Rozdział 26

644 24 0
                                    

Nic nie mówiąc,poszedłem do kuchni i wstawiłem wodę,a następnie wsypałem kawę do kubka.

Po chwilowym zastanowieniu postanowiłem,że pójdę się przebrać. No nie będę chodził w ręczniku i bluzie przy tym mafiozie nie wiadomo co mu strzeli do głowy.

- Gdzie idziesz?- zapytał widząc mnie wychodzącego z pomieszczenia.

- No nie wiem, przebrać.

- Po co? Nie przebieraj się.Tak wyglądasz świetnie. Jeszcze tylko gdybyś zdjął tą bluzę to byłbym zadowolony.

- Że co proszę?! Nie mam zamiaru spełniać pańskich zachcianek.Niech pan zostawi swoje chore wymysły dla siebie.- powiedziałem i znowu ruszyłem w stronę schodów.

- Stój! Powiedziałem,że masz się nie przebierać. Czegoś nie zrozumiałeś w tym zdaniu.- oczywiście,że go nie posłuchałem i poszedłem na górę do swojego pokoju.

Przebrałem się w jeansy i białą koszulkę. Zabrałem ze sobą telefon.Gdy schodziłem na dół usłyszałem dźwięk gotującej się wody.

Poszedłem ją wyłączyć i zaraz zalałem kawę. Jednak zdziwiło mnie,że w kuchni nie zastałem Parka. Więc sprawdzałem salon,ale tam też go nie było.

- Szukasz mnie króliczku?- usłyszałem głos obok mojego ucha przez co gwałtownie się odwróciłem i przez to przewróciłem się na Parka.

- Już na mnie lecisz? Myślałam,że zajmie mi to dłużej.- powiedział i uśmiechnął się. Chciałem z niego zejść lecz ten zatrzymał mnie swoimi rękoma.

- Zostaw mnie zboczeńcu.- powiedziałem próbując się wyrwać,ale było to na marne.

- Nie tak prędko króliczku.- powiedział i zbliżył swoją twarz do mojej. Patrzył się na moje oczy a potem usta i tak na zmianę do momentu,gdy nasze nosy się już stykały. Nie miałam pojęcia co chce zrobić,ale gdy zaczął przymykać oczy i zaczął zbliżać swoje usta do moich wybudziłem się z tego transu i uderzyłem go wolną ręką w policzek. Fakt faktem był przystojny bardzo przystojny,ale za to się pocałunków nie daje.
Po uderzeniu go on jęknął z bólu luzując uścisk. W tym momencie szybko się podniosłem i pobiegałem za wyspę kuchenną słysząc za sobą śmiech.

- Co pan wyprawia?- zapytałem ciężko oddychając i patrząc jak ten wstaje.- Wie pan,że mogę zadzwonić na policję!

- Myślałem,że będzie to prostsze,ale jednak nie.- mówił cały czas uśmiechając się.- Nie dzwoń,przecież i tak nic mi nie zrobią.- mówiąc to otrzepał się z niewidzialnego kurzu.-Jesteś ciekawy Jungkookie.- powiedział siadając na krzesełku.

- Dlaczego? Bo nie pozwoliłem się panu przelecieć?- powiedziałem i położyłem przed nim kawę zaraz wracając za wyspę kuchenną.

- Nie,ale dlatego iż widziałem,że też chcesz tego pocałunku,ale w ostatniej chwili zrezygnowałeś.- powiedział i wziął łyk.

- Nie mam pojęcia o czym pan mówi.- powiedziałem.

- Oczywiście Jungkook.- odpowiedział i zaśmiał się.

Nalałem sobie sok,a Park znowu zaczął rozmowę.

- Wiesz nie wiem czemu,ale nie chcę być czuł się niekomfortowo w moim towarzystwie.- powiedział i spojrzał się na mnie po chwili dodając- I chciałem cię też przeprosić za to jak cię potraktowałem. Mówię tutaj o naszych kłótniach.

- Pff wielki Pan Park mnie przeprasza.- powiedziałem ironicznie. Nie mogłem się nie powstrzymać od powiedzenia tego. Jego wieczne wyzywanie mnie od dziwek, wpłynęło na mój stosunek do niego jako do szefa. Ale też zdziwiło mnie to,że przeprosił mnie sam mafiozof.

- Nie przekraczaj granicy Jungkook. Nie zapominaj,że nie mówisz tylko do swojego hyung'a,ale też szefa w pracy i nie tylko.

- To po co pan tu przyszedł?- zapytałem.

- Chciałem cię zobaczyć.

- Taa jasne. No już pan zobaczył,to może pan iść.

- Nie mów mi co mam robić skarbie.- powiedział i zaczął do mnie podchodzić, no a ja zacząłem się cofać.

- Niech pan się do mnie nie zbliża.

- Wiesz,że i tak cię nie posłucham. Guk. Po co się opierasz?

- Bo tego nie chcę.- skończyłem zdanie i zadzwonił mój telefon. Od razu go odebrałem nie patrząc na numer.

- Halo?

- Witaj Jungkook.- w telefonie rozbrzmiał delikatny kobiecy głos.

- Kto mówi?- zapytałem,a Park się na mnie spojrzał pokazując tym samym abym włączył na tryb głośnomówiący. Posłuchałem go i położyłem telefon na blat.

- Oj Jungkookie jak możesz nie poznać swojej matki?- w tym momencie zebrały mi się łzy do oczu. Jeszcze zadała to bezczelne pytanie, zostawiła mnie i ma czelność pytać.

- T-ty nie jesteś moją matką. Jak możesz w ogóle tak siebie nazywać?!- podniosłem głos,a Park się na mnie patrzył. Nic nie powiedział to było dziwne.

- Oj kochanie, przecież wiesz, że- przerwałem jej.

- Że co?! Że mnie zostawiliście swoje dziecko bo była dla was ważniejsza pieprzona firma?!

- Uspokój się, myślałam,że ci ciotka wszystko wyjaśniła.- powiedziała a ja na jej słowa parsknąłem.

- Myślałaś,że będę wierzył w tą waszą bajeczkę o braku czasu,przecież jakbyście mnie kochali nie zostawilibyście mnie.

- Chcieliśmy żebyś był bezpieczny. Z dala od tych wszystkich niebezpieczeństw...

- Nie rozśmieszaj mnie. Nie uwierzę w twoją kolejną bajeczkę. Nie jestem twoim synem,a ty nie jesteś moją matką.

- Jungkookie nie mów tak!

- Bo co?

- Chcemy żebyś był bezpieczny i żebyś był tu z nami.- powiedziała kompletnie ignorując moje pytanie.

- Bezpieczny? Z wami? Czy ty siebie słyszysz?

- Posłuchaj, ten twój szef Park Jimin nie jest tym za kogo się podaje. Jest on szefem mafii.- spojrzałem się na Parka,ale ten uśmiechał się kręcąc głową.

- Po co mi to mówisz?

- Bo się co ciebie martwię.

- Teraz się obudziłaś? Teraz nagle macie dla mnie czas?

- Nie przesadzaj Jungkookie. Tylko mi obiecaj,że zwolnisz się z tej pracy.

- Ja przesadzam? Kim jesteś,że miałbym ci cokolwiek obiecać. Przestań udawać,że ci zależy.

- Zadzwonię jak się uspokoisz.

- Nie dzwoń do mnie w ogóle. Moje życie jest o wiele lepsze niż z tobą.- powiedziałem i rozłączyłem się.

Osunąłem się po szafkach na podłogę. Usiadłem,schowałem głowę w kolana i zacząłem płakać. Wiem,że była to mało męska postawa,ale musiałem jakoś dać upust emocjom.
Park na mnie spojrzał, kucnął i pogłaskał mnie po głowie. Chyba chciał mnie przytulić,ale nagle ktoś wszedł do mojego domu.

- Jungkookie wróciłem!- podniosłem głowę i pobiegłem do Jina.

- Jin hyung jak dobrze, że jesteś.- powiedziałem przytulając się do mojego przyjaciela i jeszcze bardziej płacząc.

- Co się stało Guk? Co ty tu robisz Jimin?

- Hyung,-

- Jimin coś ci zrobił?

- Co nie!

- Więc co się stało?

- Dzwoniła moja mama.- powiedziałem wciąż przytulając Jina.

- Że co kurwa?!!

Pan Park (Jikook)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz