[Tom 1] #1#

6.5K 382 692
                                    

12 Lipca 2020

Katsuki'ego Bakugo nie obchodziło istnienie kogoś tak nie interesującego i mało ciekawego jak Izuku Midoriya. Był beztalenciem w każdym tego słowa znaczeniu. Był osobą, z którą Katsuki nie chciał mieć nic wspólnego, w końcu ten głupi nerd był Quirkless. Nawet kiedy zielonowłosemu nagle objawił się jego dar i dostał się do szkoły bohaterów, wściekał się o samo jego istnienie. Był cholernym kamieniem na jego drodze, ale nigdy nie przypuszczałby, że przez jeden moment i słowa wypowiedziane w złości wszystko się spieprzy...

Widział jak koleś z rękami kieruje się na żabią laskę, więc ruszył tam natychmiastowo. To był ułamek sekundy, gdy zobaczył przed sobą zaskoczone zielone oczy w chwili, gdy miał uderzyć swoim wybuchem wprost w twarz ich właściciela. Jednakże Aizawa-Sensei w ostatniej chwili ich powstrzymał, wyłączając zdolności każdego dookoła, co skończyło się jedynie czołowym zderzeniem. Złoczyńcy uciekli, ale on czuł, że zaraz wybuchnie.

- K-Kacchan! Nic ci nie jest?!

Ten cholerny Deku wpakował się na jego linie strzału i omal nie pozbawił go twarzy. Złapał zaskoczonego Midoriye za kołnierz i przyciągnął do swojej twarzy.

- K-Kacchan?

Widział swoją wściekłą twarz odbijającą się w niepewnych, zielonych oczach. Zacisnął mocniej zęby. Ten idiota...

- Coś ty sobie kurwiu myślał?! Prawie nie straciłeś twarzy, bo źle skoczyłeś! - Warknął z taką rządzą mordu, że Izuku zmroziło. - Zrób nam wszystkim przysługę, skocz z dachu i zdechnij!

Kiedy to mówił nie myślał, że skrzywdzić jego uczucia i, że ten jeden raz Deku go posłucha. Powiedział tak, bo był wściekły po ataku złoczyńców na szkołę podczas treningu, który się w końcu się nie odbył. Zawsze powtarzał „zdechnij", ale nigdy nie miał tego na myśli. Po prostu mówił tak, żeby okazać swoją wyższość i to było jedno z kilku słów, które jako pierwsze wypływały z jego ust podczas ostatecznego ciosu.

Minął tydzień od tamtego cholernego dnia. Deku go unikał, uśmiechał się jakby nigdy nic się nie działo. Był cholernie poturbowany i znowu nadwyrężył rękę.

- Iida, czy sądzisz, że osoba schorowana może być bohaterem?

Mimowolnie zerknął wówczas na Deku, który siedział w towarzystwie Tenya i Ochaco.

- Mówisz o sobie?

- Ach, nie, nie! - Izuku widocznie się zapeszył. - Pytam tak czysto hipotetycznie, czy osoba, której wzrok jest uszkodzony, bo to wada genetyczna. Ma super Quirk, ale powoli traci ostrość, wszystko dookoła staje się zatapiać w ciemności i pewnego dnia będzie niewidomy, a lekarze dają znikome szanse na powodzenie operacji, która jest dość kosztowna... Myślisz, że ktoś taki mógłby nadal być bohaterem?

- Hm, mówisz, że to czysto hipotetycznie? - Zagadnęła Uraraka.

- Tak, całkiem czysto hipotetycznie... - Uśmiechnął się ciepło.

- Cóż...

- Bez szans. - Prychnął Katsuki, zwracając na siebie uwagę pozostałej trójki. - Ktoś taki byłby tylko utrapieniem i wrzodem na dupie, aż w końcu zdechłby przy pierwszej okazji.

- Bakugo! Nie wyrażaj się proszę w klasie! - Zaperzył się Iida, po czym odchrząknął krótko. - Ale, cóż, masz rację. Taka osoba mogłaby stanowić zagrożenie dla siebie i innych, bo nie byłaby wstanie dobrze ocenić sytuacji. - Poprawił okulary, patrząc na zamyślonego Deku. - Czy coś się stało, Midoriya?

Bez UczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz