06 Sierpnia 2021
Nie wiedział ile czasu minęło na dachu w towarzystwie dziewczyny, ale czuł się nieco lepiej niż kilka chwil wcześniej, gdy planował skoczyć i stchórzył. Himiko była jak maleńki, kolorowy plaster na jego krwawiące serce, w którym tkwiło już wiele szpilek. Pożegnał się, obiecując wrócić dnia kolejnego o tej samej porze, co bardzo ją ucieszyło. Wybiegł szybko przez drzwi i wpadł wprost Bakugo.
- Deku, co ty... - Natychmiast zbladł upuszczając żółty plecak i uszkodzony zeszyt. Złapał Izuku za ramiona, patrząc z miażdżącą wyższością na niższego chłopaka. - Co ty do cholery wyprawiasz?! Czy ty chciałeś-
- Nie, nie, ja nie... - Pokręcił szybko głową. Nie chciał go martwić. - Poszedłem się przewietrzyć i pogadać z przyjaciółką, przepraszam...
Bakugo poluźnił uścisk i gwałtownie przytulił go, kładąc czoło na jego ramieniu. Całe powietrze uleciało z niego jak z balonika. Izuku widział jak bardzo drży z nerwów, ale nic nie powiedział. Wystarczająco go zdenerwował, ale nie chciał mówić, że próbował wypróbować jego pomysł ze skokiem. Nie miał odwagi nawet tego zrobić, a co dopiero przyznać się przed Katsuki'm. Nie nadawał się na bohatera, a mimo to wciąż się łudził...
- Przepraszam, Kacchan...
- Zamknij się, to ja tu powinienem przepraszać ciebie zasrańcu...
Milczeli tak dłuższy czas, aż w końcu Katsuki odsunął się puszczając go, po czym podniósł plecak i mokry zeszyt i wcisnął w ręce zaskoczonego przyjaciela. Zeszyt był mocno podniszczony i zalany wodą, ale jeżeli by tak podsuszyć ostrożnie, to może dałoby się jakoś go odratować?
- Wpadł do stawu z rybkami... - Mruknął, stojąc do niego plecami. - Poniosło mnie trochę, ale nie myślałem, że będziesz na tyle głupi, żeby zapisać się do U.A. i dać tak łatwo zabić.
Zacisnął mocniej ręce na żółtym plecaku, ale nie podniósł głowy. Nie był godny patrzenia na najlepszego przyszłego bohatera numer jeden z jego rocznika. Pomiędzy nimi była przepaść, której Izuku nie miał prawa nigdy przekroczyć.
- Chodź, postawię ci ramen albo takoyaki.
- W-Wolę takoyaki... - Wymamrotał cicho.
Długo nie zajęło im, gdy dotarli do uliczki przy niewielkim sklepiku sprzedającym takoyaki. Katsuki kupił jeden z czerwoną fasolą dla siebie i drugi z czekoladą dla Izuku. Szli w ciszy, jedząc powoli słodką rybkę z ciasta z nadzieniem. Kiedy dotarli pod niewielki mostek, Izuku przystanął, wbijając uparcie spojrzenie w beton.
- Przepraszam, Kacchan, nie chciałem cię zdenerwować, a-ale ja naprawdę myślę, że... że... - Zacisnął mocniej palce na rączce plecaka. - Że mogę spróbować dostać się do U.A. i póki nie sprawdzę, to nigdy się nie dowiem!
- Dasz się zabić!
- Dałbym radę! Ja-
Urwał. Jego plecak spał na ziemię, a twarz przybrała odcień bielszy niż kreda. Za Bakugo stał szlamowaty złoczyńca, o którym dziś rano wspomniano w wiadomościach. Jego nogi same ruszyły, gdy złapał Bakugo za ramię i pociągnął za siebie z krzykiem:
CZYTASZ
Bez Uczuć
Fanfiction- Źle się czujesz? - To nic, Eri... - Ale coś cię martwi, przecież widzę. - Miałem jakiś czas temu wypadek. Od tamtego czasu nie umiem rozróżniać emocji, okazywać ich i nazywać... Do tego również nie czuje bólu.