora godziny... nie wiem ile tu pływała wiec zanim dojdziemy może być za późno." Główkował chłopak. " Nie daleko jest Dawn Winery. Diluc powinien już skończyć przy barze i być w domu. Może on się zgodzi."
Po śmierci ojaca Diluc'a, on i Kaeya nie mieli zbyt dobrych relacji. Łączyło ich tylko to, że niebieskowłosy chodził często pić do baru drugiego. Nic poza tym razem nie robili, mimo że byli braćmi. Lecz co było robić. Wzią zatem dziewczyne na ręce i ruszył w stronę Dawn Winery mając nadzieję że Diluc zgodzi się ją przyjąć na chwilke.

Diluc x Reader || Genshin Impact || Fanfiction || Tymczasowo  ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz