7|Zwiedzanie z Kaeye'm

592 60 30
                                    

Dziewczyna zaniemówiła. " A więc to jest Kaeya..." pomyślała. Chłopak miał wysokie buty, długie spodnie podobne do leginsów, białą bluzke, niebieską narzutkę oraz błękitne futro. Oczy były trochę jaściejszej barwy niż włosy. Na widok Y/N uśmiechną się zalotnie, po czym dziewczyna od razu pozała, że lubi flirtować. Z resztą był dosyć przystojny, co na pewno ułatwiało mu podrywanie innych kobiet.
- Cieszę się że znów stoich o włsnych siłach, a zwłaszcza - przysuną swoją twarz bliżej tważy dziewczyny - że w końcu mogę przyjrzeć się twoim pięknym tęczówkom, kochana. - uśmiechną się zalotnie. Y/N zrobiła krok w tył.
- No coś ty. Przecież nie gryze. - zaśmiał się Kaeya. - Może już chodźmy. Oprowadze Cię po mieście. Co ty na to? - zapytał. Dziewczyna stała wpatrując się w buty. Musiała powtórzyć każde jego słowow głowie, by ułożyć sensowną odpowiedź. W końcu przełkneła ślinę i powiedziała.
- Tak. To dobry pomysł... - chłopak usłyszawszy "tak" chwycił dziewczyne za rękę i pociągną za sobą mówiąc.
- Świetnie! Znam tu każdy kąt. Pokaże Ci najlepsze miejsca w mieście! - po tych słowach udali się w stronę restauracji Sary.

Pov: U Diluca

Po odprowadzeniu Y/N do fontanny, Diluc miał udać się do baru, jednak przed tym chciał upewnić się, że K/W włosa pójdzie z Barbarą i że nikt nie zrobi jej krzywdy. Chodź w Monstand przeważnie nie było porywaczy lub innych złych ludzi, to obawiał się o nią. Co musiał przyznać, Y/N miała przeuroczą buźkę, piękne oczy i doskonałą sylewtkę. Była wręcz idealna z wyglądu. Na pewno znalazł by się nie jeden chętny do bycia jej chłopakiem, i nie jeden mający złe intencje wobec niej. Zwyczajnie wolał obserwować znajoną z boku do mometu przybycia Barbary.

|Po 30 min|
" Ile można? Miała tu być pół jak nie godzinę temu. Zaraz się skonczy na tym że będę tu stał jak kołek cały dzień. " pomyślał. Denerwowało go spóźnianie się czy nie wywiązywanie się z obowiązku, ale to już go irytowało w przeciwieństwie do Y/N. Ona wesoło i ochoczo siedziała na fontannnie machając nogami jak dziecko. Może miała te dziewiętnaście lat, ale była zupełnie jak beztroski sześciolatek bawiący się w piaskownicy. Imponowało mu to. Po chwili zjawiła się spóźnialska blądynka. Nareszcie mógł w spokoju odejść i zająć się swoimi sprawami.

Na dziś przewidywał poraną zmainę w barze, umycie blatu, przetarcie szafek i powrót po Y/N. Gdy przekroczył próg baru, omal co nie oberwał szkłem po twarzy. W środku znowu panował zamęt i chaos. Pijany bard Venti, znów popisywał się tańcząc na stole, pijani goście wiwatowali mu i oklaskami zachecali do duższych popisów, a biedy nowy pracownik ledwo trzymał się na nogach. W dodadku cały budynek od wewnątrz był w ciemno-fioletowe plamki od wina, a przecierz nawet nie było 12.00. Diluc wzią głęboki wdech, i najgłośniej i najbardziej stanowczo jak umiał powiedział.
- SIADAĆ JEDEN Z DRUGIM ALE JUŻ! - wszyscy widząc właściciela posłusznie usiedli przy stolikach, tylko Venti, jak to on nie miał zamiaru. Czerwono-włosy podszedł do barda i zapytał:
- Mówiłem coś prawda? - na co uzyskał szybkie:
- Nom. - Nom... po prostu nom. Nawetnie No czy Tak. PO PROSTU NOM.
-" Nom " czyli słyszałeś mnie.
- No, możliwe że coś obiło się mi o uszy. - odpowiedział wystawiając język.
- Skoro tak to wykonaj polecenie. - rzekł.
- Nie~ Dzisiaj nie mogę. Nie mogę zawieść moich fanów którzy wiernie m- nie skończył bo w mgnieniu oka Diluc złapał go za płaszcz i wyrzucił go przed bar nie zważając na nic. Wszystkie oczy skierowanie były ku niemu patrząc z oczekiwaniem, na co dostały w odpowiedzi:
- No co się gapicie? Też chcecie polatać? - wszyscy popatrzyli siępo sobie kiwając głową w poprzek.
- No ja myślę że nie. Kto ma iść niech idzie a kto pije dalej nich się zamknie, inaczej będzie miał przerąbane. - wyjaśnił chłopak wchodząc za lade. Położył dłoń na ramienu pracownika na znak, że poże się już zbierać, co z resztą zrobił w pośpiechu. Teraz gdy opanował sytułację musi tylko doczyścić ściany, sufit, schody, podłoge, meble i blat. Że też akurat on musi być na zmianie kiedy roboty jest dużo. Westchną tylko i zabrał się do przecierania szklanek ręcznikiem.

Pov: U Y/N i Kaeya

Kaeya trzymając dziewczyne za nadgarstek latał od sklepu do sklepu pokazjąc dziewczynie coraz to więcej miejsc. Każde z nich było inne i o czym innych, jednak wszystkie owe łączyła jedna rzecz, ta aura którą pokochała Y/N. W Monstand czuła się jak ryba w wodzie, jak ptak na niebie, jak w domu. Czerwone dachy miasta, kremowe lub brązowe ściany i rośliny podobne do bliszczu porastajace każdy bydynek, to wszystko było dla niej istotne. To wszystko nadawało tego dziwnego uczucia, które śledziło dziewczynę.

- I to chyba wszystko co powinnaś wiedzieć. Jakbyś potrzebowała pomocy to zgłoś się do Knights of Favonius chętnie Ci pomogą w czymkolwiek chcesz. - powiedział ciepło. - No, robi się dosyć zimno także będę się już zbie-
- Dziękuję... - szybkie słowo uleciało z ust dziewczyny. - ... Dziękuję Ci bardzo że mi pomogłeś wtedy... ale mam jeszcze jedną proźbę... - powiedziała cichutko. Kaeya zdumiony podszedł bliżej.
- Tak? - ciekaw zapytał.
- Bo... jak znalazłeś mnie w tedy... miałam taka torbę... były w niej moje ubrania i bezcenny dla mnie sztylet... nie zamierzam Ci zawracać głowy takimi drobnostakami... ale gdybyś był w pobliżu to mógłyś się za nią rozejrzeć...? - spytała nie śmiało. Zadziwiony chłopak szybko odpowiedział.
- Jasne że się rozejrze.
- Na-naprawdę? - nie dowierzając dopytała.
- Yhm. Tak. Z resztą to nie jest dla mnie problem. - odpowiedział. Dziewczyna przytuliła siędo niego mówiąc:
- Dziękuję bardzo... - jednak tak szybko jak zbliżyła się do Kaeya, równie szybko się od niego odsuneła. Obdarzając go uśmiechem powiedziała:
- Wiele to dla mnie znaczy, wiesz...? - chłopak wryty jak skała nie mogąc znaleść odpowiednich słów szepną.
- Yhm...
- O jejku już 17.00 się zrobiła. Wybacz, Diluc na mnie czeka. Jeszcze raz dziekuje...! - rzuciła w biegu zostawiając zmieszanego rycerza samemu sobie.
" Niesamowita dziewczyna... " pomyślał usmiechajac się do siebie.

Posiadając dobrą pamięć Y/N bez problemu dotarła pod bar tudzież tawernę Angel's Shanre gdzie czekać miała na Diluca. Powoli uchyliła drzwi zaglądając do środka. Widząc go za ladą czyszczącego szkło bez wachania weszła do środka, co nie było rozsądne. Gdyby nie jej refleks, dostała by lirą po głowie. Szybko kucneła omijajac instrument przelatujący nad jej głową. Chłopak zauważywszy to głosniej zapytał:
- Wszystko w porządku Y/N? - na co ona odpowiedziała zmieszana.
- Chyba tak... czyja to lira i... - zauważyła bałagan- ...co tu się stało?- Diluc westchną odpowiadając.
- Venti...
- Słucham? - nie zrozumiała.
- Venti się stał. Oni przed południem zaczeli i do teraz wariują. Wejdź prosze. - wyjaśnił po czym gestem ręki zaprosił dziewczyne na krzesło przy blacie.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Krótkie info:

1. Wybaczcie że 2 dni bez rozdziałów
     Głowa mnie bolała.

2. Postaram się pisać dłuższe i
    bardziej treściwe rozdziały.

3. Wybaczcie ale pewnie bendę
     poprawiała tego ff z jakieś 10 jak 
     nie 20 razy (;-;)

4. Bardzo dziekuje za 21
    obserwujących oraz wszystkie głosy
    i wyświetlenia pod moją książką.

Miłych wakacji życze 🤗🍁

Diluc x Reader || Genshin Impact || Fanfiction || Tymczasowo  ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz