Kojiro stał oparty o obdartą, starą barierkę na opuszczonej stacji paliw. Był środek bezchmurnej nocy, a mimo to co jakiś czas mijały go pojedyncze samochody. Chociaż w porównaniu z nimi, to jego obecność w tak odludnym miejscu była bardziej zastanawiająca.
Jedynym źródłem światła jakie miał był blask księżyca. Swoją bielą okalał twarz mężczyzny, który z zamyśleniem wpatrywał się w toń morską, jego stojący niedaleko motor oraz ściany ozdobione starymi graffiti.
Ta opuszczona stacja mogła napawać niepokojem, jednak dla Joe była małym azylem - kojarzącym się z przeszłością, śmiechem oraz dawką siniaków. Miał nadzieję, że znajdzie tu chwilę dla siebie, ale szybko się przeliczył.
W końcu nie tylko on znał to miejsce.
- Czułem, że tu będziesz.
Znajomy głos zmącił ciszę panującą w ich starym miejscu spotkań. Zielonowłosy niechętnie oderwał wzrok od falującej wody i zwrócił go w kierunku stojącego za nim mężczyzny.
- Czym ty się tu dostałeś? – zapytał, rozglądając się za motorem Kaoru.
- Shadow mnie wysadził niedaleko stąd.
Podszedł do zielonowłosego i obok niego oparł się plecami o barierkę.
- Dzieciaki zaczęły się zastanawiać gdzie wybyłeś – dodał.
- Dzieciaki, znaczy ty? – odparł z lekkim uśmiechem, a Cherry przewrócił oczami.
- Obiecałeś im imprezę za wygraną Langi, zaczęli cię szukać.
- Ale nie powiedziałem kiedy będzie – stwierdził kąśliwie, na co jego towarzysz cicho parsknął.
Na chwilę zapanowała między nimi cisza. Kaoru uważnie badał wzorkiem swojego towarzysza, który powrócił do przyglądania się toni morskiej. Był małomówny - co oznaczało tyle, że nad czymś głęboko się zastanawia, coś przeżywa. Nie dziwił mu się, sam był jeszcze poruszony po wyścigu Langi z Adamem. Jednak nie pasowało mu to, że jeszcze przed chwilą na „S" emanował radością, a teraz siedzi przygnębiony w miejscu, które ma dla nich szczególną wartość. Chociaż nie był najlepszy w odczytywaniu ludzkich uczuć, a co dopiero rozmawianiu o nich, dla tego jednego człowieka potrafił zrobić wyjątek. Było z nim o tyle łatwo, że gdy już się przed nim otwierał, to wyrzucał z siebie wszystko z dobitną szczerością. Dzięki temu Kaoru nie musiał się domyślać o co mu chodzi – wiedział, że sam mu to powie.
- Co to za mina? – przerwał ciszę, dalej świdrując złotymi oczami Kojiro.
- Jaka mina? – zapytał zmęczonym głosem.
- Twoja. – Uszczypnął go w policzek, na co ten jęknął niezadowolony. – Dalej przeżywasz dzisiejszy wyścig?
- Nie bardzo – mruknął niechętnie.
- No to?
Zielonowłosy zwrócił swój wzrok w kierunku Cherry'ego, który stał z założonym rękami. Zmierzył go uważnym spojrzeniem. W tym delikatnym świetle tajemnicza atmosfera, którą wokół siebie tworzył w stroju na „S" podwoiła się. Wyglądał pięknie – im dłużej na niego patrzył, tym większy stawał się uścisk w jego żołądku. W końcu wyrwał się z transu, w który wpadł i niepewnie się odezwał.
- Nie widzieliśmy się znowu parę dni.
- Ano... - odparł różowowłosy.
- To aż dziwne... Ostatnio jak cię widziałem to musiałem cię wszędzie dźwigać, a teraz chodzisz w najlepsze.
- Co, tęsknisz za noszeniem mnie? – prychnął Kaoru. – A może za narzekaniem na to?
- Chyba oba na raz – zaśmiał się niemrawo.
CZYTASZ
Ciężka sztuka prawidłowej komunikacji
Fanfiction"Krzyki, wyzwiska, niedopowiedzenia, a jednak dalej trzymamy się razem. Tylko że nie tak blisko, jak byśmy tego chcieli." Opowiadanie o tym co się wydarzyło, gdzie popełnili błędy i jak powoli zaczęli je naprawiać. Podróż przez burzliwą przeszłość d...